Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#39202

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Opowieść o tym, jak głupi potrafią być ludzie...

Szukaliśmy z narzeczonym biura do wynajęcia. Znaleźliśmy. Parter domku, do dyspozycji kawałek ogrodu, miód malina - tylko mały remont trzeba zrobić, żeby wyglądało bardziej reprezentacyjnie. Właściciel równy gość, zgodził się na remont i pokrycie kosztów niektórych materiałów (np okna). Pomagał, na kawę zapraszał, żadnych problemów nie robił... Póki co biuro stało puste ale płaciliśmy już panu czynsz, coby można się było powoli urządzać.

W międzyczasie były rozmowy o umowie. Narzeczony polecił spisanie umowy swojemu adwokatowi, żeby w 100% zgodna z prawem była i zabezpieczała interesy obydwóch stron. Do biura zdążyliśmy wstawić blaszaną szafę i drukark,ę bo nie było gdzie ich dać, a i tak miały trafić do biura. Podpisanie umowy się jednak jakoś przedłużało, bo panu ciągle jakiś zapis nie pasował.

Atmosfera przez to robiła się coraz bardziej niezrozumiała. Pan marudzi że ten paragraf i ten i ten wypada, negocjujemy nowe zapisy, wracamy do pana z poprawioną umową, znów coś nie pasuje - tym razem jego własne wcześniejsze zapisy są złe i kompletnie nie do przejścia - i tak kilka razy.

Ostateczne spotkanie i kolejne negocjacje.
Przyszliśmy, tym razem by nie tracić więcej czasu na bzdury, punkt po punkcie przeanalizowaliśmy umowę, zmieniając kolejne paragrafy. Ostatecznie pan uznał że taka umowa może być ale nie ma nic o sprzątaniu. Dla nas żaden problem dopisać, pan miał pomyśleć i napisać jak dokładnie ma brzmieć ten punkt i zadzwonić następnego dnia. Mija dzień, dwa, pan się nie odzywa...

Narzeczony jedzie do niego i pyta co z umową. Pan się zdenerwował, uznał, że wcale nie zależy nam na podpisaniu umowy i on rezygnuje z wynajmu. Przy próbie przetłumaczenia mu do rozumu pan jak zdarta płyta powtarza że najważniejsza jest umowa, a my nadal nie usiedliśmy do tej umowy. Na moje pytanie co w takim razie robiliśmy przez te wszystkie rozmowy, pan odpowiada "Nic nie robiliśmy!"
Przy tym wypominał nam raz po raz, że nie zapłaciliśmy mu czynszu za sierpień.

Dlaczego? Bo pan nie chciał przyjąć pieniędzy bez podpisanej umowy, której to sam podpisać nie chciał, bo jego zdaniem umowa była jednostronna, a narzeczony go tą umową próbował we własne interesy wciągnąć (WTF??)

Twierdził jeszcze, że nie może tak być, że firma to "Sp z o.o. Sp. K" bo to przecież 2 firmy, a on wynająć może tylko jednej. On nie chce w swoim lokalu 50 firm... Na przykładzie samochodu z doczepioną przyczepką próbowaliśmy wyjaśnić panu, jakie są zależności między dwiema firmami i że to jest tylko forma prawna. Nie dotarło, to dwie firmy i on nie wynajmie albo chce więcej pieniędzy.

Ok, uznaliśmy że dobrze się stało, bo po co męczyć się tak z idiotą przez cały wynajem??

Kilka dni później dostaliśmy od właściciela pismo. Właściwie pan zaszczycił nas kopią pisma, które wysłał do Urzędu Skarbowego. Napisał on mianowicie, że w związku z tym że ten, taki i owaki człowiek (mój narzeczony) zapłacił czynsz tylko za czerwiec i lipiec, natomiast nie zapłacił czynszu za sierpień (tego czynszu, którego przyjąć nie chciał, bo nie ma umowy), unika rozmów o umowie(???), próbuje go wciągnąć we własne interesy(???!!!), on nie podpisze umowy i każe do końca miesiąca zabrać rzeczy.

Próbowałam Panu uświadomić, że w gruncie rzeczy sam na siebie doniósł, bo US generalnie ma gdzieś jaką osobą jest mój narzeczony, natomiast pobieraniem czynszu bez umowy już się pewnie zainteresuje, acz tłumaczenia te spełzły na niczym.

Odbiór rzeczy.
30.08 dzwonię do pana by uprzedzić, że następnego dnia zabiorę z biura drukarkę, a szafę najpewniej w sobotę. Mam klucze do biura, stoją tam tylko nasze rzeczy więc nie przewidziałam problemu...

(J) - ja, (P) - pan

(P) Niczego nie wydam!
(J) Ale... jak to pan... NIE WYDA???
(P) Nie wydam i koniec! Nie pasuje mi ten termin, bo mnie nie będzie, poza tym musimy usiąść do rozmowy (znowu???), spisać oświadczenie i dopiero wtedy będziecie mogli zabrać rzeczy wszystkie razem.
(J) Przecież mam klucze, jutro tylko tam wejdę, zabiorę drukarkę, zamknę i tyle, jaki problem?
(P) Taki, że nie wydam! Oświadczenie musimy napisać!
(J) Jakie znowu oświadczenie? Przecież to są nasze rzeczy i mamy prawo je odebrać.
(P) Do niczego nie macie prawa, nie wydam!
(J) To jak mamy je odebrać? Sam pan pisał w piśmie do US, że mamy je odebrać do końca miesiąca.
(P) Wie pani, ja ugodowy jestem (!), w poniedziałek o 17:00 przyjedzie pani z narzeczonym, spiszemy oświadczenie i wszystko zabierzecie.
(J) A mogę być to ja sama? Narzeczony będzie wtedy w Niemczech i na pewno nie przyjedzie.
(P) Nie, ma być narzeczony, bo to on wynajmował biuro, pani niczego nie wydam!

Dalej rozmowa w tym stylu. Próbowałam panu przetłumaczyć, że przecież w weekend mając klucze wszystko zabierzemy, w poniedziałek jak on chce, możemy zrobić zdanie lokalu i przekazanie kluczy, pan ma szybko pusty lokal i może szukać spokojnie nowego najemcy. Nie i koniec, poniedziałek 17:00 i żaden inny termin, przy tym narzeczony musi być!
Argument miał taki, że teraz on tu rządzi i on stawia warunki.

Ostatecznie mamy prawie 5 września, szafa i drukarka nadal w lokalu, bo pan mi nie wyda, a do powrotu narzeczonego on czekać nie zamierza (13.09), klucze u nas, my nie mamy rzeczy, pan nie może wynająć lokalu innym...

Na złość babci odmrożę sobie uszy...

I co z takim zrobić? Nawet adwokat ma zgryz...

wynajem biura

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 602 (658)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…