Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#40456

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia w okolicy znana, ale nie widziałam żeby ktoś ją tutaj zamieszczał, więc ja się pokuszę.

Polska Wschodnia kojarzy się głównie z dużą religijnością, wyborcami prawicy oraz internetem czerpanym ze studni wiaderkiem. Słusznie, nie słusznie - nie mi, jako wychowanej tutaj, oceniać. W mieście, w którym mieszkam, jest naprawdę wiele kościołów, coraz bardziej pustych, bo i tutaj laicyzacja społeczeństwa postępuje. Z każdego punktu miasta można dojść w 10 minut do jakiegoś kościoła.

Proboszcz jednej z parafii stwierdził, że kościołów jest zdecydowanie za mało. Podczas rekolekcji urządził drogę krzyżową ulicami miasta, aż natrafił na skrawek niewykorzystanego gruntu. I postawił tam krzyż zapowiadając, że on tu kościół wybuduje. Działka należała do miasta, które nie jest skore oddać tej ziemi pod budowę kościoła. Miasto apelowało o usunięcie - ksiądz odprawiał mszę pod krzyżem. Miasto upierało się, że działki nie odda - zastęp pań broniących krzyża odprawiał nabożeństwa, by radni się nawrócili. Cyrk na kółkach.

To był jednak dopiero początek całej sytuacji.
Miasto straciło cierpliwość i skierowało sprawę do sądu. Nie wiem czy wtedy, czy wcześniej czy później zaczęły się wycieczki komitetu broniącego krzyża do rodziców prezydenta miasta. Żeby na syna wpłynęli, bo jak on tej ziemi nie odda, to będzie przecież skazany na wieczne potępienie. Rodzice, jak to osoby starsze, ewentualnym wiecznym potępieniem syna się przejęły. Ale syn pozostał niewzruszony. Sąd wyrok wydał, nie w tempie ekspresowym, trzy lata sprawa się ciągnęła: krzyż jest samowolą budowlaną, należy go usunąć. I co, myślicie, że ksiądz uznał przegraną, podwinął ogon i krzyż usunął? Nie tu, nie ten ksiądz, powiedział, że krzyż zostaje, a kuria go w decyzji poparła, tym samym sprzeciwiając się prawomocnemu wyrokowi sądu. Został ogłoszony przetarg na przeniesienie krzyża. Zgłosiło się kilka firm, jedna wygrała.

I już już, by krzyż przenieśli, ale ksiądz dostał wylewu. I krzyk się podniósł w mieście straszny, że to przez tych satanistów, co krzyż chcą usunąć i że to znak od niebios, że w tym miejscu ma stanąć krzyż. Modły pod krzyżem wzmogły się. Tutaj szczegółów nie znam, w Internecie znalazłam artykuł z gazety, w którym napisane jest, że krzyż nie był wtedy przenoszony, ponieważ część kosztów miał ponieść ksiądz, a że leżał wtedy w szpitalu, to niemożliwe było skontaktowanie się z nim. W każdym razie sprawa po raz kolejny utknęła w martwym punkcie.

Pewnego dnia krzyż zniknął, jak się szybko okazało wziął go do siebie na posesję pewien mężczyzna zmęczony miejskimi przepychankami. Tym razem podniosły się krzyki, że to on, a nie prezydent będzie smażył się w piekle. Grożono mu procesem o świętokradztwo (nie wiem, czy coś w tym kierunku zrobiono), a w niedzielę na mszach w całym mieście modlono się o jego nawrócenie i zwrócenie krzyża. Nawet biskup w sprawę się włączył i napisał list, w którym "kradzież" krzyża potępił.

Minęło kilka miesięcy. Chciałabym napisać, że zapanował spokój, ale nie do końca. Ile razy mijam dawne miejsce krzyża, tyle razy widzę armię babć pilnujących dziury po nim. Miasto chciałoby w tym miejscu wybudować bloki, obawiam się, że Kościół na to tak łatwo nie pozwoli.
Nasuwa mi się pytanie: w jakim my kraju żyjemy, że bezprawie i nieszanowanie wyroków sądu uważa się za zbawienne? Choć, nie oszukujmy się, nie o zbawienie tu chodzi, lecz o kawałek cennego gruntu.

Walka o krzyż

Skomentuj (64) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 718 (812)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…