Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#36274

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam Brata. Może nic w tym dziwnego, w końcu posiadanie takowego osobnika w rodzinie nie wzbudza ogromnej sensacji, jak na przykład posiadanie rasowego krokodyla. Ja z dwojga złego jednak wolałabym tego krokodyla. Mój brat jest specyficznym człekiem, aby się nie rozpisywać powiem tylko, że ma mało pożądaną cechę „pożyczania” sobie wszystkiego i od wszystkich bez pytania (bo po co, w rodzinie nic nie zginie, prawda?) i to na wieczne oddanie. Próbowałam go tego oduczyć na wszelkie możliwe sposoby, jednak Brat jest wyjątkowo odporny na wiedzę i trudny do zaje*bania, jak sam o sobie z dumą mówi. Jak wiadomo, życie bywa bardzo nieprzewidywalne i potrafi zaskoczyć pozytywnie w najmniej spodziewanym momencie…
Jakiś czas temu dostałam od znajomej dysk przenośny do kompa, z uwagą, że leży to u niej w szufladzie nikomu niepotrzebne, sama nie wie skąd ma to ustrojstwo. Zalega, nie pasuje do wystroju wnętrza, tudzież kwiatków na kanapie, więc chcesz to bierz, nie – to wywal. Chcę i biorę. Mnie się nada jak nic. No i się tak nadawał, że jak go rzuciłam do swojej szuflady (ten dysk to się szufladowo-przenośny powinien nazywać) tak leżał i kwitł nabierając mocy czysto urzędowej.
Wpada do mnie Brat, jak do stodoły po łopatę i jego niezawodny węch kieruje go od razu, z progu do tej magicznej szuflady.
[B] – Siooooraaa! Jaki ty masz zajefajny dysk. A czemu to cacuszko tak się kurzy w tej szufladce, skoro może dać tyle radości Braciszkowi?
[Ja] – Precz potworze, to nie twoje. Zabierz te lepkie łapska, bo ci je poupitalam przy samym przyrodzeniu i żonka będzie płakać.
[B] – Ale ty jesteś wredna! Braciszek tak sobie tylko ogląda a ty zła, niedobra kobieto od razu ziejesz jadem jak jakiś gad maści nieznanej.
Pomruczał, pogderał, spojrzał wilkiem i poszedł śmiertelnie dotknięty do żywego. Zapomniałam o całej sprawie, do momentu, gdy po kilku tygodniach jednak ten obiekt pożądania zwany dyskiem raczył być mi potrzebny. Zapuszczam żurawia do szuflady a tam puchy totalne, tylko jakieś złe chichocze ze mnie, aż się nóżkami nakrywa z uciechy, widząc moją rozdziawioną ze zdziwienia paszczę. No dobra…gdzie on jest? Nie dysk. Brat. Bo, że to jego sprawka, to było proste jak pęczek drutu. Miedzianego. Ponoć w cenie. Tak jak dyski.
Brat wyparował, znikł, ulotnił się. Nikt go nie widział, nikt nie wie gdzie jest, paru członków rodziny nawet się zarzekało, że go nie znają (o dysku nic nie wspominałam). Faaaajnie. Ja cierpliwa jestem, poczekam. No i się doczekałam. Dzień później dysk zmaterializował się sam w szufladzie. A podobno cuda się nie zdarzają…Olałam sprawę tymczasowo, zemszczę się później.

Tego samego dnia, druga w nocy, telefon. Wielki Brat dzwoni.
[B] – Siemasz siooora, słuchaj, ja mam tu sprawę życia i śmierci. Potrzebuję Windowsa na wczoraj, jak nie będę go miał za chwilę to ocipieję normalnie i skrętu dupska dostanę.
[Ja] – Polecam Paracetamol – syczę do telefonu.
[B] – Ale co ma Paracetamol do Windowsa?
[Ja] – Do Windowsa ma niewiele, ale jako, że wścik dupska ponoć bywa bolesny, to lepiej się zaopatrzyć wcześniej w odpowiednie środki – jestem już totalnie wnerwiona.
[B] – Czy ty mi próbujesz powiedzieć, że nie dasz mi tego Windowsa?
[Ja] - …
[B] – Czy to jest zemsta za pożyczenie sobie tego dysku?
[Ja] - …
[B] – To wiesz co ci powiem?! – Tu Brat zaczyna krzyczeć – w zadek sobie wsadź ten swój cholerny dysk! W zadek, słyszysz?! Bo ja go tylko na chwile pożyczyłem i podłączyłem a on mi Windowsa wyje*bał! Taka siostra z ciebie? Czego mi nie powiedziałaś, że on jest zjechany?! Przecież dobrze wiedziałaś, że i tak go sobie wezmę, znaczy się pożyczę. No znasz mnie przecież! Jak tak można rodzinę na minę wsadzać?! Ty mnie nienawidzisz! Ja wszystko ojcu powiem, zobaczysz…To twój cholerny obowiązek załatwić mi teraz Windowsa, bo to przez ciebie nie mam teraz kompa! Dzwoniłem do wszystkich znajomych i nikt nie ma pożyczyć (mają, mają, tylko za dobrze go znają). Więc jak? Dajesz mi tą płytkę, czy ma ojcu o tym sabotażu powiedzieć?
[Ja] – Wiesz co Ci powiem? – pytam głosem ociekającym słodyczą, bo news, który właśnie usłyszałam był najpiękniejszą muzyką dla mych uszu, spełnieniem wszelkich marzeń i najgorętszych modlitw, jeśli chodzi o Brata.
[B] – No co? – warczy Brat.
[Ja] – Jak już będziesz w tej aptece, to weź sobie jeszcze coś na uspokojenie, Neospazminę, czy co tam polecają, bo coś cienko to widzę… - tu się rozłączam z głośnym „Yes, yes, yes!” Euforia!
A jednak jakaś sprawiedliwość na tym świecie istnieje. Od razu dodam, że nie miałam zielonego pojęcia o tym, że dyskowi coś dolega i może zrobić kuku.

Najlepsze dzieje się dwa dni później. Wracam z pracy do domu i kogo zastaję? Brata. Nie przyszedł przeprosić ani nic z tych rzeczy, to by było zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe. A ja też nie mogę od losu wymagać za dużo na raz, prawda?
[B] – Siooostraaa, ja tu czekam na ciebie, bo mam sprawę. Trzeba mi pożyczyć adapter do karty pamięci i USB.
[Ja] – O żesz ty, a od kiedy to ty się o zdanie pytasz? – otrząsam się z szoku po chwili milczenia spowodowanego totalnym zaskoczeniem.
[B] – Bo ty złośliwa bestia jesteś, powiem ci – burczy zły jak osa – zawirusowałaś wszystko, tylko po to, by Braciszka ukarać, a ja nie mam zamiaru znowu systemu na nogi stawiać. Widzę, że rodzonej siostrze wierzyć nie mogę, a podobno rodzina rzecz święta. Dupa tam, nie święta, chyba, że śnięta….

Ostatnie zdanie do dziś jest popularnym rodzinnym powiedzonkiem, a ja zawsze się uśmiecham, słysząc, jak ktoś mówi „złośliwość rzeczy martwych”. Oj, święta prawda…

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 143 (307)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…