zarchiwizowany
Skomentuj
(23)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Wiele osób twierdzi, że gimnazjum to najgorszy wiek. I mają stuprocentową rację.. A kto najbardziej może tego doświadczyć? Nauczyciele oczywiście!
Oto kilka szkolnych kwiatków:
1. Klasa jest bardzo rozgadana i nauczycielka nie może prowadzić lekcji. Za karę prosi więc największą gadułę do odpowiedzi. Chłopak oczywiście od razu się obraża, rzuca kilka niecenzuralnych słów, ale podchodzi. Podaje kobiecie zeszyt, a ona zadaje mu pytanie, które wcale nie jest takie trudne - gdyby słuchał na lekcji to by wiedział. On jednak nie wie. Patrzy jej prosto w oczy i mówi jej, że ona go torturuje dlatego, że jej się z mężem w łóżku nie układa. Biedna nauczycielka zaczerwieniła się i wybiegła z klasy.
2. Uczniowie wchodzą po dzwonku do klasy, nauczycielka wyszła na chwilę po dziennik, a nie mogła zrobić tego w czasie przerwy, bo miała dyżur. Jeden z uczniów wpada na genialny pomysł, bierze z biurka klucze do sali i wyrzuca je przez okno. Z trzeciego piętra. Na parking. Nauczyciel nie może opuścić uczniów i pobiec po te klucze, a nie może tych kluczy tam zostawić, ponieważ nie będzie miała jak zamknąć potem sali. Przez głupotę uczniów musi prosić o pomoc kogoś innego i traci znaczną część lekcji, nie przerabiając materiału.
3. Raz na jakiś czas na lekcję religii musi przyjść ksiądz, aby zobaczyć jak pracuje katecheta z uczniami i czy jest możliwe, żeby dostał awans itp. W naszej szkole pechowo się zdarzyło, że ksiądz trafił na lekcję religii z najgorszą klasą. Był to przypadek i zafrasowana nauczycielka tłumaczy uczniom, poco ksiądz się tu znajduje - nie dla nich, tylko dla niej i ona po prostu normalnie poprowadzi lekcję. Uczniowie jak to usłyszeli wpadli na genialny pomysł całkowitego rozwalenia lekcji katechetce - po co mają być normalni, grzeczni, skoro i tak nic z tego nie będą mieli? Zaczęło się od plucia, rzucania zeszytami, długopisami, łażeniem po sali, ale potem sprawa przybrała tempa i chłopcy podważali zdanie katechetki, publicznie zaczęli się z nią spierać w bezsensowny sposób, wulgarnie wyrażali się nie tylko do niej, ale także do kapłana. Kiedy zadzwonił dzwonek ksiądz podszedł do katechetki i jej pogratulował, że z takimi uczniami ona wytrzymuje, bo on by nie dał rady.
To tyle, co w tej chwili udało mi się wygrzebać z pamięci, ale jest tego znacznie więcej. To co teraz dzieje się w szkołach przerasta ludzkie pojęcie - niech cieszą się ci, którzy do gimnazjum nie musieli chodzić...
Oto kilka szkolnych kwiatków:
1. Klasa jest bardzo rozgadana i nauczycielka nie może prowadzić lekcji. Za karę prosi więc największą gadułę do odpowiedzi. Chłopak oczywiście od razu się obraża, rzuca kilka niecenzuralnych słów, ale podchodzi. Podaje kobiecie zeszyt, a ona zadaje mu pytanie, które wcale nie jest takie trudne - gdyby słuchał na lekcji to by wiedział. On jednak nie wie. Patrzy jej prosto w oczy i mówi jej, że ona go torturuje dlatego, że jej się z mężem w łóżku nie układa. Biedna nauczycielka zaczerwieniła się i wybiegła z klasy.
2. Uczniowie wchodzą po dzwonku do klasy, nauczycielka wyszła na chwilę po dziennik, a nie mogła zrobić tego w czasie przerwy, bo miała dyżur. Jeden z uczniów wpada na genialny pomysł, bierze z biurka klucze do sali i wyrzuca je przez okno. Z trzeciego piętra. Na parking. Nauczyciel nie może opuścić uczniów i pobiec po te klucze, a nie może tych kluczy tam zostawić, ponieważ nie będzie miała jak zamknąć potem sali. Przez głupotę uczniów musi prosić o pomoc kogoś innego i traci znaczną część lekcji, nie przerabiając materiału.
3. Raz na jakiś czas na lekcję religii musi przyjść ksiądz, aby zobaczyć jak pracuje katecheta z uczniami i czy jest możliwe, żeby dostał awans itp. W naszej szkole pechowo się zdarzyło, że ksiądz trafił na lekcję religii z najgorszą klasą. Był to przypadek i zafrasowana nauczycielka tłumaczy uczniom, poco ksiądz się tu znajduje - nie dla nich, tylko dla niej i ona po prostu normalnie poprowadzi lekcję. Uczniowie jak to usłyszeli wpadli na genialny pomysł całkowitego rozwalenia lekcji katechetce - po co mają być normalni, grzeczni, skoro i tak nic z tego nie będą mieli? Zaczęło się od plucia, rzucania zeszytami, długopisami, łażeniem po sali, ale potem sprawa przybrała tempa i chłopcy podważali zdanie katechetki, publicznie zaczęli się z nią spierać w bezsensowny sposób, wulgarnie wyrażali się nie tylko do niej, ale także do kapłana. Kiedy zadzwonił dzwonek ksiądz podszedł do katechetki i jej pogratulował, że z takimi uczniami ona wytrzymuje, bo on by nie dał rady.
To tyle, co w tej chwili udało mi się wygrzebać z pamięci, ale jest tego znacznie więcej. To co teraz dzieje się w szkołach przerasta ludzkie pojęcie - niech cieszą się ci, którzy do gimnazjum nie musieli chodzić...
gimnazjum
Ocena:
107
(193)
Komentarze