Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#40930

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wiele czytałam na Piekielnych historii związanych z piekielnymi przychodniami, rejestratorkami z piekła rodem czy kopytnych lekarzach. Ja natomiast opiszę piekielnych pacjentów jednej z trójmiejskich przychodni, jakich wiele.

Wydarzyło się to ze trzy godziny temu. Ponieważ od kilku dni źle się czułam, kaszlałam i gorączkowałam a żadne domowe środki nie pomagały więc nolens volens powlokłam się do przychodni. O dziwo, rejestracja poszła sprawnie i szybko. O godzinie 7.45 zasiadłam na ławeczce przed gabinetem z kompletem chusteczek w dłoni i tak sobie kaszlę i posmarkuję cichutko nikomu nie przeszkadzając i nie wadząc. Nikogo więcej do tego lekarza nie było. Do czasu.

Parę minut przed godziną zero, do poczekalni godnie wkroczyło dwóch starszych panów o laskach, którzy z miejsca mi oświadczyli, że są kombatantami, więc mam się bujać a oni i tak wejdą przede mnie. Walczących za ojczyznę szanuję, starość poważam, więc - bardzo proszę (choć zawsze mnie zastanawia dokąd ci starsi ludzie tak się spieszą). W odpowiedzi na moją grzeczną odpowiedź usłyszałam, że takie gówniary jak ja to mogą sobie poczekać (jasne! Przecież nie studiujemy i nie pracujemy, a tylko tak sobie do przychodni wpadamy bo nudno). Komentarz Panów był zgoła niepotrzebny, ale że w pewien poziom dyskusji nie należy się wdawać, więc tylko powtórzyłam grzecznie, że bardzo proszę, że naprawdę nie mam zamiaru stawiać oporu.

Obaj panowie odstawili laski, rozsiedli się na ławeczce obok mnie i wdali w intrygującą rozmowę o chorobach, operacjach, wrzodach, lekarzach i innych dopustach Bożych.

Nadeszła godzina W. Lekarz przyszedł do pracy, otworzył gabinet i wszedł do środka, chwilowo drzwi zamykając (no też przebrać się w fartuch i rozłożyć pieczątki i narzędzia musi). Wtem! Obaj Panowie jak na komendę poderwali się z ławeczki, chwycili laski i niczym młode jelonki mkną w stronę zamkniętych drzwi.

To, co potem się wydarzyło przypominało jakąś przewrotną kampanię wrześniową. Zaczęło się od słów:

[P]1: Ja wchodzę pierwszy, mnie się należy, ja jestem kombatantem (no brawo, chyba i ja i Pan 2 już to wiemy).
[P]2: Ja byłem tu przed Panem! Pan jesteś dupa nie kombatant!
[P]1: Pan jesteś łajdak!

I... obaj panowie chwycili laski niczym szable krzyżując ostrza. Awantura ściągnęła uwagę lekarza, który ostrożnie wysunął głowę przez uchylone drzwi i natychmiast ją cofnął. Może bał się, że oberwie rykoszetem. Coraz grubsze i głośniejsze wyzwiska rozlegały się po korytarzach Przychodni. I kto wie, czym to by się skończyło gdyby nie recepcjonistki, które, widać zaprawione w bojach i pyskówkach z pacjentami przybiegły, sklęły obu weteranów i nakazały zawieszenie broni.

Lekarz w końcu wyjrzał z gabinetu, wzrokiem wodza-generała ogarnął pole bitwy:
[L]: To ja przyjmę tę panią (wskazuje na rudzielca skulonego na ławeczce), a panowie przez ten czas ochłoną.

Weszłam do gabinetu odprowadzana morderczym spojrzeniem obu Piekielnych Kombatantów. Lekarzowi, który nakazał mi otworzenie buzi celem okazania gardła jeszcze ręce lekko drżały.

Pozdrawiam dzielne Platerówki, które pokonały nieuzbrojone przeważające siły wroga!

szable w dłoń!

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 591 (675)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…