Będąc w technikum, pracowałam na zmywaku w pewnym "ośrodku" w nadmorskim dużym mieście. Żaden to ośrodek, wynajęta szkoła, do sal lekcyjnych wstawione łóżka. Bardzo tanie noclegi wraz z wyżywieniem blisko plaży. Fajna opcja wypoczynku za małą kaskę.
Moim zdaniem żadna praca nie hańbi, ale niestety nie wszyscy ludzie tak sądzą. Ja pracowałam na zmywaku, a wiadomo jak to wygląda. Sterta brudnych talerzy fartuch uwalony jakimiś resztkami jedzenia... Niestety dla niektórych klientów był to powód do traktowania mnie co najmniej z góry.
Któregoś razu pewna pani ubliżyła mi, nie przebierając w słowach. Usłyszała to szefowa kuchni, swoją drogą złota kobieta. Zaprosiła mnie na zaplecze i powiedziała, że jeżeli kiedykolwiek ktoś w ten lub podobny sposób się do mnie zwróci, mam się bronić - grzecznie ale się bronić.
Niedziela, myję podłogę na sali konsumenckiej po obiedzie. Styrana jak papcie Mojżesza. Podchodzi do mnie Piekielny Pan(PP), jak się za chwilkę miało okazać. Pytam czy w czymś mogę pomóc, itp. Spojrzał na mnie i z wrednym uśmieszkiem podreptał po mytej podłodze mimo tabliczki "Nie deptać". Powtarzam pytanie, otrzymuję odpowiedź:
PP: Szukam kogoś kompetentnego, a nie zwykłej pomywaczki.
Ja: Proszę się tak do mnie nie zwracać, może jednak mogę...
PP: Ty mi nie będziesz uwagi zwracała. Jakbyś była normalną nastolatką, to byś na zmywaku nie robiła. Pewnie dałaś dupy za młodu i dzieciaka musisz utrzymywać, poniżając się myjąc brudne gary w podrzędnej knajpinie.
Zamarłam. Nie zdążyłam się odezwać i wtem na ratunek przybyła szefowa kuchni(Sz):
Sz: Co tu się dzieje?
PP: O nareszcie ktoś kompetentny... nie wiem czemu trzymacie tu takie nieroby (?)
Sz: Niech się Pan liczy ze słowami. O co chodzi?
PP: Szefowej kuchni szukam. To pewnie Pani. Chciałbym poprosić o małą przysługę...
Sz: Ale ja Panu nie pomogę. Nie jestem szefową kuchni. Szefowa jest tam - i wskazała mnie. Mina tego dupka była bezcenna.
PP: Hehehe dobry żart.
Sz: Ale to nie jest żart. To jest osoba decyzyjna na tej kuchni. Do widzenia. - i poszła.
Nigdy nie widziałam człowieka który robi się czerwony dosłownie w sekundę. Po pozbieraniu szczęki z podłogi:
PP: Mam do Pani taką małą prośbę... hehe... czy mogłaby pani.. taka nietypowa sprawa... hehe i tak dalej.
Tą nietypową sprawą było wypożyczenie dzbanka do pokoju...
Do końca swojego pobytu był dla mnie nad wyraz miły, a na pożegnanie kupił czekoladki, dużą kawę i pół litra.
Pół litra oczywiście wypiłam z Szefową :)
Moim zdaniem żadna praca nie hańbi, ale niestety nie wszyscy ludzie tak sądzą. Ja pracowałam na zmywaku, a wiadomo jak to wygląda. Sterta brudnych talerzy fartuch uwalony jakimiś resztkami jedzenia... Niestety dla niektórych klientów był to powód do traktowania mnie co najmniej z góry.
Któregoś razu pewna pani ubliżyła mi, nie przebierając w słowach. Usłyszała to szefowa kuchni, swoją drogą złota kobieta. Zaprosiła mnie na zaplecze i powiedziała, że jeżeli kiedykolwiek ktoś w ten lub podobny sposób się do mnie zwróci, mam się bronić - grzecznie ale się bronić.
Niedziela, myję podłogę na sali konsumenckiej po obiedzie. Styrana jak papcie Mojżesza. Podchodzi do mnie Piekielny Pan(PP), jak się za chwilkę miało okazać. Pytam czy w czymś mogę pomóc, itp. Spojrzał na mnie i z wrednym uśmieszkiem podreptał po mytej podłodze mimo tabliczki "Nie deptać". Powtarzam pytanie, otrzymuję odpowiedź:
PP: Szukam kogoś kompetentnego, a nie zwykłej pomywaczki.
Ja: Proszę się tak do mnie nie zwracać, może jednak mogę...
PP: Ty mi nie będziesz uwagi zwracała. Jakbyś była normalną nastolatką, to byś na zmywaku nie robiła. Pewnie dałaś dupy za młodu i dzieciaka musisz utrzymywać, poniżając się myjąc brudne gary w podrzędnej knajpinie.
Zamarłam. Nie zdążyłam się odezwać i wtem na ratunek przybyła szefowa kuchni(Sz):
Sz: Co tu się dzieje?
PP: O nareszcie ktoś kompetentny... nie wiem czemu trzymacie tu takie nieroby (?)
Sz: Niech się Pan liczy ze słowami. O co chodzi?
PP: Szefowej kuchni szukam. To pewnie Pani. Chciałbym poprosić o małą przysługę...
Sz: Ale ja Panu nie pomogę. Nie jestem szefową kuchni. Szefowa jest tam - i wskazała mnie. Mina tego dupka była bezcenna.
PP: Hehehe dobry żart.
Sz: Ale to nie jest żart. To jest osoba decyzyjna na tej kuchni. Do widzenia. - i poszła.
Nigdy nie widziałam człowieka który robi się czerwony dosłownie w sekundę. Po pozbieraniu szczęki z podłogi:
PP: Mam do Pani taką małą prośbę... hehe... czy mogłaby pani.. taka nietypowa sprawa... hehe i tak dalej.
Tą nietypową sprawą było wypożyczenie dzbanka do pokoju...
Do końca swojego pobytu był dla mnie nad wyraz miły, a na pożegnanie kupił czekoladki, dużą kawę i pół litra.
Pół litra oczywiście wypiłam z Szefową :)
Ocena:
1079
(1121)
Komentarze