Wszystko dzieje się na lotnisku. Wylądowaliśmy już w Polsce po naszej podróży poślubnej. Czekamy na bagaż. W pewnej chwili dobiega nas odgłos awantury. Rozglądamy się po terminalu, żeby zlokalizować źródło tych krzyków. Po chwili mąż dostrzega młodą mamuśkę, z na oko 5-letnim dzieciaczkiem. Pamiętamy ją z hotelu. Mamuśka krzyczy i straszliwie bluzga na malucha. A dziecko jak to dziecko, wyje okropnie. No nic. Trzeba coś z tym zrobić, bo "matula" zaraz dziewczynce przyłoży, bo już jej ręce chodzą...
Podchodzimy i grzecznie pytamy, czy coś się stało, że tak krzyczy na córkę. Jedyne, co w odpowiedzi słyszymy to: "nie wpier**lać się!!".
Witamy serdecznie na polskiej ziemi... :/ Już miałam coś do męża powiedzieć, gdy nagle słyszymy "plask" i przeraźliwy krzyk małej. Odwracam się i widzę na twarzy dziewczynki ślad po uderzeniu!!! Matka ją spoliczkowała!! Cholera jasna!!!
(mąż)- Co pani wyprawia!!! Żona już ochronę wzywa!!!
(kobieta)- Mówiłam, nie wpier**alaj się brudasie niemyty!!!
I kolejny raz uderzyła dziecko. Tym razem tak mocno, że mała zatoczyła się i upadła. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Normalnie miałam ochotę ją zabić, udusić na miejscu!!!
Mąż zaniemówił, ja w tym czasie biegiem w poszukiwaniu ochrony. Dosłownie po 2 minutach jesteśmy z powrotem. Opowiadamy dwóm rosłym ochroniarzom co i jak, matka się wypiera i coraz to ciekawsze epitety na nas wymyśla. Panowie pytają się, co jest przyczyną awantury.
(kobieta)- Nic kur*a.
Kolejny raz pytają.
(k)- Nie wasz jeb*ny problem.
(ochroniarz)- Chyba nasz, szanowna pani. To, co pani robi, można zakwalifikować jako znęcanie się nad małoletnią.
(k)- Sper**laj.
Rozmowa na najwyższym poziomie.
(o)- Będzie się pani w takim razie tłumaczyła policji.
W szczegóły interwencji nie będę się wdawać. Najważniejszy był powód takiej furii matki:
Otóż małą poobcierały za małe buty i nie miała siły iść dalej.
Czekamy na wezwanie na przesłuchanie, w charakterze świadków.
Podchodzimy i grzecznie pytamy, czy coś się stało, że tak krzyczy na córkę. Jedyne, co w odpowiedzi słyszymy to: "nie wpier**lać się!!".
Witamy serdecznie na polskiej ziemi... :/ Już miałam coś do męża powiedzieć, gdy nagle słyszymy "plask" i przeraźliwy krzyk małej. Odwracam się i widzę na twarzy dziewczynki ślad po uderzeniu!!! Matka ją spoliczkowała!! Cholera jasna!!!
(mąż)- Co pani wyprawia!!! Żona już ochronę wzywa!!!
(kobieta)- Mówiłam, nie wpier**alaj się brudasie niemyty!!!
I kolejny raz uderzyła dziecko. Tym razem tak mocno, że mała zatoczyła się i upadła. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Normalnie miałam ochotę ją zabić, udusić na miejscu!!!
Mąż zaniemówił, ja w tym czasie biegiem w poszukiwaniu ochrony. Dosłownie po 2 minutach jesteśmy z powrotem. Opowiadamy dwóm rosłym ochroniarzom co i jak, matka się wypiera i coraz to ciekawsze epitety na nas wymyśla. Panowie pytają się, co jest przyczyną awantury.
(kobieta)- Nic kur*a.
Kolejny raz pytają.
(k)- Nie wasz jeb*ny problem.
(ochroniarz)- Chyba nasz, szanowna pani. To, co pani robi, można zakwalifikować jako znęcanie się nad małoletnią.
(k)- Sper**laj.
Rozmowa na najwyższym poziomie.
(o)- Będzie się pani w takim razie tłumaczyła policji.
W szczegóły interwencji nie będę się wdawać. Najważniejszy był powód takiej furii matki:
Otóż małą poobcierały za małe buty i nie miała siły iść dalej.
Czekamy na wezwanie na przesłuchanie, w charakterze świadków.
mamuśka
Ocena:
1003
(1115)
Komentarze