Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#37089

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia koleżanki [S], która przez ostatnie kilka miesięcy pracowała u Pani Piekielnej [PP].
Pani Piekielna ma stoiska z torebkami i portfelami w różnych galeriach handlowych. Stoiska wolnostojące na pasażu.

Piekielność zaczęła się już szkoleniem - poważnie było! Bite 2 tygodnie, chociaż szkolenia w tego typu punktach trwają maksymalnie kilka dni. Ale wiadomo - szkolony pracownik ma mniej płacone.
Kolejny haczyk? Umowa. Kopii dla pracownika brak. Koleżanka dostała swoją po tym, jak sie o nią upomniała. Usłyszała przy tym, że nie ma zaufania i rodzice źle ją wychowali. Jej argument, że po prostu chce mieć dokument potwierdzający, że tam pracuje usłyszała [cytuję PP]: "Jak idziesz na przyjęcie, to zabierasz ze sobą pistolet, żeby w razie czego zabić gospodarzy, jeśli przestanie Ci się podobać?".

W sumie dziwię się, że w to weszła, ale cóż... studentka, wakacje za pasem. Weszła.
Umowa była taka, że pracuje ze swoją zmienniczką na dwie zmiany po 6 godzin. Praca nie miała kolidować z zajęciami na uczelni, a w razie, gdyby obie nie mogły, to na stoisku miała być szefowa, albo jej syn. Początkowo nawet tak było. Bywało też tak, że [S] była w pracy cały dzień zastępując koleżankę (dni wolne dostawała druga z dziewczyn, bo miała dłuższy staż pracy, [S] chyba jeszcze na tyle zasłużona nie była, bo pracowała 7 dni w tygodniu).
Do czasu sesji, kiedy to okazało się, że dziewczyny mają w tym samym dniu egzamin, w odstępie 1 godziny. [S] powiadomiła szefową o tym fakcie 2 tygodnie wcześniej. Nie było problemu, szefowa się zjawi i je zastąpi. Dzień przed egzaminem [S] dowiedziała się od swojej zmienniczki, że szefowa stwierdziła, że nic nie wiedziała, że stawiają ją pod ścianą i tak nie może być! W końcu na czas egzaminów do pracy przyszedł jej syn (2-3godz.), a zmienniczka [S] poszła tam prosto z uczelni i została do końca dnia.

Każdy kto pracował w takim miejscu wie, że czasem pracy nie ma zbyt wiele. Punkt, w którym pracowała [S] stoi w pasażu supermarketu (na jednej ścianie supermarket, na drugiej rząd sklepików). Ruch tam czasem zamiera. Czytać nie wolno - można zrozumieć. Siedzieć nie wolno - to już nieco dziwne, bo stoisko takie, że nawet, gdyby sprzedawca usiadł, to z 3 stron byłoby go widać. Krzesło stało. Dlaczego?
[PP] "Postawiłam dla [N] (poprzedniczka [S]), bo była w ciąży. Ale i tak nie siedziała!". Po co stało? Może, żeby się nikt nie czepiał?

Czystością na stoisku zajmują się pracownicy, ale to, co jest dookoła, to "działka" pań z firmy sprzątającej. Nie raz zdarzało się, że [S] 15 minut po otwarciu stoiska dostawała hmm... "słowną reprymendę" o silnym natężeniu za to, że podłoga przed stoiskiem nie lśni. Trzeba było myć - papierowym ręczniczkiem i płynem do mycia szyb. Ochrzan za kurz na skórzanych artykułach? No problem! Nic to, że nie było środka do czyszczenia skóry i nie można się go było doprosić ponad miesiąc.

Skończyło się zwolnieniem. Dzień później niż planowala [S], bo chciała najpierw dostać wypłatę, której [PP] zapomniała przynieść w terminie (zawsze do ostatniego dnia miesiąca). Była na miejscu... i była wielce zdziwiona, że to już ostatni.
[S] dostała wypłatę następnego dni. Po skończeniu swojej zmiany zwolniła się. Może nieco niepoważnie, bo poprzez SMS, ale odpowiedź [PP] w pełni ją rozgrzesza:
[PP]: "TWOJE SŁOWO JEST GÓWNO WARTE. TAK WCHODZISZ W DOROSŁE ŻYCIE.MAM NADZIEJE,ŻE ONO TOBIE ODPŁACI.SPALILAŚ WSZYSTKIE MOSTY."

Toruńskie galerie handlowe - pracodawcy

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 81 (127)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…