zarchiwizowany
Skomentuj
(1)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Stało się. Trafiłam na piekielną panią na obczyźnie. Pocieszające jest to, że pani nie jest moją rodaczką, a Angielką. Zresztą i tak pod koniec karma okazała się suką :P Do rzeczy:
Jak już wspominałam pracuję w stajni na południu Anglii. Zajmujemy się z narzeczonym obsługą tego przybytku, oraz szkoleniem ludzi i koni.
W zeszłą niedzielę do stajni zawitała [P]iekielna z córką. Powitałam ją grzecznym "Dzień Dobry", w odpowiedzi usłyszałam wrzaskliwe pretensje:
[P] - Dlaczego jeszcze nikt nie przyjechał po naszego konia?!
[J]a (zbita z tropu) - Jakiego konia?
[P] ( oburzona moją niewiedzą, wskazując na swoją córkę) - JEJ konia!
[J] - No dobrze, ale może mi pani powiedzieć coś więcej...
[P] (przerywając mi) - JA Z TOBĄ NIE BĘDĘ ROZMAWIAĆ NA TEN TEMAT! Proszę o numer do szefowej!
Okeeej, skoro to taka tajemnica... zawołałam narzeczonego z nadzieją, że może on coś wie o tajemniczym rumaku. Gwoli ścisłości - mój facet włada dosyć dobrze językiem angielskim, ale czasami prosi mnie, żebym mu coś niecoś przetłumaczyła. Tak też zrobiłam. Gdy półgłosem po polsku zaczęłam mu tłumaczyć o co Piekielnej chodzi usłyszałam prychnięcie:
[P](zniesmaczonym tonem do córki) - Pfff, POLACY...
Przyznam się, że gul nam skoczył, ale po prostu podaliśmy babie nr do szefowej. Zadzwoniła przy nas i nie kryjąc się specjalnie wyprodukowała monolog na temat naszej niekompetencji i głupoty. Pogadała, pogadała, zabrała córkę i się zmyła. Narzeczony stwierdził wtedy, że karma do niej wróci.
I miał rację.
Co się okazało? Rzeczywiście miała przyjechać klacz córki Piekielnej, ale...następnego dnia. Dodatkowo szefostwo powierzyło mi przyuczenie dziewczyny do pracy w stajni oraz wprowadzenie do treningu koni, w skrócie - co ja robię, ona ma robić. Okazało się, że dziewczyna jest osobą z dużymi problemami emocjonalnymi i właśnie z tego powodu ma indywidualne zajęcia, które mają być również formą terapii.
I teraz jak musi czuć się Piekielna wiedząc, że jej córką, oraz jej koniem zajmują się "polskie, niekompetentne głupki" :D...
Sam fakt zakończenia tej historii wystarcza nam za taką małą zemstę.
Jak już wspominałam pracuję w stajni na południu Anglii. Zajmujemy się z narzeczonym obsługą tego przybytku, oraz szkoleniem ludzi i koni.
W zeszłą niedzielę do stajni zawitała [P]iekielna z córką. Powitałam ją grzecznym "Dzień Dobry", w odpowiedzi usłyszałam wrzaskliwe pretensje:
[P] - Dlaczego jeszcze nikt nie przyjechał po naszego konia?!
[J]a (zbita z tropu) - Jakiego konia?
[P] ( oburzona moją niewiedzą, wskazując na swoją córkę) - JEJ konia!
[J] - No dobrze, ale może mi pani powiedzieć coś więcej...
[P] (przerywając mi) - JA Z TOBĄ NIE BĘDĘ ROZMAWIAĆ NA TEN TEMAT! Proszę o numer do szefowej!
Okeeej, skoro to taka tajemnica... zawołałam narzeczonego z nadzieją, że może on coś wie o tajemniczym rumaku. Gwoli ścisłości - mój facet włada dosyć dobrze językiem angielskim, ale czasami prosi mnie, żebym mu coś niecoś przetłumaczyła. Tak też zrobiłam. Gdy półgłosem po polsku zaczęłam mu tłumaczyć o co Piekielnej chodzi usłyszałam prychnięcie:
[P](zniesmaczonym tonem do córki) - Pfff, POLACY...
Przyznam się, że gul nam skoczył, ale po prostu podaliśmy babie nr do szefowej. Zadzwoniła przy nas i nie kryjąc się specjalnie wyprodukowała monolog na temat naszej niekompetencji i głupoty. Pogadała, pogadała, zabrała córkę i się zmyła. Narzeczony stwierdził wtedy, że karma do niej wróci.
I miał rację.
Co się okazało? Rzeczywiście miała przyjechać klacz córki Piekielnej, ale...następnego dnia. Dodatkowo szefostwo powierzyło mi przyuczenie dziewczyny do pracy w stajni oraz wprowadzenie do treningu koni, w skrócie - co ja robię, ona ma robić. Okazało się, że dziewczyna jest osobą z dużymi problemami emocjonalnymi i właśnie z tego powodu ma indywidualne zajęcia, które mają być również formą terapii.
I teraz jak musi czuć się Piekielna wiedząc, że jej córką, oraz jej koniem zajmują się "polskie, niekompetentne głupki" :D...
Sam fakt zakończenia tej historii wystarcza nam za taką małą zemstę.
stajnia
Ocena:
51
(95)
Komentarze