zarchiwizowany
Skomentuj
(7)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Gdy byłam dzieckiem, często wyjeżdżaliśmy z rodzicami i kimś z rodziny (mama ma trzy siostry, a każda męża i dzieci). Raz pojechaliśmy z ciocią, wujkiem i ich pociechami, dajmy im, Adam i Alicja, w góry. Adam był w piątej klasie podstawówki, Ala w trzeciej. Oboje rozpuszczeni jak dziadowskie bicze.
Przykłady:
Otwierałam drzwi do toalety. Adam podbiegł sprintem, potraktował mnie łokciem i próbował się wedrzeć do środka. Złapany za kołnierz przez moją matkę i poinformowany, że ja byłam pierwsza, wydarł się, że jemu się chce i on idzie najpierw.
Rozmawiałam o czymś z mamą, Adam dorzucił coś ni z gruchy ni pietruchy, a na odpowiedź, że nie ma racji nazwał nas fekaliami. Mama powiedziała, że sam jest małym gównem i pobiegł się poskarżyć mamie. Nie dodał oczywiście, jak nas ochrzcił.
Przy każdym śniadaniu i kolacji, obiady najczęściej jedliśmy poza domem, Ala zawsze coś przewróciła, najczęściej sok, wodę lub dżem, i tłumaczyła, że to przypadek. Ciocia po niej sprzątała. Po którymś razie mama posadziła ciocię na czterech literach, dała Ali ścierkę i kazała pościerać. Oczy jak pięć złotych i skończyły się przypadki.
Adam i Ala mieliby zmywać lub sprzątać po sobie? Nigdy w życiu. Ciocia wręcz wyrywała im rzeczy z ręki, co by się skarby nie męczyły.
Płatki i napoje musiały być oryginalne: zawsze Nesquik, Chocapic, Coca Cola i inne. Jeżeli było coś „podrobionego”, robili awanturę.
Jeżeli Ala i Adam coś zamawiali obiad, zjadali parę kawałków, po czym mówili, że im nie smakuje i chcą co innego. Ciocia nie oponowała, bo na pewno było niedobre.
Raz weszliśmy na górę, ale nie na sam szczyt (mama ma nadciśnienie i samo chodzenie ją wykańczało). Następnego dnia Adam i Ala żądali, żeby iść jeszcze raz, tym razem do końca. Nasza trójka nie chciała, oni nadal swoje, że mamy iść i kropka, bez dyskusji. W końcu poszli z rodzicami, a my spędziliśmy dzień nad jeziorem.
Posyłanie do łóżka nie wchodziło w grę. Ala i Adam uważali, że mogą siedzieć tak długo jak im się żywnie podoba i oglądać telewizję. Dziwnym trafem sama obecność mojej matki i jedna komenda załatwiała sprawę :)
Ciocia jest zdania, że samochód jest niepotrzebnym wydatkiem, dlatego przyjechali pociągiem. Z tego powodu większość ich bagażu dotarła na miejsce w naszym aucie. To dało się zrozumieć. Jednak gdy mieliśmy się pakować, oznajmiła, ze Ala i Adam chcą zostać jeszcze tydzień, więc mamy wziąć te bagaże plus nakupowane na prośby potomstwa liczne duperele, zawieść do ich miejscowości i zostawić u teściowej. Odmówiliśmy.
Przykłady:
Otwierałam drzwi do toalety. Adam podbiegł sprintem, potraktował mnie łokciem i próbował się wedrzeć do środka. Złapany za kołnierz przez moją matkę i poinformowany, że ja byłam pierwsza, wydarł się, że jemu się chce i on idzie najpierw.
Rozmawiałam o czymś z mamą, Adam dorzucił coś ni z gruchy ni pietruchy, a na odpowiedź, że nie ma racji nazwał nas fekaliami. Mama powiedziała, że sam jest małym gównem i pobiegł się poskarżyć mamie. Nie dodał oczywiście, jak nas ochrzcił.
Przy każdym śniadaniu i kolacji, obiady najczęściej jedliśmy poza domem, Ala zawsze coś przewróciła, najczęściej sok, wodę lub dżem, i tłumaczyła, że to przypadek. Ciocia po niej sprzątała. Po którymś razie mama posadziła ciocię na czterech literach, dała Ali ścierkę i kazała pościerać. Oczy jak pięć złotych i skończyły się przypadki.
Adam i Ala mieliby zmywać lub sprzątać po sobie? Nigdy w życiu. Ciocia wręcz wyrywała im rzeczy z ręki, co by się skarby nie męczyły.
Płatki i napoje musiały być oryginalne: zawsze Nesquik, Chocapic, Coca Cola i inne. Jeżeli było coś „podrobionego”, robili awanturę.
Jeżeli Ala i Adam coś zamawiali obiad, zjadali parę kawałków, po czym mówili, że im nie smakuje i chcą co innego. Ciocia nie oponowała, bo na pewno było niedobre.
Raz weszliśmy na górę, ale nie na sam szczyt (mama ma nadciśnienie i samo chodzenie ją wykańczało). Następnego dnia Adam i Ala żądali, żeby iść jeszcze raz, tym razem do końca. Nasza trójka nie chciała, oni nadal swoje, że mamy iść i kropka, bez dyskusji. W końcu poszli z rodzicami, a my spędziliśmy dzień nad jeziorem.
Posyłanie do łóżka nie wchodziło w grę. Ala i Adam uważali, że mogą siedzieć tak długo jak im się żywnie podoba i oglądać telewizję. Dziwnym trafem sama obecność mojej matki i jedna komenda załatwiała sprawę :)
Ciocia jest zdania, że samochód jest niepotrzebnym wydatkiem, dlatego przyjechali pociągiem. Z tego powodu większość ich bagażu dotarła na miejsce w naszym aucie. To dało się zrozumieć. Jednak gdy mieliśmy się pakować, oznajmiła, ze Ala i Adam chcą zostać jeszcze tydzień, więc mamy wziąć te bagaże plus nakupowane na prośby potomstwa liczne duperele, zawieść do ich miejscowości i zostawić u teściowej. Odmówiliśmy.
rodzinka
Ocena:
159
(255)
Komentarze