Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#39154

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Mój syn, 6-latek poszedł do 1 klasy. Chłopak zaradny, klasa rówieśników, wierzyliśmy że sobie poradzi, że będzie wszystko dobrze.

Dzieci ze szkołą obeznani, gdyż przed wakacjami odbyła się integracja z klasą, dyrekcją, szkołą, salą, zasadami.
1 dzień szkoły, wszyscy odświętni z rogami obfitości, wesołe przedstawienie, krótka rozmowa z nauczycielem i do domu. OK.

Dzisiejszy ranek...
Wg. ustaleń, dzieci czekają z rodzicami na boisku, aż odbierze ich nauczycielka i razem z nią idą do sali.

Ponieważ rano idę wcześniej do pracy, młodego przed 8 zaprowadził mąż, dzwoni do mnie o godz. 8.05.

Co się okazało?

Na 15 szt. dzieci, 8 matek się poryczało. Ale jak?! Zaczęły szlochać, płakać i jedna wpadła w jakąś panikę.
No, a dzieci? Widząc płaczące mamy... popłakały się i wystraszyły! U dzieci lawinowo, jeden płacze pod wpływem drugiego. Ogólna panika i histeria... Najbardziej na ból matek reagowały dziewczynki, chociaż chłopcy też. 1 dziewczynka i 3 chłopaków trzymało się dzielnie, ale pytali "co się stało?". Moje dziecko nie płakało, ale jak mówi mąż, odechciało mu się wszystkiego.

Ja rozumiem, jest to wielki krok dla dziecka, nowe doświadczenie, a dla rodziców ciężkie przeżycie. Tylko tak sobie myślę, po co ten strach i zwątpienie? Mieli czas i okazję się do szkoły "przybadać".

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 653 (739)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…