Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#39414

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O znieczulicy będzie.

Rzecz działa się wiosną. Mieszkamy wraz z Miśkiem w okolicach pięknego parku - chętnie uczęszczanego przez miejscowych emerytów i matki z mniejszymi lub większymi dziećmi.
Sobota, godziny wczesnopopołudniowe. Akurat wróciliśmy z zakupów i zaparkowaliśmy pod blokiem. I co widzimy? Spanikowaną panią z dwójką dzieci przy murku wzdłuż ulicy i widać, że coś się z jednym z dzieci (dziewczynką) dzieje. Mała najwyraźniej się dławi. Łapie powietrze jak rybka, jednocześnie zanosząc się płaczem i szlochem, co sprawy wcale nie ułatwia. Tryb awaryjny się włącza: z siatek z zakupami łapiemy jednorazowe ręczniki, butelkę pepsi (no bo z tej odległości nie jesteśmy pewni, czy naprawdę się dławi, czy próbuje zwymiotować, a jak się coś przyklei do żołądka to nie ma jak gazowany napój, stary babciny sposób - wypić go tyle by beknąć sobie zdrowo) i lecimy.

Matka spanikowana oświadcza, że dziecko dławi się lizakiem-kulką, która zsunęła się z patyka, widać, że kobieta w panice, robi co może, małą unosi za nogi i potrząsa - nic nie pomaga. Drugie dziecko stoi przerażone. Misiek za telefon i dzwoni pod 112, włącza się sekretarka. Ja łapię małą zgodnie z wiedzą nabytą na PO od tyłu, naciskam pod mostek zmuszając małą do pochylenia - nic. W końcu wspólnymi silami łapiemy dziecko za nogi i potrząsamy - lizak wypada z falą wymiotów. Pogotowie nie jest potrzebne - mała oddycha, bierze wielkie hausty powietrza, płacze, jest przestraszona. Na twarzy matki maluje się taka ulga, jakby wypuszczono ją z piekła, całuje dziewczynkę po rączkach, też płacze, powtarzając jakieś uspokajające słowa. Posiedzieliśmy wszyscy chwilę na tym murku, pani powoli się uspokaja. Na szczęście wszystko się skończyło dobrze. Co jest w tym piekielnego?

A to, że o tej porze ulicą w stronę parku przewijały się dziesiątki osób - w różnym wieku a niektórzy też mieli przy sobie dzieci. Nie zatrzymał się NIKT. My nadjechaliśmy już w trakcie całego zdarzenia. Gdy Pani się uspokoiła podziękowała bo... nikt nie chciał jej pomoc. Byliśmy jedynymi osobami, które zareagowały w sytuacji, w której przecież chodziło o życie. Nie powiem, żeby słowa tej pani i podziękowania sprawiły mi przyjemność. Raczej spowodowały złość, że obojętność ludzka sięgnęła swego apogeum. Był środek dnia i na oczach ludzkich rozgrywała się potencjalna tragedia. Nie pomyśleli, że może kiedyś ich dzieciom też może coś takiego się przydarzyć.

Kochani ludzie! Nie bójcie się udzielać pierwszej pomocy. Lepiej udzielić jej nieporadnie niż przejść obojętnie. (Tu dziękuję koledze, nauczycielowi PO, który zamiast dać nam podpisane papierki o odbytym szkoleniu z zakresu pierwszej pomocy, zmuszał nas do odbycia pełnego kursu i ćwiczeń praktycznych). Jeśli boicie się tej pomocy udzielić to choć zadzwońcie pod 112 ale, na Boga, nie mijajcie obojętnie odwracając wzrok. Wam też może przytrafić się wypadek.

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 641 (713)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…