Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#40605

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Standardowo o Służbie Zdrowia, a jakże ;-)

Na przełomie 6/7 miesiąca ciąży z córeczką, bawiłam się z synkiem. Siedzieliśmy przy stoliku i coś tam sobie rysowaliśmy. Ktoś zadzwonił do drzwi, więc wstałam i poszłam otworzyć. Sprawę załatwiłam i przyszłam znów do synka. Kiedy siadałam, zachwiałam się i uderzyłam dość mocno brzuchem w róg stolika. Na tyle mocno, że się wystraszyłam. Ciąża nie była zagrożona, mała rozwijała się prawidłowo, ale taki wstrząs mógłby jej zaszkodzić. Dodam jeszcze, że już wieczorem pod pępkiem miałam siniaka wielkości grejpfruta.

Oczywiście prawie zupełnie spanikowana po uderzeniu, zadzwoniłam do męża, żeby w te pędy przyjechał do domu, bo ja muszę na pogotowie.
Mąż przyjechał, ja wybyłam.

Na SORze natychmiast posadzono mnie na wózek i przetransportowano na ginekologię. Jeden z lekarzy zrobił mi usg i stwierdził, że mała ma się dobrze, nic się jej ani mi nie stało. I jakby coś, proszę szybko przyjechać, zajmiemy się panią...
Uspokojona pojechałam do domu.
I to w sumie nic takiego, bo pewnie takich wypadków jest więcej, a na samą "obsługę" na SORze narzekać nie mam prawa.

Ale sytuacja ma, niestety, swój ciąg dalszy.

Tu muszę dodać jeszcze, że mam niedosłuch. 15% na ucho lewe i 50% na ucho prawe. Noszę aparat słuchowy.

Do dnia porodu nie było żadnych niepokojących objawów. Mała nie śpieszyła się na świat i wspólnymi siłami udało nam się ją zmusić do opuszczenia bezpiecznego lokum ponad tydzień po terminie :-)

Szczęście wielkie, bo mała zdrowa, 10 na 10 w skali Apgar, różowiutka i ciepła :-)

Pierwsza doba po porodzie: małą zabierają na przesiewowe badanie słuchu, rutyna. Mija godzina, dwie, trzy... Zaniepokojona idę zapytać o co chodzi? Ano chodzi o to, że problem ze słuchem jest. Ale jak to? Ano tak właśnie, że mała ma problem z uszami.
Wierzcie lub nie, przed oczami miałam mroczki, a z nich wyłaniać się zaczęły lekcje języka migowego dla całej rodziny, małe aparaciki, operacje przewodów słuchowych... Ogólnie panika.
Wiem, że ludzie głusi radzą sobie calkiem nieźle w społeczeństwie, ale taka wiadomość dla matki dzień po porodzie nie jest tą wymarzoną.
Poszłam do sali, położyłam się na łózku i zaczęłam płakać.
Nagle wchodzi pielęgniarka z moim zawiniątkiem, i jak nie popchnie łóżeczka w stronę mojego łóżka. Zerwałam się i, na szczęście, łóżeczko złapałam. Gdybym była choć sekundę wolniejsza, mała zaryłaby sprzętem w kaloryfer.
Zszokowana, zapytałam o co chodzi? No, mała ma problem. Problem ze słuchem? No! Czy to znaczy, że może być głucha? Ano, może być i głucha! Odwrót na pięcie. I tym sposobem zostałyśmy same ze swoimi problemami.

Lekarz na obchodzie: ale przecież pani też jest głucha, to o co chodzi? No i uderzyła pani w siódmym miesiącu małą, to co się dziwić? A w ogóle dziwne jest, że synek zdrowy! Bo jak to? Pani głucha, córka głucha, a on? Wybryk jakiś.

Następnego dnia znów wzięli małą na badania, bo bywa czasem, że maź zostaje dzieciakom w uszkach i badanie wychodzi źle, dlatego trzeba je powtórzyć.
Pielęgniarka, która przywiozła małą po badaniu: no mówiłam, że głucha. Musiała się pani tak mocno uderzyć w brzuch? A zresztą i tak jest pani głucha, więc właściwie to nie zmienia faktu.

I tak, zostawiona sama sobie, obarczona poczuciem winy za ułomność córeczki, musiałam wziąć się w garść. Mąż, rodzina, przyjaciele, wszyscy mnie wspierali. Dobrze, bo gdyby nie oni i nasza pani pediatra, pewnie nie dotrwałabym do badania słuchu w klinice w Gliwicach.

Happy end: nasza pani pediatra zjawiła się w szpitalu i ona, jako jedyna z całego "medycznego towarzystwa", wytłumaczyła mi na czym rzecz polega.

Zważywszy na moją wadę słuchu i (lub) uderzenie w brzuch w ciąży, mała może mieć niedosłuch lub być zupełnie głucha.
Trzeba się umówić do Gliwic, tam robią dzieciom badanie słuchu w (zdaje się) drugim miesiącu życia. To ona nas umówiła.
A zanim jeszcze, musimy zwracać uwagę na tzw. odruch moro. Dla niewtajemniczonych (w najprostszych słowach): przy głośnym dźwięku maluch powinien wyrzucić rączki w górę. Mała tego nie robiła.
Do tego, przy każdej kąpieli należy dość mocno "chlapać" uszka małej, by ewentualna maź płodowa z nich wypłynęła (przy zdrowych dzieciakach taka czynność jest niewskazana).

A teraz wyobraźcie sobie: czytam, mała śpi obok mnie, mały bawi się z tatą i nagle jak nie grzmotnie w ścianę! Aż się blok zatrząsł. A mała wyrzuca rączki w górę!
Później byliśmy już tylko "niedobrymi" rodzicami, bo klaskaliśmy, uderzaliśmy w ścianę i płakaliśmy ze szczęścia ;-)

Późniejsze badania potwierdziły, że była to tylko i wyłącznie maź płodowa w uszkach.

szpital jak zwykle

Skomentuj (42) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 945 (1037)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…