Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#38326

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Działo się to jakoś 3 miesiące temu. Byłam ze swoim chłopakiem w akademiku.
Nie znoszę zakupów. Jakichkolwiek. Ale że potrzeba pragnienia oraz głodu coraz bardziej mną zaczyna rządzić (i nim również), postanowiliśmy uciszyć bestie i zrobić porządne zakupy.

Cel obrany: najtańszy sklep, podobno tylko dla biedoty, jak to drzewiej się mówiło;)
Koszyk naładowany wszystkim, co trzeba, idziemy do kasy. Po drodze oczywiście kilka rozwrzeszczanych dzieci w wózkach i takich już chodzących, kilka niezdecydowanych kobiet, którym bardzo ciężko obrać kierunek i zwrot dalszego przemieszczania się po tym przybytku oraz emeryci, którzy robią zakupy, jakby jutro miała się zacząć III WŚ. Otwarte całe 3 kasy, ogonki kolejek zaczynają zawijać się już któryś raz z kolei. Gdyby zrobić zdjęcie z lotu ptaka wyglądałoby to pewnie jak ślimak, ale spoko. Stoimy i czekamy.

Kasjerki robią co mogą, ale kolejka się jakoś nie chce zmniejszyć, wręcz się powiększa. Część czekających zaczyna narzekać (najgłośniej emeryci, bo oni się śpieszą - kurka, gdzie niby??), część głośno wzdycha, jeszcze inni rozglądają się uważnie po innych towarzyszach niedoli. Norma.
A że było cholernie gorąco, duszno (bo klimy w tym sklepie nie uświadczysz) to jednej z pań się zemdlało. Akurat na mnie. Huk, jakiego narobiłyśmy zrobił na wszystkich piorunujące wrażenie. Dopiero po chwili, kiedy wyczołgałam się spod pani zauważyłam, że jest w ciąży (na oko 5-6 miesiąc). Nagle wokół zrobiło się pusto i nastała cisza. Ułożyłam ją w pozycji bezpiecznej, sprawdzając przedtem, czy przytomna i czy reaguje na słowa, dotyk. Stwierdzam, że nie i mówię do mojego, żeby dzwonił na pogotowie i opisał wszystko. I czekamy.

Nie, nie jest tak kolorowo. Emerytki podnoszą głos, że zrobiliśmy po to, aby ominąć kolejkę (wtf?!), jeszcze inni ze śmiechem szukają na suficie ukrytej kamery, dwóch osobników chyba z gimnazjum chce robić zdjęcia, żeby mieć się czym pochwalić w szkole. Mój chłopak rozgania gapiów, każe jednemu z mężczyzn wyjść na ulicę i wypatrywać karetki.

Czekamy jakoś 10 min, sprawdzam tętno - brak. Mózg na chwilę przestaje pracować, potem szybkie przypomnienie sobie lekcji PO z liceum i robimy razem z chłopakiem usta-usta, co jakiś czas sprawdzając, czy tętno i puls wróciły. Brak reakcji. Słyszę głosy ratowników, więc odsuwam się i pozwalam im działać. Na szczęście pani po chwili wróciła do świata żywych i została zabrana do szpitala.

Co w tym piekielnego? Po wszystkim, kiedy moje emocje znacząco opadły, chłopak opowiedział mi, jakie komentarze były wypowiadane pod moim adresem, a mianowicie:
- Nie tak się robi masaż serca - widziałem w telewizji!!
- Żebra jej połamie, dziecko jej zabije.
- Jakie to obrzydliwe, obcą kobietę całuje i to przy swoim facecie/swojej kobiecie!!
- K*rwa, nie mam jak zrobić zdjęcia, ta sz**ta mi zasłania (w domyśle ja)!
Na koniec usłyszałam od ratowników, że nasze starania naprawdę ją uratowały.

Na koniec: sama nie mam żadnego wykształcenia medycznego, kursów, itd. Ale tylko my dwoje próbowaliśmy pomóc, w naprawdę ogromnym stresie i jeszcze słuchając tak 'pomocnych' rad...

sklep i pewna pani

Skomentuj (43) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1210 (1312)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…