Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#38277

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swego czasu ciotka moja mieszkała, wraz ze swoją rodziną, w dużym mieście. Jednym z członków rodziny (kto wie, czy nie jednym z istotniejszych) był kotek.

Koty w centrum miasta mają dość ciężko - na dworze swobodnie nie pochodzą bo czyhają różne niebezpieczeństwa, ale jednak dobrze by było, żeby stwór kości rozprostował od czasu do czasu. Ciotka zamieszkiwała w paropiętrowym bloku (3 albo 4 piętrowym), który miał z tyłu podwórko - i na to podwórko wyprowadzała go na smyczy na szeleczkach.

"Spacer" z kotem to pojęcie dość umowne - kot zwierzę statyczne, czas życia dzieli rozsądnie w proporcjach 85% na sen, 14% na jedzenie i 1% na inne. Czasem proporcje te mogą być nieco zaburzone i na inne już czasu nie starcza. Temu jednak zwykle starczało, dlatego pewnego słonecznego dnia kotek leżał, obrgyzając leniwie trawę na podwórku, z ciotką, przyczepioną do niego niedługą smyczą, zajętą czytaniem książki.

Podwórko było przechodnie - dla znających nieco okolicę był to skrót do parku. Jednak od miejsca gdzie kot był wyprowadzany to było dobre 30-40 metrów od przejścia - lokacja wybrana z rozmysłem, gdyż pojawiali się tam ludzi z psami, więc lepiej nie kusić losu.

Tego dnia jednak skrótem wybrał się Pan wraz ze swoim psim towarzyszem. Towarzysz był bezstresowo chowany, bez kagańca i smyczy, natomiast Pan charakteryzował się krótko przyciętą fryzurą i gładkim, nieskalanym myśleniem czołem.

Przechodząc podwórkiem bystrym wzrokiem wypatrzył kotka siedzącego na smyczy. Wyraźny wysiłek umysłowy odbił się w jego oczach, a następnie szeroko uśmiechnięty pokazał psu ten widok, coś czule do niego mówiąc. Poinstruowany czworonóg momentalnie wystrzelił ujadając i zostawiając roześmianego Pana obserwującego tą niezwykle zabawną scenę. Pies podbiegł do kotka i rzucił się na niego praktycznie z miejsca.

Pierwsze uderzenie w pysk zatrzymało psa. Drugie było już zwiastunem problemów. Po trzecim zrobił błąd - odwrócił się zdziwiony do Pana. W tym momencie kot rzucił mu się na szyję wbijając pazurami w skórę. Bokser wrzasnął z bólu i zaczął uciekać - kot trzymał się jednak mocno. Gwałtowne zmiany kierunku spowodowały tylko tyle, że kot zsuwał się w kierunku jego ogona... W pewnym momencie wrzask przeszedł w ryk bólu - gdy pazury dosięgnęły okolic najważniejszych dla każdego mężczyzny (dodam jednak, że nie samych narządów, coby nie kulić się z bólu w przypadku wrażliwych czytelników).

W końcu kotek odpuścił - 1% jego czasu na czynności inne się wyczerpał, pies już nie miał ochoty na zabawę, Pan także przestał się śmiać.

- Do sądu to oddam, pani kot mi REPRODUKTORA zniszczył! - to usłyszała ciotka, od dyszącego z wściekłości Pana po tym całym zajściu.

podwórko

Skomentuj (60) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1054 (1106)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…