Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#39236

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sporo już lat temu miałem drobny wypadek. Przebywając w jednym z nadmorskich miast na działce u znajomych, obciąłem sobie kawałek palca. W sposób dość absurdalny - siedziałem na składanym krzesełku, trzymając rękę pod siedzeniem. Krzesełko w pewnym momencie postanowiło wykorzystać fakt bycia składanym ;-))
Mój palec znalazł się pomiędzy krzyżującymi się wspornikami z płaskownika.

Kiedy już uświadomiłem sobie, że opuszek palca utracił kontakt z resztą ciała, a koniec kości radośnie wygląda na świat (na szczęście kość nienaruszona, cięcie ją tylko musnęło, co okazało się później), owinąłem palec jakąś szmatą i (razem ze znajomymi) ruszyłem do szpitala. Po paru kilometrach dotarliśmy do celu. Nie był to spacer, który najlepiej wspominam...
Zabawa dopiero się zaczynała.

Przed pokojem zabiegowym (czy jak to się tam prawidłowo nazywa), do którego mnie skierowano, czekała spora kolejka.
O dziwo, pacjenci czekający na jakieś planowe zabiegi/zastrzyki, itp. widząc przesiąknięta krwią szmatę na ręce, sami zaproponowali żebym wszedł bez kolejki. Spróbowałem...
Sympatyczna Pani Pielęgniarka (SPP), przypominająca nieco mastiff'a, powitała mnie basowym:

(SPP): BYŁ PAN ZAPISANY? NIE, TO PROSZĘ CZEKAĆ!!!.

Rzeczywiście, powinienem przecież zapisać się PRZED wypadkiem. Mój błąd - nie pomyślałem ;-)

Czekam. Przede mną wchodzą ludzie, którzy nie ośmielili się odnieść obrażeń w sposób nieplanowany.
Wreszcie, kiedy kałuża krwi na podłodze korytarza urosła do odpowiednich rozmiarów, SPP łaskawie zaprosiła mnie do gabinetu, pytając "Co się stało?".
Popełniłem kolejny błąd - zamiast zdać szczegółowy raport, ośmieliłem się odwinąć szmatę z palca. SPP wyraziła dezaprobatę głośnym

(SPP): PYTAM co się stało!

Na szczęście raczyła jednak zerknąć na prezentowany okaz. Po dokonaniu oględzin, wyraziła swoją, jakże profesjonalną opinię.
(SPP): Na to to chyba tylko jakaś maść? Panie doktorze!!!
Pan Doktor (PD) podszedł.
(PD): Czy pani żartuje? Do szycia, natychmiast. Proszę się położyć, zaraz znieczulimy i zszyjemy.

To powinien być koniec. Ale niestety...

Znieczulenie podane, PD szyje. Ból coraz większy, zęby zaciśnięte i czekamy na koniec.
PD jest jednak troskliwy.

(PD): Boli?
(Ja): Boli!
(PD): Bardzo boli?
(Ja): Jakoś wytrzymam.
(PD): Na pewno? Bo teraz muszę mocno naciągnąć skórę, żeby zakryć ranę.
(Ja): A mam jakiś wybór?
(PD): Nie, właściwie to nie bardzo.

Kilka niezapomnianych minut, wargi pogryzione do krwi (o mało też nie wymagały szycia), ale upragniony koniec nadszedł.

(PD): Cały czas bolało?
(Ja): Tak, bardzo mocno (może określiłem to nieco bardziej dosadnie).

i tutaj kwiatek:

(PD): Siostro! Coś jest z tym znieczuleniem. Już CZWARTY pacjent dzisiaj narzeka!


Mało piekielnie? Może, ale co gdyby trafił tam pacjent z czymś bardziej bolesnym od mojego paluszka?

służba_zdrowia

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1145 (1185)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…