Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#39778

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Historia, którą opowiem, działa się około dwunastu lat temu. Mieszkałam wtedy z rodzicami, na wsi. Kolega mojego taty, usłyszawszy, że mamy małe kociaki i z chęcią je odstąpimy, zjawił się któregoś dnia, by przygarnąć jednego.

Kiedy przyjechał, chwalił się niemal od progu, jak dobrze zna zwierzęta i ich obyczaje. A o kotach to wie niemal wszystko, no po prostu drugi Doktor Dolittle. Nie byłoby w tym może nic niewłaściwego, gdyby nie fakt, że zamiast upragnionego kota, wybrał sobie czarną kotkę. Tata, dusząc się ze śmiechu, powiedział, że pan wziął samiczkę, on jednak uparcie twierdził, że to kot. No cóż, nie ma się co kłócić. Pan zapakował małą i odjechał.

Dodam, że zostały nam jeszcze dwa czarne koty z tego samego miotu.
Minęło kilka czy kilkanaście miesięcy. Te dwa koty zostały z nami, nikt ich nie chciał. Któregoś dnia zjawił się pan, który wziął kotkę. Przyjechał rowerem, na bagażniku wioząc jakiś pakunek.
-Oddajcie mojego kota! - krzyknął, zsiadając z roweru.
-Jakiego kota? - zdziwił się tata.
Od słowa do słowa, okazało się, że, o dziwo, kot ma małe. Jak to, przecież on sam wybierał, nie mógł się pomylić. To na pewno tata, pod osłoną nocy, ukradł mu kota, a podrzucił kotkę! I on teraz, natychmiast, żąda zwrotu jego własnego futrzaka.
Mówiąc to, pan wyciągnął z koszyka kotkę z małymi, położył towarzystwo na ziemi i najwyraźniej oczekiwał, że oddamy mu jego własność.
Najpierw tata próbował wyjaśnić. Że on nigdy nic nikomu nie ukradł, a już na pewno nie kota. Że to była samiczka, wszyscy mu powtarzali. Nie, pan wie na pewno, on chce swoje zwierzę. Na koniec zobaczył śpiącego czarnego kota, krzyknął: O! To mój! - i próbował go złapać. Nic z tego, futrzak uciekł. Pan zażądał schwytania i oddania. Natychmiast.
Już wiedzielismy, że kotka z małymi zostanie u nas, więc dobrze by było pozbyć się chociaż jednego kocura – zawsze to mniejszy koszt. Tata więc złapał wskazanego i oddał.
Pan zapakował protestującego kota do koszyka i odjechał, nie zapomniwszy dodać, że teraz na noc będzie go zamykał. Żeby mu go znów ktoś nie uprowadził.
No cóż, ostrożności nigdy za wiele

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 110 (236)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…