Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#39741

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Majówkę w tym roku spędziliśmy w Łodzi u jednego z naszych znajomych. We trójkę ja, moja dziewczyna i nasz niepełnosprawny ruchowo kolega mieliśmy kupione bilety na pociąg InterRegio relacji Warszawa Wschodnia - Łódź Kaliska. Gdy czekaliśmy na pociąg na peronie Dworca Centralnego, na jednej z tablic peronowych pojawiło się, że nasz pociąg nadjeżdża. Pociąg rzeczywiście nadjechał, ale gdy wsiadaliśmy do wagonu, dziewczyna zauważyła, że na drzwiach stacją docelową jest Kraków Płaszów. Wróciliśmy więc na peron i po chwili ta tablica się wyzerowała i wyświetliła, że jest to jednak Express InterCity do Krakowa Płaszowa. No cóż, pomyłki się zdarzają :)

Po chwili było słychać komunikat, że pociąg spółki Przewozy Regionalne do Łodzi Kaliskiej wjeżdża na nasz peron. Na tablicy z drugiej strony peronu było dokładnie to samo wyświetlone. No to pociąg nadjechał, dziewczyna przeczytała na drzwiach - jedzie z Warszawy Wschodniej do Łodzi Kaliskiej. Wszystko się zgadzało, wsiadamy.

No właśnie nie wszystko się zgadzało. Co prawda były po drodze jakieś komunikaty wygłaszane, ale zawsze wtedy, gdy akurat się mijaliśmy z innym pociągiem, więc nie dało się nic zrozumieć. Niepełnosprawny kolega pierwszy raz jechał pociągiem, więc się bardzo ekscytował każdym elementem podróży i był trochę zawiedziony, że konduktor się nie pojawia.

Pani konduktor pojawiła się przed samym wjazdem do Łodzi i oznajmiła nam, że mamy bilety nie na ten pociąg. Okazało się, że jechaliśmy pociągiem TLK, a nie InterRegio. Jakim cudem, jeśli w rozkładzie (internetowym i na tablicach) o tej porze nie było żadnego TLK do Łodzi? Konduktorka powiedziała, że faktycznie była pomyłka na centralnym, ale że oni to ogłaszali w megafonie i że chodził wcześniej konduktor po całym pociągu i mówił o tym pasażerom. Żadne z ogłoszeń nie dało się zrozumieć, a konduktor chyba był niemy i niewidzialny, bo nikt go nie widział, ani nie słyszał.

Oczywiście obstawaliśmy przy naszej wersji wydarzeń, ale pani konduktor była nieubłagana. Za cały bilet IR mieliśmy otrzymać zwrot w kasie w Łodzi, natomiast musieliśmy kupić bilet TLK, inaczej jechalibyśmy bez ważnego biletu (co oczywiście grozi mandatem itd.). Bilet TLK był prawie dwukrotnie droższy, niż ten, którego nie wykorzystaliśmy.

Następnego dnia poszliśmy do kasy w Łodzi, ale zgodnie z regulaminem Przewozów Regionalnych pani w okienku mogła nam zwrócić jedynie 85% za niewykorzystany bilet. Podziękowaliśmy.

Majówka się udała, wróciliśmy do Warszawy już bez większych przygód, po czym w poniedziałek wziąłem się za pisanie reklamacji. Najpierw napisałem pismo do spółki PKP Dworce Kolejowe, która według informacji znalezionych w internecie odpowiada za dworce PKP i to do niej w takich sprawach należy pisać. W krótkim czasie zadzwoniła do mnie pani z tejże spółki i poinformowała, że PKP Dworce Kolejowe nie obsługuje Dworca Centralnego (więc czym się ta spółka zajmuje?) i że powinienem reklamację wysłać do tego, kto zatrudnia pracowników Dworca Centralnego, czyli do PKP InterCity. Tak też zrobiłem.

W niedługim czasie dostałem odpowiedź, że sprawa jest badana i że jednocześnie przesyłają moje pismo do Przewozów Regionalnych. Zdziwiło mnie to trochę, bo zawinili pracownicy PKP InterCity i domagałem się zwrotu za bilet TLK.

Po kolejnych kilku tygodniach otrzymałem pismo z Przewozów Regionalnych, że uznają moją reklamację i zwracają mi na konto... 85% ceny biletu InterRegio, czyli na moje konto wpłynęła dokładnie ta sama kwota, którą oferowała mi pani w kasie na dworcu Łódź Kaliska.

Po konsultacji telefonicznej z Rzecznikiem Praw Konsumenta napisałem odwołanie do PKP InterCity, w którym domagałem się pozostałych 15% zwróconego biletu oraz różnicy między biletem na pociąg, którym mieliśmy jechać, a pociągiem, którym jechaliśmy z winy pracowników dworca (albo ktoś wpuścił niewłaściwy pociąg, albo ktoś dał zły komunikat). Zaznaczyłem też, że jeśli InterCity dalej będzie uciekało od odpowiedzialności, skieruję sprawę do sądu.

PKP InterCity odpisało mi, że... przekazuje moje pismo Przewozom Regionalnym. W tym momencie się naprawdę wkurzyłem i zadzwoniłem do działu, który mi odpisywał na faksy. Zapytałem, czemu kolejny raz przerzucają odpowiedzialność na Przewozy Regionalne, podczas gdy to pracownicy PKP InterCity są odpowiedzialni za moją stratę. [M]iałem przyjemność rozmawiać z tą samą [O]sobą, która mi odpisała na ostatni faks.

M: Czemu kolejny raz przerzucacie odpowiedzialność na Przewozy Regionalne, jeśli moja strata wynika z działania pracowników InterCity?
O: PKP InterCity i Przewozy Regionalne nie są jedną firmą i nie możemy zwrócić za bilet na pociąg Przewozów Regionalnych.
M: A czy zapoznał się pan z treścią pism, które do państwa wysłałem?
O: Tak.
M: To proszę mi wskazać, w którym miejscu domagam się zwrotu za bilet na pociąg InterRegio.
O: To ja jeszcze raz przeczytam pisma od pana.

Po dwóch dniach ten sam pan zadzwonił do mnie z przeprosinami i zapewnił, że cała kwota zostanie mi przelana na konto. Tak też się stało.

Po tej i kilku innych przygodach jestem przekonany, że działy reklamacji różnych firm z góry odmawiają wszystkim, jak leci. Prawdopodobnie większość ludzi odpuszcza po pierwszej lub drugiej odmowie i dlatego taka jest polityka firm. Tymczasem naprawdę warto walczyć o swoje! Nie wiem, jak w innych miastach, ale w moim mieście jest naprawdę świetna pani Rzecznik Praw Konsumenta, która w kilku sprawach mi pomogła.

PKP InterCity

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 336 (404)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…