Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#36157

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Od jakiegoś czasu jestem posiadaczką szczeniaka małej rasy. Spacery z nim (a raczej nią), to jak przeprawa przez piekło. Wciąż te same pytania, branie na ręce bez zgody itd. Dziś jednak dwie kobiety przebiły wszystko...

Sytuacja 1. - przystanek tramwajowy.
Stoję na przejściu, światło czerwone, więc czekam. Obok znajduje się przystanek, a na nim siedzi dwoje staruszków. Psiak młody, więc do wszystkich leci merdając ogonkiem. Babcia zachwycona, wstaje, łapie na smycz w odległości kilkunastu cm od szyi psa i podnosi go z ziemi na swoje ręce ciągnąc za tę smycz. Mnie zamurowało i wydałam z siebie tylko "hyyyyyyyyyy", a pani niespeszona przytula psa i słodko tłumaczy: "Bo ja myślałam, że szeleczki ma, a nie obróżkę".

Sytuacja 2. - siedzę nad Odrą z kolegą, pijemy soczek, psicho spuszczone ze smyczy, ale i tak siedzi na kolanach. Idą dwie panie z dużym psem, jedna cywilizowana, druga już mniej. Ta "dzika" podchodzi do nas, standardowo szczeniaka na ręce i cieszy się, że ten zaczął ją lizać. Mówię do niej, że nie chcę, żeby dawała się lizać po twarzy, bo to zarazki i w ogóle, na co ona: "Ale ja nie mogę odmówić, jak piesek chce całuska! I nie mam żadnych chorób", po czym otwiera usta, żeby język psa mógł wejść do środka...
Uwierzcie mi, że czegoś tak ohydnego, to jeszcze w życiu nie widziałam!

Dwór

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 139 (191)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…