Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#36325

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Jestem pracownikiem POK-u, czyli Punktu Obsługi Klienta w dużym, znanym hipermarkecie. W ostatnim czasie w naszym sklepie nastały pewne istotne zmiany, szczególnie dla klientów. Między innymi, jako jeden z ostatnich sklepów zaczęliśmy pobierać opłaty za reklamówki jednorazowe. W końcu…
W momencie, gdy dowiedzieliśmy się z maila o tym, iż w dniu tym i tym rozpoczynamy wprowadzanie w życie planu A – „my wiecznie darmowi będziemy jak nowi (za drobną opłatą)”, jak na to mówiliśmy w przypływie czarnego humoru, zaczęliśmy się zastanawiać nad planem B – wystarczą nam same kaski przeciw gromom, które się posypią nam na głowy, czy jednak lepiej mieć kilka kamizelek kuloodpornych na zbyciu? Okazało się, że trzeba nam było „tylko” złożyć się na dobrego psychiatrę…

Nadszedł sądny dzień. Piękny dzień. Słoneczny, bezwietrzny, spokojny. Klienci powinni być zrelaksowani, mniej roszczeniowi, pozytywnie nastawieni, chętni do wydawania grosza. My za to odwdzięczylibyśmy się pełnymi zrozumienia i sympatii uśmiechami, cudownym profesjonalizmem, poświęceniem i oddaniem. Każdego innego, pięknego dnia by tak było. Ale nie tego…Tego dnia nastąpił Armagedon…wprowadziliśmy reklamówki płatne po 8 groszy za sztukę…
No jak mogliśmy? Jak mogliśmy to zrobić naszym klientom? Przecież to czysta obraza, cios zadany w samo serce naszych klientów…Brzmi jak ironia? To tylko jeden z komentarzy jakie usłyszeliśmy. A oto inne…
- Was chyba już całkiem popier*dolilo!...(tekst jakiegoś piętnastolatka)
- W dupach wam się poprzewracało od tego dobrobytu!...(słowa pana w gajerku za jakieś 3 tysiące)
- Ile?! 8 groszy? Toż to rozbój w biały dzień, o Boże, chyba mi słabo… (manifestacja emerytki)
- Ja u was robię takie duże zakupy! Nie powinienem płacić za reklamówki, tak jak inni…(powiedział to pan, który kupił jedną kawę i snickersa)
- Ja bym się na waszym miejscu wstydził pracować w takiej firmie, co żeruje na biednych klientach! Powinniście się zbiorowo zwolnić w ramach protestu!...(gdy pracownik rzucił tekst, że bardzo chętnie to zrobi, jeśli tylko klient obieca mu zatrudnić go u siebie, usłyszał, że klientowi jest baaardzo przykro, ale jest akurat bezrobotny i sam szuka pracy. No tak, my się zwolnimy, to może jego zatrudnią. A przecież to taki wstyd u nas pracować)
- Ja tu przychodziłam tylko dlatego, że mieliście bezpłatne reklamówki! Więcej tu nie przyjdę!.. (szanowne „Tęgie Głowy” i inne „Bardzo Ważne Osobistości” zasiadające na samej górze w hierarchii, po co wymyślacie co tydzień nowe super promocje i targujecie jak najniższe ceny? Skoro klient i tak od zawsze przychodził do nas tylko po reklamówki?)

O my naiwni…a my myśleliśmy, że chodzi klientom o niskie ceny, szeroki wybór asortymentu i miłą obsługę…jacy krótkowzroczni byliśmy…jacy bezmyślni. Cały nasz interes kręcił się wyłącznie wokół foliowych reklamówek, marnej jakości, tak na marginesie.
Szkoda, że nie widzieliście miny Dyrektora, który usłyszał tego newsa. Oddałabym miesięczną pensję, żeby jeszcze raz móc ją zobaczyć.

Pozwolę sobie przytoczyć rozmowę pracownika POK-emonowej Twierdzy ze sławną Psorką (upierdliwą emerytowaną nauczycielką) :
- Idę do was! – krzyczy już z daleka, wymachując garścią reklamóweczek i woreczków zajumanych z działu warzywnego. No chodź Psorka, chodź. Tęskniliśmy jak potłuczeni. Miejmy to już za sobą…
- Idę do was, bo nie mogę sobie darować, że przegapię taki cudny spektakl jakim będzie wasza klęska! – Psorka zaciera grube paluchy z uciechy i szczerzy mocno sfatygowaną protezę.
- Może popcorn do tego?- mruczy pod nosem jeden z przechodzących pracowników, który nie raz miał już z nią różne przeboje.
- Będziesz się śmiał łobuzie, ale baranim głosem, kiedy klienci przestaną już do was przychodzić a was wszystkich na zbity ryj wywalą.
- Pani Psorko, a skąd u pani takie wesołe myśli z samego rana? - pokpiwa pracownik.
- Bo żeście sobie sami bat na wasze tłuste dupsko ukręcili! Reklamówek płatnych się zachciało? Powiedziałabym wam co o tym myślę ale leżącego się nie kopie, ha ha ha. A to mi się fajnie powiedziało…A ja mam w duszy te wasze durnowate pomysły, ja znalazłam te darmowe – i tu manifestuje tą ściskaną z nabożeństwem garść folii, spoglądając po każdym z nas z triumfem w oczach, wzrokiem mówiącym „och, Boże, jaka ja sprytna jestem”.
- To Psorki zdaniem one są darmowe. My za nie płacimy. Tak jak płaciliśmy za te poprzednie „darmowe”. I to nie mało. Sama pani wie, że w życiu, a szczególnie w biznesie nie ma nic za darmo. Wyprodukowanie nawet takiego cienkiego badziewia kosztuje. A szło tego tony, setki tysięcy ton. Nawet Pani potrafiła jeden chleb zapakować w 30 sztuk siatek!
- No bo po co mam na worki na śmieci wydawać, skoro u was za darmo było – przerywa kobiecina, śmiertelnie zdziwiona tym, że my tego nie rozumiemy. Przecież to takie logiczne jest.
- No tak, tylko, że na ten pomysł co pani wpadło jeszcze tysiąc innych klientów – spokojnie tłumaczy pracownik.
- No bo genialny jest, to co się dziwić – odpowiada niewinnie Psorka.
Pracownik uderza się otwarta dłonią w czoło, liczy głośno do dziesięciu i próbuje z innej beczki.
- A słyszała pani o czymś takim jak ekologia?
- No ba! Sama mam energooszczędne żarówki w domu! – wypina dumnie pierś, rozglądając się wokół w oczekiwaniu na oklaski. W tym momencie, korzystając z okazji, bardzo Psorkę przepraszam, że zawiedliśmy…
- Yyyyy…nie o to mi chodziło – pracownik czuje, że uderza głową w mur. I to taki postawiony z wyjątkowo opornych pustaków – Wie pani ile lat rozkłada się taka reklamówka? A my ich produkowaliśmy setki tysięcy ton. Tylko dlatego, by nasz klient miał w czym zanieść do domu jeden chleb lub dziesięć bułek, bo osoby, które robią ogromne zakupy przeważnie, dziwnym trafem, mają się w co zapakować. Czyli, reasumując, to nie kręcenie bata na siebie, tylko wprowadzenie oszczędności, walka z zaśmiecaniem środowiska i próba nauczenia ludzi, że noszenie swojej siatki nie boli. Serio. I nic nie kosztuje, co najlepsze.
- O matko! – Psorka aż otwiera oczy ze zdumienia słysząc to wszystko. W pracownika wstępuje nowa nadzieja, no bo skoro taka Psorka zrozumiała, to inni też zrozumieją. Pracownik zaczyna być z siebie dumny, gdy nagle słyszy :
- I wam się kazali tego wszystkiego na pamięć nauczyć, by klientom klepać jak litanię? Co za potwory! – i tu wyszła litując się nad nami i kręcąc nosem nad naszym marnym losem.

Po jakimś czasie POK-emon odbiera telefon :
- To tylko ja – słychać szczebiot Psorki – dzwonię, by powiedzieć, że na opuchliznę języka od ciągłego dziamolenia najlepszy jest okład z lodu. Fakt faktem, lód nadal macie najtańszy w mieście.
I dziwić się, że taki pracownik zapytany chwilę później przez innego klienta, dlaczego wprowadziliśmy opłaty za reklamówki, odpowiada z żądzą mordu w oczach:
- BO TAK!!!

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 219 (265)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…