Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

makary

Zamieszcza historie od: 11 sierpnia 2012 - 11:19
Ostatnio: 22 września 2012 - 1:04
  • Historii na głównej: 2 z 2
  • Punktów za historie: 1626
  • Komentarzy: 9
  • Punktów za komentarze: 73
 

#38277

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Swego czasu ciotka moja mieszkała, wraz ze swoją rodziną, w dużym mieście. Jednym z członków rodziny (kto wie, czy nie jednym z istotniejszych) był kotek.

Koty w centrum miasta mają dość ciężko - na dworze swobodnie nie pochodzą bo czyhają różne niebezpieczeństwa, ale jednak dobrze by było, żeby stwór kości rozprostował od czasu do czasu. Ciotka zamieszkiwała w paropiętrowym bloku (3 albo 4 piętrowym), który miał z tyłu podwórko - i na to podwórko wyprowadzała go na smyczy na szeleczkach.

"Spacer" z kotem to pojęcie dość umowne - kot zwierzę statyczne, czas życia dzieli rozsądnie w proporcjach 85% na sen, 14% na jedzenie i 1% na inne. Czasem proporcje te mogą być nieco zaburzone i na inne już czasu nie starcza. Temu jednak zwykle starczało, dlatego pewnego słonecznego dnia kotek leżał, obrgyzając leniwie trawę na podwórku, z ciotką, przyczepioną do niego niedługą smyczą, zajętą czytaniem książki.

Podwórko było przechodnie - dla znających nieco okolicę był to skrót do parku. Jednak od miejsca gdzie kot był wyprowadzany to było dobre 30-40 metrów od przejścia - lokacja wybrana z rozmysłem, gdyż pojawiali się tam ludzi z psami, więc lepiej nie kusić losu.

Tego dnia jednak skrótem wybrał się Pan wraz ze swoim psim towarzyszem. Towarzysz był bezstresowo chowany, bez kagańca i smyczy, natomiast Pan charakteryzował się krótko przyciętą fryzurą i gładkim, nieskalanym myśleniem czołem.

Przechodząc podwórkiem bystrym wzrokiem wypatrzył kotka siedzącego na smyczy. Wyraźny wysiłek umysłowy odbił się w jego oczach, a następnie szeroko uśmiechnięty pokazał psu ten widok, coś czule do niego mówiąc. Poinstruowany czworonóg momentalnie wystrzelił ujadając i zostawiając roześmianego Pana obserwującego tą niezwykle zabawną scenę. Pies podbiegł do kotka i rzucił się na niego praktycznie z miejsca.

Pierwsze uderzenie w pysk zatrzymało psa. Drugie było już zwiastunem problemów. Po trzecim zrobił błąd - odwrócił się zdziwiony do Pana. W tym momencie kot rzucił mu się na szyję wbijając pazurami w skórę. Bokser wrzasnął z bólu i zaczął uciekać - kot trzymał się jednak mocno. Gwałtowne zmiany kierunku spowodowały tylko tyle, że kot zsuwał się w kierunku jego ogona... W pewnym momencie wrzask przeszedł w ryk bólu - gdy pazury dosięgnęły okolic najważniejszych dla każdego mężczyzny (dodam jednak, że nie samych narządów, coby nie kulić się z bólu w przypadku wrażliwych czytelników).

W końcu kotek odpuścił - 1% jego czasu na czynności inne się wyczerpał, pies już nie miał ochoty na zabawę, Pan także przestał się śmiać.

- Do sądu to oddam, pani kot mi REPRODUKTORA zniszczył! - to usłyszała ciotka, od dyszącego z wściekłości Pana po tym całym zajściu.

podwórko

Skomentuj (60) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1054 (1106)

#37635

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Idąc na studia miałem nadzieję, że ten rozdział mojego życia potrwa pięć, możliwie wspaniałych, lat. Jednak czy to z wrodzonej głupoty (wersja pedagogów z liceum i sporej części wykładowców na uczelni), czy z innych powodów (to moja opinia!) - pięć lat ostatecznie zamieniło się w osiem, na dodatek umiarkowanie radosnych.

Jak "pewna część" społeczeństwa, nie chciałem obarczać rodziny swoim utrzymaniem (słowa "większość" nie użyłem z rozmysłem, gdyż zdołałem poznać na tyle naturę ludzką żeby wiedzieć, że używając go wkroczyłbym na obszar zarezerwowany dla sci-fi). Dlatego starałem się od początku szukać pracy w zawodzie, w którym się kształciłem (dodam, że jest to pewien rodzaj rytmicznego stukania w klawiaturę, nazywany czasem programowaniem).

Początki były śmieszno-trudne - zarabiałem za godzinę pracy mniej niż ludzie smażący kotlety w Macu, natomiast wspominając poziom stresu, do dzisiaj czuję ból i pieczenie (uściślę jednak, że w okolicach oczu). Jednak po nieco ponad 2,5 roku pracy to tu, to tam, dostałem się do firmy, która wydawała mi się ogromnym krokiem w karierze - i zacząłem tam pracę jako młodszy coś tam coś tam.

Firma owa była w składzie permanentnego rozkładu za sprawą właściciela, który poróżnił się z załogą do tego stopnia, że prawie wszyscy doświadczeni pracownicy odeszli. Jak podaje jednak zasada podłapana z Comarchu, każdego programistę da się zastąpić skończoną liczbą studentów - i tej nowej regule zdawał się hołdować proces rekrutacyjny, który zakończył się moim przyjęciem.

Jednocześnie żeby poprawić morale, został wprowadzony system motywacyjny - co miesiąc pracownicy mogli wybierać kogoś technicznego, kto ich zdaniem zrobił najwięcej dla ich projektów (po godzinach, ponad swoje obowiązki itd). Osoba ta dostawała niewielką premię. Akurat ten system działa w dość dużej liczbie firm i jest to naprawdę skuteczne narzędzie. Nie chodzi tu o motywację do wyścigu szczurów, ale pozwala na docenienie pracownika po fakcie. Zresztą z ludźmi z tej firmy do dziś mam dobry kontakt (mimo że już nie muszą mi za to płacić - więc uznaję że relacje były całkiem szczere).

Ponieważ zostałem z miejsca wrzucony praktycznie na każdy odcinek biurowej rzeczywistości, dostawałem te nagrody praktycznie jako stały dodatek do pensji - dość powiedzieć, że kosiłem ponad 90% tych wyróżnień w ciągu roku.
Naturalną koleją rzeczy była zatem korekta wynagrodzenia - myśląc naiwnie i prostolinijnie wydedukowałem, że podwyżka mi się należy, skoro pracuję po godzinach i nad rzeczami, nad którymi nie muszę. Zwłaszcza że byłem wtedy osobą praktycznie najmniej zarabiającą w firmie, natomiast miałem ogromną motywację wewnętrzną (lubię swoją pracę i chyba odreagowywałem lata edukacji, gdy ciała pedagogiczne uznawały mnie za przygłupa i lenia).

Zebrawszy wszystko co się dało na temat mojej osoby, udałem się do pokoju, gdzie do Morty, Decimy i Nony przędących nici losu ludzi i świata dołączył Pan Prezes, przędący niezwykle cienką nić wypłaty.

Moja propozycja została odrzucona. Powód był bardzo prosty - PRACOWAŁEM ZA DOBRZE i dostałem zalecenie żebym pracował tak jak do tej pory. Dzięki temu będę dostawał co miesiąc premię i wyjdzie na to samo co podwyżka.

usługi IT

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 493 (599)

1