Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#36087

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Podstawówka, kilka lat temu.

Jest wczesny wieczór, zaczyna się wywiadówka dla rodziców szóstych klas. Stoimy w kilkanaście osób pod salą lekcyjną i czekamy na "naszą" wychowawczynię.
Zjawia się po chwili, zła jak osa, holując za sobą dwójkę przestraszonych pierwszaków. Wychowawczyni jest także świetliczanką (według mnie nie powinna być ani jednym ani drugim bo szkoda dzieciaków, ale to temat na kilka historii).

Okazało się, że po tę dwójkę nie przyszedł jak dotąd nikt z rodziców. Niedobrze, bo godzina już późna, ale zdarza się. A że zostawić ich samych w świetlicy nie nada, to trzeba było je przyprowadzić ze sobą... nie szczędząc im przy tym pretensji i narzekań, jak by to była ich wina.

Wywiadówka się zaczyna, po chłopca zjawia się mama, dziewczynka zostaje. A piekielne babsko co chwilę kręci głową z dezaprobatą, słodkie usteczka w ciup zwija i dalejże się nad dzieckiem wyżywać:

- No i co Kasiu! Nie ma ani mamy ani taty! Co to się stało?!

Mała bliska płaczu, wystraszona i zagubiona, też nie wie co się stało i pewnie denerwuje się i bez tego głupiego gadania, a ta dalej swoje:

- I co teraz? Jak nikt po ciebie nie przyjdzie, to ja nie wiem co dalej - a pod nosem coś o niepoważnych ludziach i że ona nocować w szkole nie będzie, co dziecko też najpewniej dobrze słyszy.

Podeszłam do tej Kasi, zapytałam czy zna numer do domu. Od razu jej się oczka zaświeciły, chlipnęła że tak, do taty na komórkę. Zadzwoniłyśmy, ojciec przybiegł prawie natychmiast (myślał że dziecko jest z matką i spokojnie czekał w domu). Czy to takie trudne?

Zastanawiam się, po co szkoła każe podawać wszelkie możliwe numery telefonów: do domu, do pracy, na komórkę, jeśli w razie potrzeby tak ciężko z nich skorzystać.

Szkoła

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 909 (967)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…