Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

prawiebezprzerwy

Zamieszcza historie od: 21 kwietnia 2011 - 20:13
Ostatnio: 19 marca 2015 - 22:51
  • Historii na głównej: 9 z 24
  • Punktów za historie: 11716
  • Komentarzy: 18
  • Punktów za komentarze: 113
 
zarchiwizowany

#45589

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Dziś miałem wizytę ,,duszpasterza". Czemu w cudzysłowie? Dlatego, że nie zasługuje on, żeby tak go nazywano.

Dzwonek do drzwi. Otwieram. Dwójka ministrantów ze standardowym pytaniem: Czy przyjmuje pan księdza?
Wróciłem niedawno z wyjazdu świątecznego i nie bardzo orientowałem się kiedy księżulo będzie chodzić. Nie przyjmuję nigdy kolędy, ale pod wpływem impulsu się zgodziłem. A nóż nie będzie tak źle. Poszedłem do sąsiadki po wodę święconą i jakiś krzyż. Niech chociaż coś będzie.
No i wchodzi ksiądz. Zaczyna śpiewać, modlitwa i siada. Pyta się co i jak- norma. Wszystko zajęło mu 5 minut. Nastała cisza. On siedzi i nie chce wstać. I wtedy wpadło mi do głowy: no przecież koperta! Mówię mu, że niestety, ale nie spodziewałem się wizyty i nie wypłaciłem z bankomatu pieniędzy. Cóż zrobił księżulek? Wyjął z torby laptopa, podłączył Internet (taki przez USB) i sucho rzecze:

[k]siądz: Jaki bank?
[j]a: co?
[K]: No jaki bank się pytam? Przelew zrobimy na konto parafii. Jestem przygotowany na wszelkie problemy.

Kazałem mu natychmiast wyjść. Bardzo szybko opuścił mieszkanie złorzecząc, że będę przeklęty.

księża

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 217 (463)
zarchiwizowany

#45016

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia opowiedziana przez znajomego ochroniarza w supermarkecie w Holandii. Zdarzyła się ona rok temu przed Wigilią. Ważne jest to, że w.w. sklep jest położony bardzo blisko firmy zajmującej się jakąś gałęzią przemysłu. Sklep ten był jednym z nielicznych w okolicy, gdzie można było kupić żywe karpie. Na środku marketu znajdował się wielki basen, w którym pływały ryby. Brało się je samodzielnie do wiader lub reklamówek, a przy kasie były ważone. No i razu pewnego kolega dostał zgłoszenie. Grupa ludzi zapakowała prawie cały basen karpi do wózków i uciekła bez płacenia. No to ochrona za nimi. Znajomy znalazł ich koło niewielkiego kanału blisko firmy. Wywiązała się rozmowa:

[k] kolega
[z] jeden ze złodziei

[k] Proszę natychmiast o zwrot ryb! Policja już jedzie.
[z] Jak śmiecie tak je torturować?! Im trzeba zwrócić wolność!
[k] Nie będę dyskutować. Proszę o dobrowolne pójście ze mną.
[z] Wszyscy powinni żyć! Nawet ryby! Wolność karpiom!

I wypuścił wszystkie wprost do kanału.

Wszyscy mamy prawo do życia, tak? Wiecie ile żyły karpie w tym zatrutym przez odpady przemysłowe zbiorniku? Podobno nie dożyły nawet Wigilii.
Nie ma co, obrońcy zwierząt z powołania.

Nederland

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 226 (270)
zarchiwizowany

#43346

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Klasa maturalna. Wiele fantastycznych wspomnień. Zawsze jednak zdarzy się ktoś, kto człowieka dobija przed maturą. W tym przypadku tym kimś była nauczycielka biologii.
Otóż tak się złożyło, iż trafiłem do klasy o potocznej nazwie biol-chem. Co mną kierowało? Gimnazjalne marzenia o zostaniu lekarzem. No niestety uciekły one ode mnie jakoś pod koniec drugiej klasy. Po prostu stwierdziłem, że to nie to. Na początku ostatniego roku wróciła Ona (w drugiej klasie uczył nas inny nauczyciel). Oczywiście na pierwszej lekcji pytanie: kto nie zdaje biologii na maturze? Zgłosiłem się ja i kolega. Najpierw spytała kolegę o powód. Okazało się, że zdaje tylko chemię. Kpiące pytanie o powód, bo przecież sama chemia nic nie da. Ano dlatego, że kolega ma zamiar studiować chemię. No dobra, już więcej nie drążyła. Pytanie w końcu do mnie: co zdaję na maturze? Moja odpowiedź: rozszerzony język polski. Nastała chwila ciszy, po której padło stwierdzenie: przecież nie zdasz dobrze tej matury. Nie odpowiedziałem, więc mnie olała. Minęło trochę czasu, podczas pierwszego semestru trochę się na mnie wyżywała, ale to materiał na osobną historię. Wreszcie nastał upragniony semestr II i dla mnie, jako osoby nie zdającej biologii, skończyły się już zajęcia z tą panią. Podczas gdy klasa miała zajęcia, ja siedziałem na korytarzu i czymś się zajmowałem (najczęściej czytałem lub przeglądałem repetytoria maturalne). Pewnego razu nauczycielka wyszła z sali i spojrzała się na mnie. I teraz moja ulubiona puenta, którą będę kierował się już chyba do końca życia:

PO CO SIĘ TEGO UCZYSZ? PRZECIEŻ NAUKI HUMANISTYCZNE NIE ODZWIERCIEDLAJĄ INTELIGENCJI CZŁOWIEKA!

Ano zatkało mnie. Więc drodzy czytelnicy taka wiadomość: tylko umysły ścisłe to inteligencja świata. Humaniści to mówiąc kolokwialnie tępota.

liceum

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 23 (67)

#41936

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po dłuższej przerwie kolejna historia o Leonie, nastoletnim Holendrze o dość specyficznym umyśle.
Wróciłem do Polski na studia. Czas płynął miło bez Leona. Aż tu kilka dni tematu niespodzianka! Na fecebooku wiadomość od niego. Czytam (przetłumaczone prawie dosłownie na język polski):

[L] Cześć, spytaj się Jana Kowalskiego (nazwisko zmienione), czy paczka doszła. Dzięki!

Nie znam żadnego Jana Kowalskiego. Spytałem nawet znajomych, czy takiego osobnika nie znają. Niestety.

Minęły dwa dni. Napisałem do taty, czy nie wie, o co Leonowi może chodzić. Powiedział, że się popyta i da znać. Mija kilka godzin. Ojciec dzwoni, nie może powstrzymać się od śmiechu:

[T] tata
[J] ja

[J] No i co?
[T] Jan Kowalski mieszka w ABC (tu nazwa miejscowości położonego 450 km od miasta, gdzie mieszkam)
[J] To skąd ten pomysł, że go znam?!
[T] Bo Leon myślał, że w Polsce każdy się zna z każdym.

Chyba się potnę.

Polska

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 949 (1053)

#40223

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia z dzisiejszego ranka.
Umówiłem się na spotkanie z mamą byłego przyjaciela. Byłego, ponieważ zginął w wypadku ponad rok temu (wpadł pod pociąg). Jego mama bardzo to przeżyła i dopiero teraz jako tako dochodzi do siebie.
No więc spotkaliśmy się w mieście i ruszyliśmy w kierunku kawiarni. Rozmawialiśmy o pierdołach. Nagle nie wiadomo skąd podbiega do nas jakiś chłopak i wyskakuje z tekstem do rodzicielki zmarłego:
[Ch] Co tam u Marcina? (zmarły przyjaciel)
[Matka] Ale...
[Ch] Nadal gnije pod ziemią? Hahahahaha!

Nie żałuję, że dostał ode mnie w mordę. Tylko jak można być aż takim gnojem?

chamstwo

Skomentuj (50) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1463 (1547)

#39537

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Praktycznie każdego dnia idę do skrzynki po korespondencję. Nigdy się jeszcze chyba nie zdarzyło, że listów było więcej niż reklam. Tak było i teraz. Jedna reklama zwróciła moją uwagę. Otworzyli nową kawiarnię w centrum miasteczka, w którym aktualnie spędzam czas. Stwierdziłem więc, że zaproszę dziewczynę i zbadamy to miejsce.

Gdy już tam dotarliśmy, naszą uwagę zwrócił fakt, że mało osób postanowiło odwiedzić ów przybytek. No cóż, usiedliśmy i czekamy aż nas ktoś obsłuży. W międzyczasie dostrzegliśmy, że obok kawiarni znajduje się dom pogrzebowy. Klimat więc dość dziwny. Po chwili podeszła do nas kelnerka, złożyliśmy zamówienie. Wszystko w porządku, wypiliśmy po kawie i nawet na coś słodkiego się skusiliśmy. Po skonsumowaniu i wypiciu, Pani podeszła ponownie z rachunkiem. Gdy już zapłaciłem, otrzymałem jakiś bon. Pomyślałem, że to jakaś zniżka czy coś. Jednak kelnerka mnie zadziwiła:

[J] ja
[K] kelnerka

[J] O, dziękuję bardzo. To jakaś zniżka, tak?
[K] Można tak powiedzieć.
[J] Tu jest napisane, że 10%. To na wszystko?
[K] No, to jest 10% zniżki na kremację w tym zakładzie pogrzebowym. (pokazuje na budynek obok)

Najpierw myślałem, że to żart. No, ale czytam i to prawda! Podziękowałem Pani i szybko się z dziewczyną ewakuowaliśmy.

Nie ma to jak promocja zachęcająca klientów!

kawiarnia zagranica

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 751 (847)
zarchiwizowany

#39281

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia wydarzyła się na początku kwietnia w jednym z większych polskich miast. Otóż mieszkam w wieżowcu, gdzie na piętrze znajdują się trzy mieszkania.
Tego dnia miała przyjechać do mnie dziewczyna. Nazwijmy ją Ania. Dzień wcześniej poinformowała mnie, że będzie najwcześniej o godzinie siódmej rano. Śpię sobie w najlepsze, aż tu nagle dzwonek do drzwi. Patrzę na zegarek, a tam godzina piąta. Stwierdziłem, że oleję sprawę, bo było za rano na wizyty, a wiedziałem, że Ania dałaby znać telefonicznie, że będzie szybciej. Niestety dzwonek nie miał zamiaru przestać dzwonić. Zwlekam się więc z łóżka. Otwieram drzwi, a tam sąsiadka z mieszkania obok. Jest to typowy moher, który za cel główny obrał sobie nawracanie wszystkiego, co się rusza.

[S] Sąsiadka
[J] Ja

[S] O, a Ty jeszcze nie gotowy?!
[J] Na co gotowy?
[S] Jak to na co?! Dziś nasza kolej sprzątania kościoła!
[J] Yyy...
[S] Dobrze, poczekam chwilę. Tylko się pospiesz z ubraniem się!
I tu próbuje wepchnąć się do mieszkania. Zagradzam drogę.
[J] Nigdzie nie idę!
[S] Oj, idziesz! Za późno, ksiądz już wie!
[J] Nie obchodzi mnie to! Dobranoc!
I zamykam drzwi przed nosem.

Kładę się z powrotem spać. Zasypiam od razu. Po jakimś czasie budzi mnie donośny głos z klatki schodowej. Patrzę na zegarek. 7:15. Zwlekam się z łóżka i patrzę przez wizjer. Na klatce jest Ania i poranna sąsiadka, która prowadzi monolog. Otwieram więc drzwi.

[S] I widzisz kochanieńka, ja tu staram się być miła, chciałam pokazać mu (tu pokazuje na mnie) Boga! A On co?! Nie chciał pomóc sprzątać kościoła. Ja to musiałam przełożyć na późniejszą godzinę przez niego!
[J] Ale...
[S] Nie przerywaj mi! Widzisz kochanie (tu zwraca się do Ani) jak to jest! Młodzież już nikogo nie szanuje!

Ania cały czas przytakuje. Sąsiadka więc się rozkręca.

[S] Ale Ty pewnie jesteś inna i mi pomożesz, co? Ładnie udekorujemy i posprzątamy kościół, żeby Bóg był szczęśliwy!

Ania przytakuje ponownie.

[S] Świetnie! Jest jeszcze nadzieja w tej młodzieży!
[J] Ale, proszę pani...
[S] Ty się nie odzywaj! Za dużo już mi popsułeś nerwów! Ja idę teraz Tereni powiedzieć, że mamy pomoc! Idziesz ze mną, kochanieńka?
[J] Pani się nie produkuje, Ania nie zna języka polskiego.
Aniu, chodź, zjemy śniadanie (w innym języku).

Wchodzimy z Anią do mieszkania i zamykamy drzwi. Patrzę jeszcze przez wizjer. Sąsiadka chyba w ciężkim szoku, bo stała w tym samym miejscu.

Wytłumaczyłem wszystko Ani i mieliśmy dobre humory do końca dnia.

wieżowiec

Skomentuj (4) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 325 (383)

#37301

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dawno już nie było Leona. Dziś jednak kolejna historia o tym jakże "inteligentnym" 17-letnim Holendrze.
Leon był na mnie obrażony za zmianę języka (z niderlandzkiego na francuski), więc miałem trochę spokoju od niego i jego błyskotliwości.

Dziś jednak Leon chciał się pogodzić! Czy mu wyszło? Zaraz się okaże.

Już od rana wiedziałem, że Leon coś ode mnie chce. Czaił się przez kilka godzin, ale w końcu do mnie podszedł.

[J] Ja
[L] Leon

[L] Mam coś na poprawę naszych stosunków.
[J] Yhmm... Co to takiego?
[L] Kupiłem dla nas bilety!
[J] Na co?
[L] Na koncert! W następną sobotę w Amsterdamie!
[J] A kto śpiewa?
[L] Edith Piaf!

Spoko. W pierwszej chwili pomyślałem, że to jakiś koncert ku jej pamięci czy coś w tym rodzaju.

[J] Ooo, ciekawie brzmi. A kto będzie śpiewać?
[L] Noo, Edith Piaf.
[J] Ale ona nie żyje!!!
[L] Nie bądź śmieszny! Gdyby nie żyła, to nie sprzedawaliby biletów na jej koncert!
[J] Masz te bilety tutaj?
W tym momencie wyjmuje z plecaka dwa bilety. No jak byk napisane: śpiewa Edith Piaf. Wstukałem więc w Internecie dane z biletu. Taki koncert nie istniał.
[J] Yyy, skąd je masz?
[L] A sprzedawali po domach jacyś ludzie.
[J] No to dałeś się oszukać.
[L] Aaaa, już wiem!
[J] No widzisz.
[L] Od razu trzeba było mówić, że nie chcesz iść! To zaproszę kogoś innego!

No i odszedł znowu z wieeeeeelkim fochem.

Zostaliśmy więc w tym samym miejscu. Nie udało mu się ze mną pogodzić, bo nie miałem ochoty iść na fikcyjny koncert.

Holandia

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 611 (683)

#35152

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Kolejny dzień pracy za mną i następne jakże inteligentne życiowe prawdy Leona (Holendra). Doszło do nich dodatkowo wywyższanie się, traktowanie Polaków jako gorszych oraz z lekka za wysoka ufność dla Kościoła.

[J] Ja
[L] Leon

I:

Leon wyciąga jakieś pudełko. Wyjmuje słuchawki. Ze złotymi nausznikami (czy jak to się tam nazywa).

[L] Patrz, patrz. Ty takich nigdy nie kupisz.

+ głupi uśmieszek

[J] Nie potrzebuję takich.
[L] Tak, tak. Mów tak, po prostu cię nie stać.

Podaje mi paragon. Uwaga! 2499€! Ja bym nigdy nie kupił takich słuchawek.
Po co komu coś takiego ze złotem?!

II:

Leon przyszedł do pracy z różańcem na szyi. Dobra, spoko, jego sprawa, choć wyglądało to dziwnie.

[L] Byłem dziś rano w kościele.
[J] I co?
[L] Postanowiłem przeznaczyć 25% wypłaty dla Boga. Jemu bardziej się przyda niż mi. Pastor mówił, że dzięki temu łatwiej się dostanę do Raju.

III:

[L] Czy w Polsce słuchają jeszcze muzyki z płyt winylowych? Bo płyt nie macie, nie? No wiesz, takie okrągłe.

IV:

[L] Czy trudno jest rozpalić ogień?
[J] No, nie wiem, a czemu pytasz?
[L] Przecież jakoś musicie jeść ciepłe posiłki!

O_o

V:

[L] U was więcej osób jeździ konno czy samochodami?

Za bardzo nie skumałem aluzji w tym miejscu.

Na dziś to tyle. W poniedziałek kolejny dzień z Leonem. :)

Skomentuj (67) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 732 (830)

#35094

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Chciałbym przedstawić wiedzę o świecie Holendrów. Historia nie ma na celu obrażania tego narodu, bo sam w połowie jestem Holendrem. Chodzi o pokazanie, w jaki sposób jest widziany przez niektórych z nich nasz świat.
Pracuję w firmie, w której sortuję tulipany itp. Wraz ze mną pracuje młody (17l) chłopak-Holender. Na imię mu Leon.

[J]- ja
[L]- Leon

I:

[J] W październiku idę na studia
[L] To macie w Polsce uniwersytety?!

II:

[L] To macie w Polsce kina?!

III:

[L]: To nosicie w Polsce paski do spodni?!

IV:

[J] Moja kuzynka jest w trzecim miesiącu ciąży
[L] To jeszcze 15 miesięcy i urodzi!
[J] WTF?!
[L] No, bo u polskich kobiet ciąża jest dwa razy dłuższa, nie?

V:
[L] Chory byłem ostatnio.
[J] A co Ci było?
[L] Coś z jajnikiem.

O_o

VI:

[J] W Polsce dość dużo osób mówi po rosyjsku.
[L] Wiem, wiem. Od wschodu macie przecież ZSRR.

Jutro kolejny dzień w pracy, więc może dowiem się więcej ciekawostek ze świata.

Ogólnie jednak ZAŁAMAŁEM SIĘ.

Skomentuj (61) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1035 (1175)