Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#37263

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Właśnie wróciłam z urlopu. I nasuwa mi się jeden wniosek: Cham ze wsi wyjdzie, ale wieś z chama - nigdy.

Nadmorska miejscowość. Idziemy z Lubym na obiad do dość obleganej knajpki. Zawsze świeże, pyszne jedzenie. Usiedliśmy i popijając piwko - czekamy. W tym momencie wchodzi Piekielny, na pierwszy rzut oka: Pan około 40-tki, łysawy z mięśniem piwnym wielkości brzucha ciążowego w 9 miesiącu, skarpetki podciągnięte pod same kolana, sandały, krótkie spodenki i brak koszulki... Za panem wchodzi synek, na oko 14-16 lat oraz żona targająca koc, ręczniki i wielka torbę. Rozsiadają się przy stoliku sąsiadującym z naszym.

W sekundę zapomniałam o ich istnieniu, delektując się złotym napojem z sokiem malinowym:) Mój błogostan przerywa wrzask Piekielnego, że co to za restauracja, że on musi tyle czekać, że skandal, itp.
Podchodzi do niego Pani zza baru:

- Czy jakoś mogę panu pomóc?
- Ile mam czekać aż ktoś do mnie podejdzie? Chcę złożyć zamówienie!
- Ale u nas zamówienie składa się przy barze. Zapraszam więc państwa do baru.
- Cooo? Ja przyjechałem na wakacje i chcę być obsłużony.
- Oczywiście będzie pan obsłużony, ale ja nie mogę przyjąć zamówienia przy stoliku, ponieważ nie mam tu kasy fiskalnej, aby nabić paragon, aby wiedział pan jaki ma numerek zamówienia. Zapraszam do baru.

Podszedł do baru, złożył zamówienie cały czas marudząc.
Ale to nie był koniec.

Przemiła, młodziutka kelnerka zawołała: Numerek 9 proszę... i tak z 5 razy.
A debil siedzi i nawet nie raczy ręki podnieść, że to o niego chodzi.

W końcu pani z baru pokazała jej delikwenta. Kelnerka podeszła, podała jakieś 2 dania z frytkami.
A ten jak nie ryknie:
- A sztućce?! Może też mam sobie sam przynieść laluniu?
- Tak. Sztućce są tam - powiedziała wskazując palcem.
Szturchnął żonę, a ona w sekundę je przyniosła.

Wraz z synkiem pałaszowali aż im się uszy trzęsły, a żonka została powiadomiona przez męża, że jej nic nie zamówił i że ona przecież ma kanapki w torbie.

Synkowi upadł nóż. Więc kopnął go do tatusia i kopali nim sobie pod stołem. Mama poczerwieniała ze wstydu.

Barmanka podeszła i poprosiła o podniesienie noża, jednak została wyśmiana.
Kobieta schyliła się aby go podnieść, to PRZYTRZYMAŁ GO BUTEM! Kobieta bez słowa wróciła za bar. Podeszłam ja, podniosłam nóż i położyłam obok talerza synka. W sekundę nóż wylądował w moim talerzu, a ja zostałam głupią suką. Luby wymienił porozumiewawcze spojrzenie z postawnym mężczyzną ze stolika po naszej lewej i Piekielnego wynieśli (dosłownie). Szarpał się okropnie, ale nie miał szans, ponieważ dołączył jeszcze jeden chłopak sporych rozmiarów.

Żona rozpłakała się i pobiegła za wynoszonym mężem. Ale mało im było, bo synek cisnął talerzem o podłogę... Żona wzięła go za koszulkę i wyprowadziła. Barmanka podbiegła i do ręki wcisnęła jej pieniądze, za obiad który panowie prawie zjedli i powiedziała, że mają się więcej tu nie pokazywać, bo ich nikt tu więcej nie obsłuży.

Do teraz jak o tym myślę, nerwy mną targają.

chamstwo nie zna granic...

Skomentuj (33) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 886 (942)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…