Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#36414

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nigdy więcej wolontariatu.

Moja mama pracuje w szkole podstawowej, ma w klasie dziecko z rodziny patologicznej (5 rodzeństwa, troje z nich ma każde innego tatusia, którzy nie są specjalnie zainteresowani opieką nad potomstwem, matka nie pracuje tylko płodzi kolejne dzieci, by dostawać zasiłek), które ma spore problemy z językiem angielskim, jeśli 28 sierpnia nie zaliczy testu z całego semestru, to zostanie na drugi rok w 4 klasie.

Chłopiec dostał na całe wakacje "korepetycje" od swojej nauczycielki. Żeby "nie tracić czasu na sprawdzanie prac domowych", spytała się mojej mamy czy ja bym nie mogła przychodzić i w czasie jak ona będzie przerabiać z dzieckiem materiał, ja bym sprawdzała prace domowe, krótkie jakieś jego prace pisemne i ćwiczenia. Oczywiście dostanę dokument, że pracowałam jako wolontariuszka, co "w dzisiejszych czasach jest przecież niezbędne". Zgodziłam się.

Zajęcia 1: ja przyszłam, chłopiec przyszedł, ona nie. Czy nie uprzedzała mnie, że ma bardzo pilną sprawę w urzędzie i jej nie będzie? Nie? Musiało jej wylecieć z głowy. Ale chyba nie sprawiło mi to żadnych problemów prawda? (Nie, skądże. Nie miałam pojęcia czego mam dziecko uczyć, co będzie na jego teście, co przerabiał na zajęciach, nie mam żadnych pomocy naukowych, gdzie tu może być problem?)

Zajęcia 2 i następne: ja przyszłam, chłopiec przyszedł, ona nie. Jest na wakacjach, do 26 sierpnia...

Pomińmy kwestię, że dziecko jest wyjątkowo niechętne do robienia czegokolwiek poza graniem w piłkę i graniem na konsoli. Nie wie co robili na zajęciach, nie ma zeszytu, nie uzupełniał ćwiczeń, nie lubi prac domowych i w ogóle ten angielski jest głupi. Pomińmy kwestię, że ja nie widzę możliwości by przy jego poziomie wiedzy (4 klasa podstawówki, nie zna alfabetu., wszystko pisze tak jak słyszy) i przy takim nastawieniu, on ten test zaliczył. Ale potwornie irytuje mnie fakt, że ja "w ramach wolontariatu" robię coś, za co możliwe że pani nauczycielka dostanie dodatkowe pieniądze. Bo przecież "oficjalnie", to ona uczy to dziecko, a ja "jedynie" pomagam przy sprawdzaniu prac pisemnych. I w razie jak się dziecko jednak nauczy, to oficjalnie będzie to JEJ zasługa.

Komentarz mojego (mocno cynicznego) znajomego:
- Wiesz dlaczego pracodawcy tak lubią wolontariuszy? Bo mieć wolontariat w CV, to jakbyś mówiła "Jestem frajerem, który chętnie zrobi za darmo coś, za co innemu człowiekowi trzeba by zapłacić".

Postscriptum, 1 sierpnia. Po tym jak dzieciak przyszedł 6 raz raz z rzędu z nieodrobioną pracą domową, a mnie się znudziło zadawanie mu dodatkowych zadań, których on i tak nie robi, plus po odkryciu, że po 3 latach nauki języka angielskiego dziecko nie umie się nawet przedstawić (nie wspominając o uczenie się czegokolwiek co ja mu zadaję) i plus po kompletnym braku kontaktu z panią nauczycielką, stwierdziłam, że jednak będzie lepiej jak dziecko zostanie na drugi rok w tej samej klasie i uczyć go nie będę.

Dziecko się nie przejęło, matka się nie przejęła, nauczycielka się nie przejęła.

Szkoła podstawowa...

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 636 (684)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…