Było to jakiś czas temu, ale upokorzona czuję się nadal...
Znajoma poszukiwała pracy. Jako, że najbardziej pożądani pracownicy to "dwudziestokilkuletni ludzie po studiach, z pięcioletnim doświadczeniem", miała z tym kłopot. Kobieta posiada zarówno wykształcenie wyższe, jak i doświadczenie, które - jak uważam - jest cenniejsze, niż papierki z uczelni. "Niestety" w wieku lat dwudziestu kilku jestem ja i jej córka, a wspomniana znajoma to atrakcyjna kobieta w okolicach czterdziestki, w dodatku osoba z gatunku tych, o których mówi się "złoty człowiek". Jako, że bardzo ją lubię, postanowiłam spróbować - jak się okazało nieudolnie - pomóc.
Ojciec mojego dawnego kolegi (dosyć istotne) ma dobrze prosperującą firmę. Zdobyłam numer, zadzwoniłam, zostałam zaproszona do biura, poszłam cała szczęśliwa. Na tym rozwój szczęśliwych wypadków zaczyna się kończyć.
Z szanownym panem porozmawiałam chwilę o koledze, o tym jak mu się wiedzie i o tym co u mnie. Po kilkuminutowej pogawędce przeszliśmy wreszcie do celu mojej wizyty i w tym miejscu objawiła się piekielność delikwenta.
Po opisaniu przeze mnie tych kwalifikacji znajomej, które znam [P]iekielny oznajmił, że owszem - przydałby mu się taki pracownik. Zanim zdążyłam się porządnie ucieszyć wywiązał się taki oto dialog:
P: A co byłabyś w stanie zrobić, żeby pomóc znajomej?
Tutaj, ku czci swojej naiwności zupełnie nic nie podejrzewając odpowiedziałam, że bardzo dużo. O ja głupia!
P: To się dobrze składa. Twoja znajoma dostanie u mnie zatrudnienie, a ja chciałbym spróbować, jak w moim wieku smakuje dwudziestolatka.
Poinformowałam dziada, że kanibalizm jest w Polsce zakazany i wyszłam trzaskając drzwiami. Tak jakoś mi się wymsknęły. Dwa razy.
Znajoma poszukiwała pracy. Jako, że najbardziej pożądani pracownicy to "dwudziestokilkuletni ludzie po studiach, z pięcioletnim doświadczeniem", miała z tym kłopot. Kobieta posiada zarówno wykształcenie wyższe, jak i doświadczenie, które - jak uważam - jest cenniejsze, niż papierki z uczelni. "Niestety" w wieku lat dwudziestu kilku jestem ja i jej córka, a wspomniana znajoma to atrakcyjna kobieta w okolicach czterdziestki, w dodatku osoba z gatunku tych, o których mówi się "złoty człowiek". Jako, że bardzo ją lubię, postanowiłam spróbować - jak się okazało nieudolnie - pomóc.
Ojciec mojego dawnego kolegi (dosyć istotne) ma dobrze prosperującą firmę. Zdobyłam numer, zadzwoniłam, zostałam zaproszona do biura, poszłam cała szczęśliwa. Na tym rozwój szczęśliwych wypadków zaczyna się kończyć.
Z szanownym panem porozmawiałam chwilę o koledze, o tym jak mu się wiedzie i o tym co u mnie. Po kilkuminutowej pogawędce przeszliśmy wreszcie do celu mojej wizyty i w tym miejscu objawiła się piekielność delikwenta.
Po opisaniu przeze mnie tych kwalifikacji znajomej, które znam [P]iekielny oznajmił, że owszem - przydałby mu się taki pracownik. Zanim zdążyłam się porządnie ucieszyć wywiązał się taki oto dialog:
P: A co byłabyś w stanie zrobić, żeby pomóc znajomej?
Tutaj, ku czci swojej naiwności zupełnie nic nie podejrzewając odpowiedziałam, że bardzo dużo. O ja głupia!
P: To się dobrze składa. Twoja znajoma dostanie u mnie zatrudnienie, a ja chciałbym spróbować, jak w moim wieku smakuje dwudziestolatka.
Poinformowałam dziada, że kanibalizm jest w Polsce zakazany i wyszłam trzaskając drzwiami. Tak jakoś mi się wymsknęły. Dwa razy.
prywatna_firma
Ocena:
740
(812)
Komentarze