Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#39137

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dokładnie 9 i pół roku temu moi rodzice mieli wypadek samochodowy. Bardzo poważny. Na śliskiej nawierzchni auto wpadło w poślizg, obróciło się i dachowało. Mama trafiła na 2 miesiące do szpitala, sparaliżowana od szyi w dół, dopiero po szeregu operacji, po prawie 2 latach zaczęła uczyć się chodzić. Tata (kierowca) wyszedł z wypadku dużo lepiej - miał uszkodzony kręgosłup, ale nie rdzeń, w związku z tym po tygodniu, w gorsecie był w domu, wychodził po zakupy, etc. I to był jego błąd.

W czasie gdy Mama była w szpitalu jeszcze, ja spędzając u niej po 8-10 godzin na dobę, biegnąc ze szpitala do domu i później do szkoły, ze szkoły do szpitala, ogółem koło bez czasu na sen, złapałem jakąś infekcję, grypę czy coś (wypadek był w styczniu, więc zima w pełni). Mamy w domu nie było, a my, faceci na lekach to się znać nie bardzo znaliśmy. Jak gorączka dobiła do 40 stopni, zawlokłem moje 4 litery do naszej małomiasteczkowej przychodni. Wiadomo - wszyscy wszystkich znają, tyle że ściąłem w tym czasie włosy - z takich do ramion na króciutkie i przerzuciłem się z okularów na soczewki. Nawet rodzina mnie nie bardzo poznawała. To celem wyjaśnienia tego co było piekielne.

Siedzą babcie (jak zwykle) i debatują. O czym? No, jak to o czym? O innych.
Babcia 1: A słyszałyście, że ten Xxx (mój Tata), syn tego Xxx (śp. Dziadek) to miał wypadek z tą kobitą swoją?
Babcia 2: No. I jej podobno nogę odcięli! A z samochodu jej nie można było wyciągnąć!
Babcia 1: Ale widziałaś pani? Ona ledwo żyje, ponoć tylko maszyny ją podtrzymują, a jemu nic nie jest! I se łazi po chlebek. Chyba mu to na rękę, że jej nie ma w domu.
Babcia 3: NO BO ÓN TO SIĘ CHCIOŁ ROZWIEŚĆ! INO ÓNA TAKO KATOLICZKA I NIE CHCIOŁA MU DAĆ ROZWODU.

Tutaj miarka się przebrała, ale ja byłem bardzo miłym młodzieńcem.

Blee: Ale to nieprawda przecież.
Babcia 3: A co się GÓWNIORZU wtrącosz? Nie twoje sprawy!
Babcia 2: Już my wiemy lepiej, co się stało i czemu.
Blee: Tylko, że tak się składa, że to moi rodzice.

Po minucie poczułem się jak Jezus. Babcie cudownie ozdrowiały i czerwoniutkie na twarzach wybiegały z przychodni.

Właśnie dlatego nie lubię jeździć do moich rodziców na wieś. Bo nie każdą plotkę mogę zweryfikować, a czasem człowiek mimowolnie przyjmuje to, co usłyszy. I później się rodzą takie "kwiatki".

Moher komando w przychodni

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 824 (866)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…