zarchiwizowany
Skomentuj
(4)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Historia wydarzyła się na początku kwietnia w jednym z większych polskich miast. Otóż mieszkam w wieżowcu, gdzie na piętrze znajdują się trzy mieszkania.
Tego dnia miała przyjechać do mnie dziewczyna. Nazwijmy ją Ania. Dzień wcześniej poinformowała mnie, że będzie najwcześniej o godzinie siódmej rano. Śpię sobie w najlepsze, aż tu nagle dzwonek do drzwi. Patrzę na zegarek, a tam godzina piąta. Stwierdziłem, że oleję sprawę, bo było za rano na wizyty, a wiedziałem, że Ania dałaby znać telefonicznie, że będzie szybciej. Niestety dzwonek nie miał zamiaru przestać dzwonić. Zwlekam się więc z łóżka. Otwieram drzwi, a tam sąsiadka z mieszkania obok. Jest to typowy moher, który za cel główny obrał sobie nawracanie wszystkiego, co się rusza.
[S] Sąsiadka
[J] Ja
[S] O, a Ty jeszcze nie gotowy?!
[J] Na co gotowy?
[S] Jak to na co?! Dziś nasza kolej sprzątania kościoła!
[J] Yyy...
[S] Dobrze, poczekam chwilę. Tylko się pospiesz z ubraniem się!
I tu próbuje wepchnąć się do mieszkania. Zagradzam drogę.
[J] Nigdzie nie idę!
[S] Oj, idziesz! Za późno, ksiądz już wie!
[J] Nie obchodzi mnie to! Dobranoc!
I zamykam drzwi przed nosem.
Kładę się z powrotem spać. Zasypiam od razu. Po jakimś czasie budzi mnie donośny głos z klatki schodowej. Patrzę na zegarek. 7:15. Zwlekam się z łóżka i patrzę przez wizjer. Na klatce jest Ania i poranna sąsiadka, która prowadzi monolog. Otwieram więc drzwi.
[S] I widzisz kochanieńka, ja tu staram się być miła, chciałam pokazać mu (tu pokazuje na mnie) Boga! A On co?! Nie chciał pomóc sprzątać kościoła. Ja to musiałam przełożyć na późniejszą godzinę przez niego!
[J] Ale...
[S] Nie przerywaj mi! Widzisz kochanie (tu zwraca się do Ani) jak to jest! Młodzież już nikogo nie szanuje!
Ania cały czas przytakuje. Sąsiadka więc się rozkręca.
[S] Ale Ty pewnie jesteś inna i mi pomożesz, co? Ładnie udekorujemy i posprzątamy kościół, żeby Bóg był szczęśliwy!
Ania przytakuje ponownie.
[S] Świetnie! Jest jeszcze nadzieja w tej młodzieży!
[J] Ale, proszę pani...
[S] Ty się nie odzywaj! Za dużo już mi popsułeś nerwów! Ja idę teraz Tereni powiedzieć, że mamy pomoc! Idziesz ze mną, kochanieńka?
[J] Pani się nie produkuje, Ania nie zna języka polskiego.
Aniu, chodź, zjemy śniadanie (w innym języku).
Wchodzimy z Anią do mieszkania i zamykamy drzwi. Patrzę jeszcze przez wizjer. Sąsiadka chyba w ciężkim szoku, bo stała w tym samym miejscu.
Wytłumaczyłem wszystko Ani i mieliśmy dobre humory do końca dnia.
Tego dnia miała przyjechać do mnie dziewczyna. Nazwijmy ją Ania. Dzień wcześniej poinformowała mnie, że będzie najwcześniej o godzinie siódmej rano. Śpię sobie w najlepsze, aż tu nagle dzwonek do drzwi. Patrzę na zegarek, a tam godzina piąta. Stwierdziłem, że oleję sprawę, bo było za rano na wizyty, a wiedziałem, że Ania dałaby znać telefonicznie, że będzie szybciej. Niestety dzwonek nie miał zamiaru przestać dzwonić. Zwlekam się więc z łóżka. Otwieram drzwi, a tam sąsiadka z mieszkania obok. Jest to typowy moher, który za cel główny obrał sobie nawracanie wszystkiego, co się rusza.
[S] Sąsiadka
[J] Ja
[S] O, a Ty jeszcze nie gotowy?!
[J] Na co gotowy?
[S] Jak to na co?! Dziś nasza kolej sprzątania kościoła!
[J] Yyy...
[S] Dobrze, poczekam chwilę. Tylko się pospiesz z ubraniem się!
I tu próbuje wepchnąć się do mieszkania. Zagradzam drogę.
[J] Nigdzie nie idę!
[S] Oj, idziesz! Za późno, ksiądz już wie!
[J] Nie obchodzi mnie to! Dobranoc!
I zamykam drzwi przed nosem.
Kładę się z powrotem spać. Zasypiam od razu. Po jakimś czasie budzi mnie donośny głos z klatki schodowej. Patrzę na zegarek. 7:15. Zwlekam się z łóżka i patrzę przez wizjer. Na klatce jest Ania i poranna sąsiadka, która prowadzi monolog. Otwieram więc drzwi.
[S] I widzisz kochanieńka, ja tu staram się być miła, chciałam pokazać mu (tu pokazuje na mnie) Boga! A On co?! Nie chciał pomóc sprzątać kościoła. Ja to musiałam przełożyć na późniejszą godzinę przez niego!
[J] Ale...
[S] Nie przerywaj mi! Widzisz kochanie (tu zwraca się do Ani) jak to jest! Młodzież już nikogo nie szanuje!
Ania cały czas przytakuje. Sąsiadka więc się rozkręca.
[S] Ale Ty pewnie jesteś inna i mi pomożesz, co? Ładnie udekorujemy i posprzątamy kościół, żeby Bóg był szczęśliwy!
Ania przytakuje ponownie.
[S] Świetnie! Jest jeszcze nadzieja w tej młodzieży!
[J] Ale, proszę pani...
[S] Ty się nie odzywaj! Za dużo już mi popsułeś nerwów! Ja idę teraz Tereni powiedzieć, że mamy pomoc! Idziesz ze mną, kochanieńka?
[J] Pani się nie produkuje, Ania nie zna języka polskiego.
Aniu, chodź, zjemy śniadanie (w innym języku).
Wchodzimy z Anią do mieszkania i zamykamy drzwi. Patrzę jeszcze przez wizjer. Sąsiadka chyba w ciężkim szoku, bo stała w tym samym miejscu.
Wytłumaczyłem wszystko Ani i mieliśmy dobre humory do końca dnia.
wieżowiec
Ocena:
325
(383)
Komentarze