Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#37846

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielność specjalistyczna, długa i mało zabawna, dla wielu może być niezrozumiała, dlatego na końcu dodatkowo wyjaśnienie w czym rzecz.

Pracuję w szpitalu.
Mam u siebie w grajdole takiego doktorka ("D"). Oficjalnie ortopeda, a dla mnie prywatnie, stolarz (para szpitalne określenie ortopedy) niskiej klasy. Jedynym rodzajem uznawanego przezeń leczenie jest gips. Najlepiej od żuchwy, po staw skokowy.

Sytuacja I:
Praca, sączę kawę. Przychodzi do mnie siostra ("S").
-Szary, coś mnie w łokciu rwie...
-A ja mam zimną kawę... I kto ma gorzej?
-No obejrzałbyś, ty się na stolarce znasz.
Biorę oglądam, wyginam na wszystkie strony, każę pomachać odnóżem chwytnym, w końcu robię prościutkie badanie neurologiczne. Ewidentnie trącony nerw łokciowy, zniesienie czucia, i pierwsze oznaki ręki szponiastej.
-Siostra pronto do lekarza, bo żel rozgrzewający to na to nie pomoże. Tu trzeba porządnie przylać, bo jak poleci dalej, to szlag rękę trafi.

Dwa dni później, telefon że "S" na zwolnieniu. I dobrze, myślę sobie, posłuchała się. I poszedłem pić kawę. Nie minęły trzy godziny, przyszła druga zmiana i słyszę jak ktoś rzecze:
- "S" ma rękę w gipsie, grafik się rozsypie...
Zamroziło mnie.
-Jak to "S" ma rękę w gipsie?
-No widziałam dzisiaj ją w gipsie.
Łapie za telefon.
-"S" byłaś u lekarza?
-No byłam...
-I jak zdiagnozował?
-Zapalenie pochewek ścięgnistych...
Zbaraniałem.
-I w gips cię zapakował?
-No, zgięciowy na 3 tygodnie...
Potrzebowałem dobrze dwóch minut żeby ogarnąć absurd sytuacji.
-Niech zgadnę: "D"?
-...
-Ściągaj to ***estwo w tej sekundzie i jeszcze dziś do innego lekarza.

Diagnoza: lekkie porażenie nerwu łokciowego na skutek nawykowego skrzywienia kręgosłupa.

Wyjaśnienie: sytuacja jest absurdalna na dwóch poziomach. Po pierwsze gips: jako taki stosowany powinien być tylko i wyłącznie na połamane kości. I to nie przy wszystkich złamaniach. Unieruchomienie takiego stanu zapalnego, powoduje potężne spustoszenie w takich strukturach. Ubytki są praktycznie nie do odratowania. Proces dochodzenie do ładu z takim stawem jest co najmniej kilkukrotnie wydłużony. Innymi słowy - gips w takiej sytuacji to skazanie na kalectwo.
Natomiast wyższy poziom absurdu osiągnęła sama diagnoza: pytam się ja, jak można zdiagnozować zapalenie, przy braku większości charakterystycznych dla niego objawów?

Sytuacja II
Dzwoni kolega.
-Szary, plecy mnie bolą.
-Powinny, jesteś świeżo po ślubie.
-Nie mądraluj tylko weź przyjedź.
Przyjeżdżam, pokazuje gdzie go boli. Oglądam, każe się powyginać. Myślę, kombinuje nie do końca jestem pewien co to może być.
-A u lekarza byłeś? - pada sakramentalne pytanie.
-No byłem i nawet zdjęcie mam i taką karteczkę. - i tu podaje mi kopertę z fotą opisem i zleceniem na zabiegi rehabilitacyjne.
-A od razu nie mogłeś?
-Szary, bo to mi się coś nie podoba.

Biorę RTG, zaglądam mu w człowieka. No jest kregosłup, jak byk poszerzeniu łuku S1, krążek poczuł zew wolności. Nic tragicznego ale trochę trzeba nad tym popracować. Patrzę na kartę zabiegową...
Magnetronik, laser punktowy, ćwiczenia grupowe...
Pieczątka: "D".
Popatrzyłem na kolegę. 5 lat AWF. Sylwetka której spartanie mogliby zazdrościć i ruchy dzikiego kota.
-Ty, rozebrał cię chociaż?
-No wiesz, w zasadzie to nie.

Wyjaśnienie: oba te zabiegi mają tak naprawdę niewielką potwierdzoną skuteczność. Może w jednym, dwóch schorzeniach. Coraz częściej słychać głos pytający czy to aby nie placebo. Mimo to przepisywane są na masę. Kasa, kasa...
Co do ćwiczeń: takie ogólnousprawniające grupy ćwiczeniowe są dobre, jak ktoś ma bóle zwyrodnieniowe, z tak zwanej starości, bądź różnego rodzaju pomniejsze bóle mięśniowe, spowodowane długim czasem pracy za biurkiem, itp.
Człowiek musi się rozruszać porządnie, organizm resztę zrobi sam. W przypadku gościa, o którego mięśnie brzucha można złamać nadgarstek, potrzebne są mocno specjalistyczne i dosyć agresywne ćwiczenia, które doprowadzą kręgosłup do ładu. Ale to trzeba najpierw pacjenta obejrzeć.

I tak oto proszę państwa kończy się smutna i przydługa historia o tym jak pacjent jest załatwiany na masę, aby szybciej, na każdym możliwym kroku.
W obu przypadkach rzecz mogłaby się skończyć co najmniej źle. Kiedy pomyślę ilu ludzi trafia na lekarzy tego pokroju, ogarnia mnie przerażenie. W XXI wieku w ponoć cywilizowanym kraju, młodych ludzi leczy się metodami, które są przestarzałe od co najmniej 20 lat.
Skalę bajzlu w służbie zdrowia, widać dopiero kiedy się siedzi wewnątrz niej.

Chyba się wypisze z tego interesu.

służba_zdrowia

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 656 (738)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…