Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#39033

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Kilka lat temu mój dziadek leżał w szpitalu na nowotwór złośliwy. Lada dzień mógł dostać skrzydła od Św. Piotra.

Gdy tylko mama się dowiedziała o tym, pojechałyśmy odwiedzić mojego dziadka... Jego stan się pogarszał z godziny na godzinę. Mama nie mogła zostać na dłużej w odległej miejscowości, ponieważ musiała pracować. Nie mogła pozwolić sobie na dzień wolny, ponieważ miałyśmy kruchą sytuację. Były wakacje i postanowiłam, że ja zostanę na miejscu na dwie noce. Zatrzymałam się w najtańszym hotelu i siedziałam przy dziadku ile tylko było możliwe i pomagałam w czym tylko mogłam. A przede wszystkim byłam mu towarzyszyć, żeby wiedział, że nie jest sam. Zostawiłam mamie i innym członkom rodziny numer telefonu do hotelu, gdyby rozładowała mi się komórka, co też się z resztą stało.

Po wielogodzinnym pobycie w szpitalu postanowiłam się przejść po mieście, żeby ochłonąć i coś zjeść.

Gdy wróciłam do hotelu i odbierałam klucz do pokoju, recepcjonista powiedział mi, że był telefon do mnie i prosili, by przekazać, że dziadek zmarł. Zapytałam kto dzwonił- powiedział, że nie wie...

Rozpłakałam się jak dziecko, smętnie poszłam do pokoju hotelowego, podłączyłam telefon do ładowarki i zadzwoniłam do mamy z przykrymi informacjami... Popłakałyśmy sobie obie do słuchawki i umówiłyśmy się, że rano udam się do szpitala załatwić wszystkie formalności i uzyskać akt zgonu.

Jak zaplanowałam, tak też zrobiłam.
Rano zjawiłam się na oddziale i poczłapałam do dyżurki pielęgniarek. Powiedziałam, że jestem wnuczką takiego a takiego pacjenta i wczoraj dostałam informację, że dziadek nie żyje. W związku z tym chciałabym załatwić wszelkie formalności i zabrać rzeczy dziadka, które miał ze sobą w szpitalu.

Pielęgniarka zdębiała. Nie wiedziała jak się odezwać. Po prostu mnie złapała za dłoń jak małe dziecko i poprowadziła do sali, na której leżał dziadek.
Gdy go zobaczyłam oniemiałam. Dziadek żył. Na chwilę momentami odzyskiwał tylko przytomność.

Ktoś wieczorem ponoć zadzwonił do szpitala, zapytał o dziadka i się nie dogadał. Pomyślał, że dziadek zmarł. Poszła fama po całej rodzinie i doszła również informacja do mnie poprzez telefon na recepcję hotelową. Nie wiem kto to był i zrobił takie zamieszanie, bo numer telefonu zostawiłam wszystkim członkom rodziny, którzy wiedzieli o stanie dziadka i odwiedzali go na zmianę...

Sytuacja była dla mnie stresująca ogromnie. Przerosła mnie na pewien sposób. Stwierdziłam, że nie wytrzymam i chciałam wracać do domu. Posiedziałam z dziadkiem jeszcze kilka godzin i zdążyliśmy się pożegnać, już na zawsze... Przebaczyliśmy sobie wszystko, przeprosiliśmy siebie wzajemnie i rozstaliśmy się w łzach. A wszystko na raty, ponieważ tracił co chwilę przytomność i odzyskiwał.

Po tym pożegnaniu spakowałam się i wróciłam do domu. Tego samego wieczoru bezpośrednio ze szpitala zadzwonili do mojej mamy i powiadomili ją, że dziadek przed chwilą zmarł... Tym razem na prawdę...

Dwa razy przeżywać śmierć jednej osoby.

Skomentuj (1) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 92 (194)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…