Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#38953

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jak wiadomo, każdy pracodawca chce zaoszczędzić jak może. Często gęsto - z tego powodu zatrudnia studenta na umowy śmieciowe. Wiadomo - nie trzeba odprowadzać składek za studenta poniżej 26 roku życia. Ludzie bardzo często nieświadomie podpisują takie śmieciowe umowy (a i nawet świadomie - bo praca bardzo potrzebna i godzą się na wszystko), które spełniają przesłanki umowy o pracę.

Pewnego razu pracowałam w takiej firmie. Jeszcze nie znałam się dobrze na prawie. Podpisałam umowę zlecenie.
Do jednych z moich obowiązków należało po pracy zajechać na pocztę z przesyłkami i wysłanie ich. Dostawałam na to pieniądze od asystentki szefa (malutka firma). Tyle, że prawie zawsze pieniędzy było za mało na wysłanie wszystkich przesyłek. Problemów nie robiłam, dokładałam ze swoich, a rano następnego dnia rozliczałam się z asystentką szefa.

Szefowa widząc, że sytuacja notorycznie się powtarza, oznajmiła mi, że jak nie starczy pieniędzy na wszystkie przesyłki, to mam nie dokładać z własnej kieszeni, tylko resztę przesyłek wysłać następnego dnia jak dostanę pieniążki od asystentki.

Jak kazano - tak zrobiłam. W związku z powyższym nie wysłałam danego dnia bardzo ważnej przesyłki i poszła ona następnego dnia... Szefowa jak dowiedziała się o tym, że ważna przesyłka nie wyszła - kazała mi zabrać swoje rzeczy i nie wracać. Czyli krótko mówiąc zostałam wyrzucona z firmy na zbity pysk za to, że prawidłowo wykonywałam swoje obowiązki.

Do domu wparowałam wściekła i postanowiłam, że tego tak nie zostawię. Zaczęłam studiować treść swojej umowy, kodeks pracy i rozporządzenia. W godzinę oświeciło mnie, że moja umowa zlecenie, tak na prawdę nią nie jest. Spełniała wszystkie przesłanki umowy o pracę. Stwierdziłam, że umowa śmieciowa jest beznadziejna - ani składek ani nic... Tylko zaliczka na podatek. A potem mogę sobie w brodę pluć w wieku podeszłym, że miesiąca mi do emerytury zabrakło...
W związku z tym poszłam do sądu, żeby uznano mi tą robotę jako umowę o pracę.

Bezdyskusyjnie wygrałam. Pracodawca został obciążony karą i musiał uregulować jeszcze składki i tym podobne. Zostałam zwolniona w Walentynki, a umowę miałam do końca lutego. Na umowie była podana stawka godzinowa netto. Pracodawca również był zmuszony mi zapłacić za pracę do końca lutego. Takie małe zadośćuczynienie, które opiewało na kwotę 1000 zł netto. Mnie to bardzo ucieszyło, bo żadne pieniądze piechotą nie chodzą.

Nie warto świadomego pracownika robić w balona

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 691 (733)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…