Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#38681

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
W poprzedniej historii wspominałam o tym, że ciotka mojego ojca zapisała mi w spadku mieszkanie. Odbyło się do 9 lat temu, około 2-3 lat temu ciotkę przeniesiono najpierw do prywatnego ośrodka opieki, a później ze względów na wysokie koszta i odległość trafiła pod opiekę MOPSu. Przez niemal cały ten czas mieszkanie stało nietknięte, zasyfione jakimiś szpargałami, bo dziadek i babcia na każdą wzmiankę o tym, że można wyremontować tą kawalerkę i wynajmować krzyczeli, że póki ciotka żyje to nic ruszać tam nie będziemy i nie ma mowy o żadnym remoncie.

Nie chciało nam się z nimi zbytnio użerać, więc więcej do tej sprawy nie wracaliśmy. Dziadkowie orzekli, żebyśmy się czynszem nie przejmowali, oni będą płacić, w końcu to mieszkanie siostry dziadka, a czynsz ledwo 130 złotych. Trzeba było już wtedy się nie zgodzić, ale przecież to rodzina, kto by pomyślał, że coś takiego własnemu synowi zrobią. A jednak stało się. Po roku, grudzień, tuż przed świętami, przyszła koperta od dziadków. Świetnie, pewnie jakaś kartka z życzeniami. Nic bardziej mylnego. Dziadkom znudziło się utrzymywanie mieszkania i wysłali nam kwitki z książeczki mieszkaniowej i podsumowanie: do stycznia mamy im oddać pieniądze za czynsz. O ile 130 złotych z groszami co miesiąc nie jest niczym strasznym, to dostać 12 kwitków opiewających na ponad 1,5tyś. złotych to już nie jest nic miłego. Szczególnie tuż przed świętami. Bo oni potrzebują na remont swojego domu!

Ojciec wysłał pieniądze, wszystko ładnie, pięknie. Dziadkowie stwierdzili, że... na czas remontu oni się wprowadzają do tej kawalerki! I my mamy im to wyremontować! Bo przecież mieszkanie moje nie ich. I już to, że ciotka nadal żyje w niczym nie przeszkadzało, po przecież oni nie będą mieli gdzie się przenieść.
Remont zrobiony, a cóż nam szkodzi, kiedyś i tak trzeba byłoby to zrobić, lepiej teraz i mieć spokój z ich strony. Po co mają wydzwaniać i wypłakiwać się, że nie mają gdzie mieszkać. Tak przynajmniej cisza jest i nie zatruwają człowiekowi życia.
Niestety, na tym się nie skończyło. Bo przecież mieszkanie małe, kawalerka, niecałe 30 metrów. Więc trzeba dzwonić średnio co miesiąc i płakać, że gości na raty trzeba przyjmować, bo wszyscy się nie mieszczą. Co z tego, że mieszkanie ciepłe, blok ocieplony, ciepła woda i toaleta jest (a w swoim domu nie mieli). Jest za małe przecież!

Koniec piekielności? Marzenia ściętej głowy. Pojechaliśmy w tym roku do nich na 50-cio lecie ich ślubu. Następnego dnia po imprezie nawet nie było żadnego dzień dobry, tylko od razu ciśnięcie mnie, że mam się decydować, czy będę tu mieszkać czy im sprzedaje (właścicielka mieszkania nadal żyje, wesoło prawda?). Oczywiście, jestem w połowie studiów, nie wiem jak mi się życie potoczy, ale mam się zdecydować. Bo oni chcą to mieszkanie kupić! Teraz, zaraz, natychmiast!
I jak tu żyć w zgodzie z rodziną...

rodzina

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 88 (126)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…