Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#36033

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Hobbystycznie zajmuję się fotografią.

Tak się złożyło, że byłam na jednym wydarzeniu i obficie robiłam zdjęcia w trakcie wywiadu.
Jeden z dziennikarzy ze znanego mi portalu, miał awarię sprzętu i miał tylko kilka marnych zdjęć. To był znajomy znajomego, bardzo dalekiego, którego przypadkiem spotkałam na owym wydarzeniu. Przedstawił mnie Markowi, pogadaliśmy chwilę i się rozeszliśmy. Dziennikarz zdobył do mnie kontakt i odezwał się drogą elektroniczną:

"Cześć!
Dostałem kontakt do ciebie od Maćka. Jestem z portalu Piekielnego, który również wydaje Taką a taką gazetę. Jak byłaś na tej imprezie to robiłaś sporo zdjęć. U mnie niestety wystąpiła awaria sprzętu i nie mamy żadnych zdjęć, które byśmy mogli zamieścić do artykułu. Czy byłabyś skłonna udostępnić nam swoje zdjęcia? Oczywiście umieścimy twoje nazwisko, pod fotkami.

Pozdrawiam
Marek"

Tak się złożyło, że adres mail już gdzieś widziałam, więc zaczęłam przekopywać swoją skrzynkę mailową. Szukam, szukam i... jest!

Już wyjaśniam o co chodzi:
Kiedyś było spotkanie gwiazdy z jednej branży z jakiejś tam okazji. Prowadziła owa gwiazda pewne szkolenie za darmo, do którego się załapałam (liczba miejsc mocno ograniczona). Oczywiście pełno dziennikarzy z regionalnych czasopism i portali robiło zdjęcia w trakcie teorii. Na stronie portalu, gdzie pracuje ów Dziennikarz-Fotograf Marek, znalazłam artykuł z wybranymi zdjęciami. Napisałam do nich maila, czy by mogli mi na pamiątkę wysłać te zdjęcia, na których jestem, ponieważ kuzynka, mały dzieciak jest fanką tej gwiazdy i byłaby szczęśliwa, gdyby mogła je zobaczyć. Wyjaśniłam oczywiście, że do użytku własnego i nie zamierzam publikować w jakikolwiek sposób. Dostałam taką oto odpowiedź z adresu, z którego potem właśnie dostałam od Marka prośbę:

"Przykro nam, zdjęć nie rozdajemy. Może jeszcze przyjdzie pani pomysł do opublikowania tego gdzie indziej. Poza tym to jest jak by być garncarzem, pójść do innego garncarza po garnki za darmo a potem je sprzedać pod imieniem własnej pracowni. Czy to tak ciężko zrozumieć?"

To było pół roku po tamtej akcji ze szkolenia.

Wysłałam Markowi kopię wymienionych kiedyś maili z dopiskiem:

"Ja już kiedyś do was zwracałam się z prośbą o zdjęcia i dostałam właśnie od ciebie taką oto odpowiedź. Więc wybacz, ale to jest jak z tamtym garncarzem. Czyli możesz się pocałować w sam koniuszek własnego ogonka jak dasz radę, a i tak zdjęć nie dostaniesz. I jeszcze myślisz, że ja naiwna do komercyjnego portalu, swoje własne zdjęcia za darmo wyślę? Tylko po to by kopnął mnie zaszczyt umieszczenia mojego nazwiska pod zdjęciami w artykule? Chyba sobie żartujesz?! Nie będę odwalać za ciebie roboty za darmo.".

Facet pracuje dla nich, robi to za pieniądze i myślał, że znalazł jelenia, który narobił się zdjęć, odda mu dla portalu swoje prawa autorskie za darmo, odwalając jednocześnie za niego robotę.

Odpowiedź szybko nadeszła:

"A o jakie zdjęcia tobie chodziło? Prześlę je tobie."

Na tego maila już nie odpowiedziałam. Nagle zdjęcia mogą mi udostępnić. Wielki akt łaski... Trochę za późno. Wtedy mi się przykro zrobiło, dzieciakowi również. Teraz niech się wściekają, lamentują i niech robią co chcą :)

Cóż - artykuł wyszedł ze zdjęciem gwiazdy, które było wolne od praw autorskich, ściągnięte z jakiejś strony.

Według starego porzekadła zemsta ma gorzki smak, ale mnie on odpowiada.

Dziennikarz

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 678 (716)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…