Mieszkam ja sobie w niewielkiej kamienicy, mamy swój własny parking - z bramą na pilota.
Pod koniec września wychodzę sobie rano, otwieram autko a tu patrzę - drzwi od strony kierowcy stuknięte, lakier dość mocno zdarty. Rozejrzałam się po parkingu - drugiego uszkodzonego auta brak. Machnęłam ręką, spieszyłam się do pracy. Trudno - wyklepać trzeba będzie, lakier nowy nanieść.
Po południu, ktoś puka do moich drzwi. Otwieram. Na wycieraczce stoi Pan Sąsiad [S], z którym swego czasu miałam "na pieńku" (buldoczył się, że mam psa i że po spacerze zadeptuje klatkę - absurd), z tego co wiem - gość nie za bardzo przy kasie; za progiem Ja [J].
S: Bo wie pani, ja w sprawie tego uszkodzonego auta. Dzisiaj w nocy wróciłem z delegacji, zmęczony byłem - stuknąłem. Koszty naprawy mogę pokryć.
J: W porządku, miło że pan mówi - nie ma sprawy. Jeśli chodzi o koszty, to myślę, że też nie ma sprawy - kolega jest właścicielem warsztatu, myślę że zrobi za pół darmo.
Pan Sąsiad ucieszył się jak nie wiem, za chwilę czekoladki przyniósł w przeprosiny. Powiecie - gdzie tu piekielność?
A piekielność w tym, że przedwczoraj rano zapukała do mnie policja ze zgłoszeniem, że stuknęłam auto sąsiada i nie chcę pokryć kosztów naprawy...
I weź tu zrozum człowieka.
Pod koniec września wychodzę sobie rano, otwieram autko a tu patrzę - drzwi od strony kierowcy stuknięte, lakier dość mocno zdarty. Rozejrzałam się po parkingu - drugiego uszkodzonego auta brak. Machnęłam ręką, spieszyłam się do pracy. Trudno - wyklepać trzeba będzie, lakier nowy nanieść.
Po południu, ktoś puka do moich drzwi. Otwieram. Na wycieraczce stoi Pan Sąsiad [S], z którym swego czasu miałam "na pieńku" (buldoczył się, że mam psa i że po spacerze zadeptuje klatkę - absurd), z tego co wiem - gość nie za bardzo przy kasie; za progiem Ja [J].
S: Bo wie pani, ja w sprawie tego uszkodzonego auta. Dzisiaj w nocy wróciłem z delegacji, zmęczony byłem - stuknąłem. Koszty naprawy mogę pokryć.
J: W porządku, miło że pan mówi - nie ma sprawy. Jeśli chodzi o koszty, to myślę, że też nie ma sprawy - kolega jest właścicielem warsztatu, myślę że zrobi za pół darmo.
Pan Sąsiad ucieszył się jak nie wiem, za chwilę czekoladki przyniósł w przeprosiny. Powiecie - gdzie tu piekielność?
A piekielność w tym, że przedwczoraj rano zapukała do mnie policja ze zgłoszeniem, że stuknęłam auto sąsiada i nie chcę pokryć kosztów naprawy...
I weź tu zrozum człowieka.
Ocena:
788
(840)
Komentarze