Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#39241

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w firmie wyposażającej serwisy samochodowe.
Historie z konieczności muszą być ogólnikowe - nie chciałbym, żeby ktoś od razu rozpoznał opisywanych klientów.

Sprzedaliśmy kiedyś rozbudowane urządzenie diagnostyczne. Znanej niemieckiej marki, której jesteśmy dystrybutorem.
Urządzenie posiadało część mechaniczną, instalację elektryczną, elektronikę sterującą oraz komputer PC do wyświetlania, obróbki i drukowania (na zwykłej, ogólnodostępnej drukarce) danych.
Ważna sprawa - sprzedany egzemplarz był używany do testów, o czym klient (K) został poinformowany (zapis w umowie) i otrzymał stosowny (wysoki) rabat.

Urządzenie zamontowaliśmy. W pierwszym tygodniu - wszystko super, klient zadowolony.
Początek drugiego tygodnia - telefon z firmy, żebym udał się na miejsce montażu, ponieważ urządzenie "kompletnie nie działa". I tyle. Nic więcej od klienta dowiedzieć się nie dało. Po prostu "nie działa". OK, jadę.

Od progu witają mnie wrzaski (dosłownie, nie przesadzam) w stylu:
(K): Co za g*** mi sprzedaliście, miało być dobre, niemieckie, ja tyle zapłaciłem, a to nie działa. Nic nie można zrobić!
(Ja): Ale na czym konkretnie polega problem?
(K): Nie drukuje....

OK, co prawda pojęcie "kompletnie nie działa" jest tu może na wyrost ale fakt pozostaje faktem - brak jednej z istotnych funkcji.
Włączam komputer sterujący i od razu pojawia się komunikat o zużytych pojemnikach z tuszem. Pokazuję klientowi.

(K): Ale ja mało co drukowałem.
(Ja): Ale urządzenie było używane do testów, w momencie sprzedaży drukowało prawidłowo, otrzymał pan duży rabat (pewnie starczyłoby na jakieś 200 - 300 pojemników tuszu).
Dodatkowo, producenci drukarek z reguły montują w nich "tusze rozruchowe", wystarczające na bardzo krótko.
(K) A mnie to g** obchodzi.

Udało mi się zachować spokój (z trudem) i nie wyjaśnić (K) moich zapatrywań na tę kwestię. Dzwonię do biura, przedstawiam sprawę. Urządzenie sprawne (o awarii trudno mówić), wezwanie serwisu niespecjalnie uzasadnione, skończyły się tylko tusze, klient żąda nowych. Chwila zastanowienia, decyzja szefa - wyślemy nowe tusze, szkoda awantury o 100 złotych. Mnie pasuje - nie muszę się wykłócać. Tusze obiecane, klient zadowolony.

Tusze zostały wysłane tego samego dnia. Paczka doszła następnego. Klient dzwoni. Urządzenie nie działa. Jadę. Dojeżdżam. Czasoprzestrzeń zatacza pętle.
Od progu witają mnie wrzaski (dosłownie, nie przesadzam) w stylu:
(K): Co za g*** mi sprzedaliście, miało być dobre, niemieckie, ja tyle zapłaciłem, a to nie działa. Nic nie można zrobić!
(Ja): Ale na czym konkretnie polega problem?
(K): Nie drukuje....

Sprawdzam kilka rzeczy, zaglądam do drukarki. Tusze włożone ODWROTNIE, na siłę! Zaczepy mocujące wyłamane. Taśmy zabezpieczające nie zdjęte.
Pokazuje klientowi. Nagle odmiana - klient robi się grzeczny, proponuje kawę i pyta, czy możemy coś poradzić. Tłumaczy, że tusze wymieniał znajomy informatyk (!) a on tam nawet nie zaglądał. OK, mogę zrozumieć. Szkoda, że od wejścia wrzeszczał ale nie jestem drobiazgowy. Taśmy zdjęte, zaczepy związane "na drucik" drukarka uruchomiona. Radzę klientowi pomyśleć o kupnie nowej drukarki (dosłownie za 200 - 300 złotych - mówimy o prawdopodobnie ok. 200 wydrukach na rok). Wszytko OK.

Miesiąc spokoju. Znowu ten sam klient. Urządzenie nie działa. Ponownie, przez telefon nie da się nic dowiedzieć. Kolejna wycieczka (po raz trzeci 120 km w jedną stronę).

Ponowne zakrzywienie czasporzestrzeni (tzn. identyczne wrzaskliwe powitanie jak poprzednio).
Jednak problem jest inny - na ekranie napis "BRAK POŁĄCZENIA Z URZĄDZENIAMI".
Uff, wreszcie nie drukarka. Sprawdzam ustawienia portów, zasilania podzespołów, konfigurację transmisji danych. Nic. Pewnie awaria sprzętowa.
Otwieram obudowy. Po zdjęciu 4 osłon (!) uzyskuję do przewodu komunikacyjnego. Tzn. powinienem uzyskać. Bo przewodu nie ma. Zdematerializował się. Zniknął. Krowa go zjadła (dziwne, nie był zielony ;-). Wołam klienta, pokazuję w czym rzecz.

(K): Pewnie od razu nie było.
(Ja): Niemożliwe, urządzenie działało, prawda?
(K): No prawda.
(Ja): Ktoś tu zaglądał?
(K): Znajomy informatyk.

Para poszła mi uszami.

(Ja): Można wiedzieć w jakim celu?
(K): Nie wiem, ale przeglądał wszystkie komputery w serwisie bo instalował czytniki kodów paskowych.

Nie trudno zgadnąć co dalej...

(Ja): Mogę zobaczyć te czytniki?
(K): Nooo, a po co?
(Ja): Myślę, że zaraz pan zobaczy.

TAK! Już drugi z obejrzanych czytników podłączony był charakterystycznym kablem RS-232, z naklejonym logo producenta naszego urządzenia.

Klient ponownie włączył "tryb uprzejmości", poczęstował kawą i podziękował. Mam nadzieję, że znajomy informatyk też usłyszał parę ciepłych słów.

Piekielni byli chyba obydwaj panowie - informatyk z awansu społecznego i właściciel serwisu, przekonany, że najlepiej zacząć od wrzasków.

usługi

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 591 (633)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…