Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#38677

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kilka lat temu miałem dobrego kolegę. Tomka.

Wraz z kilkoma innymi osobami tworzyliśmy fajną paczkę. Ech... Młodość to piękny czas... kończy się zazwyczaj wtedy, gdy poszczególni członkowie paczki zakładają rodziny bądź wyjeżdżają na/po studiach.

Podobnie było z Tomkiem. Poznał, jak wtedy mówił, miłość swojego życia i z nią zamieszkał. Ok, nikt nie zamierzał im przeszkadzać. Po 3 miesiącach sami stwierdzili, że jednak to nie to i się rozstali. W momencie przypływu uczuć Tomaszek zakupił MSŻ psa. Rottweilera.

Panna wyniosła się sama, pies, półroczny, został z panem. Po tygodniu Tomek zaczął przebąkiwać, że szuka domu dla Baldura (dobre, pasujące imię:)), bo wyjeżdża na studia, a rodzina nie ma warunków dla takiego zwierza. No i że to musi być ktoś, kto poświęci temu psu dużo czasu, miłości i chyba kasy, bo coś z nim jest nie tak. Generalnie, sika jak najęty w domu, bez względu na to, czy był na spacerze czy nie. Mało je, może tęskni za panią i tak to się objawia - tak czy inaczej, on nie daje rady.

Dobra, coś poszukamy.

Umówiliśmy się na piwko u niego. Miałem zrobić kilka fotek psiska, zawsze to łatwiej zareklamować u potencjalnych chętnych za pomocą zdjęcia niż samym opisem. Wpadłem po południu.

Kiedy zobaczyłem, jak ten pies się go boi... Trząsł się na sam jego widok i uciekał w kąt, za telewizor. Dlaczego?!? Przecież Tomek nigdy nie był agresywny?!?

Wyszedłem na chwilę do toalety, jak to po piwie. Nie dokończyłem zamierzonej czynności nawet. Pisk, skowyt, odgłos uderzeń i darcie mordy "właściciela" pogonił mnie do pokoju.

Baldur leżał na grzbiecie, z rozpostartymi łapami, cały obsikany. Plama była tak z metrowa. A nad nim, z ciężkim butem (Martens), wytrząsał się Tomek.

- Widzisz? Mówiłem ci, że szcza jak debil, gdzie popadnie! Ma szczęście, że mam gościa, bo zaraz by to zlizywał!

Wyrwałem buta z łapy tego sqrwiela, syknąłem tylko:
- Nigdy więcej tego nie rób!

Wyszedłem, wstrząśnięty.

Na drugi dzień, około 19 - tej, przyjechałem do tego idioty z chętnym zająć się tym pięknym stworzeniem. Facet z dużą posiadłością, właściciel innego rottweilera. Cały dzień poświęciłem na znalezienie jak najlepszego miejsca dla poniewieranego zwierzaka. Udało się, teraz pies jest szczęśliwy (odwiedzam go czasami, kiedy jestem w okolicy). I jakoś nie szcza jak najęty i nie jest agresywny.

Na koniec, kiedy zabierałem psa od Tomka, ten rzucił wesoło:
- Dzięki stary, wiszę ci flaszkę!

Wal się, sam ją sobie wypij.

Tak, miałem kolegę.

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 907 (1009)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…