Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#36242

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wyjechałam z mamą na wakacje w góry. Zatrzymałyśmy się w miasteczku gdzie z reguły przyjeżdżają osoby starsze bądź schorowane, z racji na liczne sanatoria i uzdrowiska.

Po pierwszej wycieczce mamie coś się zrobiło na nodze. Taka czerwona plama, która była ciepła w dotyku i bardzo dla niej bolesna. Niestety, mama już paręnaście razy "chorowała" na zakrzepicę w przeciągu ostatnich pięcie lat. Z doświadczenia już obie wiemy że zakrzepica zakrzepicy nierówna. Raz nie ma żadnych objawów, a innym razem człowiek prawie ci umiera na rękach.

Wróciłyśmy z wycieczki ok 21.00, po zobaczeniu tej plamy zaczęłam szukać informacji o pomocy medycznej w okolicy. W przewodniku znalazłam, że jest punkt nocnej pomocy medycznej kilkadziesiąt metrów dalej. To idziemy. Dotarłyśmy na miejsce ok 22.00 (bo oczywiście zdążyłyśmy się zgubić), patrzymy a tam karteczka z informacją, że "stacjonuje" tutaj ekipa karetki, a godzinami dyżur lekarza są: 8.00-12.00.

Wchodzimy do środka, odnajdujemy ludzi i mówimy o sytuacji. Panowie pokręcili nosem, że aby pomóc to musi być zagrożenie życia, a jak nie to mamy się udać do miasteczka oddalonego o 10 km, bo tam jest całodobowa opieka. Wyjaśniłyśmy że jak większość turystów nie jesteśmy zmotoryzowane, a nie wiemy czy to nie kolejny nawrót zakrzepicy. Panowie obejrzeli nogę i całe szczęście plama to tylko wynik przeciążenia i upałów, co jest dość częste w okolicy.

Następnego dnia zobaczyłyśmy na rozkładzie jak kursują pksy do miasteczka z tą całodobową opieką. I są faktycznie, dwa jeden o 7.30, drugi o 8.45.

Zatem jak coś się stanie, co nie będzie zagrażać życiu to człowiek ma czekać do rana następnego dnia aby uzyskać pomoc medyczną... Inteligentnie...

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1 (43)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…