Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#41475

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Z pracy wracałam któregoś dnia. Ni to dzień ładny ni brzydki, ni to dobry humor w mojej duszy śpiewał ni to kiepski. Ot, zwykłe wtedy było wszystko i wszyscy, a ja tylko o ciepłej kąpieli dla stóp marzyłam, bo bolały okropnie po kilkunastu godzinach stania. Wracając z galerii, w której mój sklepik się mieści mijam po drodze cztery przystanki. Kiedy zrównałam się akurat z jednym z nich podjechał tramwaj, z którego wysiąść próbowała staruszka babulinka, chyląca się już ku ziemi i o laskę wsparta potężną. Nie kwapił się nikt, żeby babuleńce pomóc, bo zagonieni wszyscy okropnie, to podeszłam, bo jeszcze by maszyna z babcią na wpół wysiadłą pojechała i nieszczęście gotowe. Ramieniem służę, uśmiech na twarzy przywołuję.

- Pomóc pani? - pytam grzecznie, a babinka wspiera się na mnie całym swoim ciężarem.

Dysząc i sapiąc gramolimy się wspólnie na chodnik, a ja czuję, że staruszka chwieje się niebezpiecznie - mdleje, słabnie, traci równowagę?! Przestraszona, że się krzywda babci stanie łapię ją wpół, po czym bezpiecznie na ziemi stanąć pozwalam. I nagle dostaję tą potężną, dębową lagą przez goleń. Bez ostrzeżenia! Łapię się za nogę i przez łzy patrzę na uroczą babulinkę z niemym pytaniem "dlaczego?!" wymalowanym na mojej twarzy.

- Nie będziesz mnie obłapiać, gówniaro, trzym przy sobie grabie, zboczona jakaś!

I poczłapała weteranka życia przed siebie, zostawiając mnie na przystanku obolałą i z wyrazem ogromnego niezrozumienia na buzi wypisanym. Oskarżona o napastowanie staruszki chyba jeszcze nigdy nie byłam.

gdzieś po drodze do domu

Skomentuj (29) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 516 (656)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…