Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#41420

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zastanawiam się jaki wstęp napisać do wydarzenia, którego byłam dziś świadkiem. Może: "Boże młyny mielą powoli ale czasem przyspieszają"? A może, jakby napisała Sesja: "Każdy ma swoją panią Jadzię"? Oba są tu adekwatne, więc lepiej napiszę po kolei.

Mieszkam w bloku na obrzeżach miasta, na terenie parku krajobrazowego. Za ścianą mieszka piekielna sąsiadka - starsza Pani czepiająca się o wszystko: o moje zwierzaki, że są (bo ani pies nie jest szczekliwy ani koty miaukliwe), o wyimaginowaną głośną muzykę w nocy (potrafi walić mi kulą w drzwi nawet po 23 i domagać się wyciszenia głośników, których nie posiadam), o ludzi, którzy mnie odwiedzają (nie, nie za to, że jesteśmy głośno ale za to, że... chodzą po klatce schodowej). Nie należę do sąsiadów uciążliwych ale pani po prostu uznała mnie za wroga publicznego numer 1 - nie odpowiada na "dzień dobry" (teraz już nie mówię, bo mnie za to opierniczyła), a gdy mijamy się czasem na schodach z jej ust wydobywa się coś, co jako żywo przypomina warczenie psa.

Wraz z kilkoma ludźmi o dobrym sercu prowadzimy tzw. Kotkowo, czyli kupione za własne fundusze kocie budki (ustawione w rozsądnej odległości od bloków by koty nikomu nie wadziły), gdzie te kocie nieszczęśniki są regularnie karmione, w miarę możliwości sterylizowane, a i pomoc naszego wspaniałego Pana Doktora weterynarza jest im zapewniona, bo koty trafiają tam w różnym stanie i po różnych przejściach. Zawarliśmy też umowę z panem, który codziennie rano przywozi samochodem tzw "mleko prosto od krowy" i sprzedaje je emerytom osiedlowym, którzy już od godziny 6.30 na to mleko czekają. Płacimy Panu Mleczarzowi na początku miesiąca za dwa litry mleka dziennie, które w drodze powrotnej ten pan nalewa do przygotowanych już wieczorem kocich misek w Kotkowie. Koty na widok samochodu i bańki już same wychodzą z budek i czekają aż mleko zostanie im nalane. Zawsze jest to mniej więcej jednakowa pora, około 7.30. O tej godzinie pojawiają się też karmiciele by kocie miseczki nie były puste. I nigdy nie są.

Proszę teraz wyobrazić sobie zdziwienie moje i dwóch innych karmicieli na widok pobojowiska, które na terenie Kotkowa dziś zastaliśmy. Mleko porozlewane, miski porozrzucane, jedna z budek przewrócona, a kilka nosi ślady uszkodzeń. Obok, na ziemi moja piekielna sąsiadka, Pan Mleczarz, który na zmianę wrzeszczy i pomaga kobiecie wstać z gleby - z obojga skapuje mleko.

Co się okazało? Piekielna czy zaspała, czy przyszła za późno, bo mleka zabrakło. W otwartym bagażniku transportowego poloneza Piekielna zauważyła jednak bańkę, w której było odlane tamto mleko dla kotów, a Pan Mleczarz nijak nie potrafił jej wytłumaczyć, że mleko w tej bańce jest z góry zapłacone dla kotów. Najpierw więc oberwał on - że jakieś zapchlone koty są ważniejsze niż ludzie. Nawrzeszczała swoim zwyczajem, a potem skierowała się do Kotkowa by kotom wymierzyć sprawiedliwość za swoje mleko. Demolując prawdopodobnie straciła równowagę, czy zeszła jej adrenalina, bo w efekcie wylądowała na glebie. W tym czasie Pan Mleczarz jak zawsze już parkował auto przy Kotkowie i z małą bańką szedł do budek, więc naturalnym odruchem starał jej się pomoc wstać. A Piekielna jeszcze chwyciła bańkę, którą nieopacznie postawił w zasięgu jej rąk i mleko wylała.

Właściwie to powinniśmy wezwać policję, bo budki były prywatną własnością ale co policja poradzi na piekielność jednej staruszki, która mimo poruszania się o kuli ma krzepę i tyle złości w sobie, że aż się w niej gotuje? Zawróciłam do domu i o sytuacji zawiadomiłam męża tej pani (goniona krzykiem piekielnej, że ja lafirynda jestem bo podrywam jej męża. Jasne, Pan ma grubo ponad 70), który wziął skrzynkę z narzędziami i obiecał na miejscu naprawić szkody wyrządzone przez krewką małżonkę. Zaraz się wybieram by obejrzeć jego dzieło.

Nie jestem mściwa ale mam nadzieję, że piekielna choć trochę się potłukła. Koty nie dostaną dziś swojego mleka. Jednak puenta należy do męża Piekielnej:
- Pani Miju, pani się nie spieszy. Ja to naprawdę naprawię. A ona jak sobie posiedzi i d..pa jej zmarznie na trawie to ochłonie.

Skomentuj (45) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 703 (797)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…