Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#39485

przez (PW) ·
| Do ulubionych
5 lat temu zaszłam w ciążę. Z facetem, z którym byłam razem od 4 lat. Na początku obydwoje się z tego cieszyliśmy. 3 tygodnie przez planowanym porodem ojciec dziecka stwierdził, że on to jednak do tego tatusiowania nie bardzo, bo za młody jest, całe życie przed nim i tak dalej i chyba podziękuje za mile spędzony czas. Trudno, przecież go nie zmuszę. Alimenty dostałam i to całkiem przyzwoite. Przed urodzeniem dziecka zdążyłam jeszcze magisterkę obronić (kochane wyrozumiałe dzieciątko, wody odeszły mi dosłownie 5 minut po tym jak wyszłam z egzaminu) i tymczasowo zamieszkałam z rodzicami. Jak tylko odchowałam Synka na tyle, żeby mógł iść do żłobka, znalazłam pracę i niedługo potem przeprowadziłam się 'na swoje'. Ledwo udało mi się ogarnąć tą kuwetę i już zaczęły się problemy.

Bo o ile ojciec mojego Syna skory do kontaktów nie był, to 2 lata po urodzeniu Młodego niedoszła teściowa bardzo się wnukiem zainteresowała. Nie to, żeby się ze mną skontaktowała i powiadomiła mnie o chęci widywania się z Młodym. Zaczęło się nasyłanie opieki społecznej, kuratorów, sądów i samego Pana Boga. Bo rzekomo się nad dzieckiem znęcam, biję, głodzę, po melinach się szlajam, wódę chleję i panów różnych do domów sprowadzam.
Zarzuty zostały odparte, Synek dalej mieszka ze mną. Skoro instytucje nic nie dały, to koledzy ojca mojego Syna za flaszkę przyjdą postraszyć. Że mam 'teściowej' dzieciaka oddać. Bo to jej wnuczek, ona się nim lepiej zajmie.

Miarka się przebrała pewnego dnia, kiedy Młody już chodził do przedszkola. 'Teściowa' pojawiła się u drzwi owego przybytku, w którym dzieci się na parówki przerabia (a przynajmniej tak moja babcia zawsze twierdziła) i zażądała wydania wnuka. Na szczęście wychowawczyni Syna była na tyle przytomna, że zadzwoniła do mnie spytać się czy Młody może wyjść z babcią. Na szczęście ja byłam na tyle przytomna, że spytałam się z jaką babcią, skoro moja Mama nie żyje. Gdy skojarzyłam co się dzieje, wte pędy wyrwałam z pracy, po drodze zawiadamiając policję o próbie porwania. Niestety 'teściowej' na miejscu już nie było jak i ja, i policja tam dotarliśmy.

I teraz co z tym fantem zrobić? Pomysły mi się skończyły, a boję się nawet Syna na podwórko wypuścić. Zgłaszam to, gdzie tylko się dało i ponoć nikt z tym nic nie może zrobić. A ja ze stresu niedługo chyba osiwieję.

'rodzina?'

Skomentuj (53) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1239 (1293)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…