Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#41636

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem weterynarzem. Pacjentów mam różnych, jedni kochani i współpracujący, inni kłapią zębami i machają pazurami na wszystkie strony. Wiadomo, to tylko zwierzęta i nie mam do nich pretensji, jeśli utrudniają mi czasem czynność, którą muszę przy nich wykonać. Za to ich właściciele to już inna sprawa.
A oto kilka ulubionych typów:

- "A nie da się tego w jednym zastrzyku?" Otóż nie da się. Nie powinno się łączyć różnych substancji w jednej strzykawce, bo mogą zajść między nimi reakcje chemiczne, a wtedy to już nie wiadomo co w zasadzie podajemy zwierzakowi. Częstą sytuacją przy tym typie jest puszczanie zwierzaka w trakcie wbijania igły, bo ten pisnął. Ja wtedy nie mogę wstrzyknąć zawartości, bo i tak pójdzie w powietrze, bo albo przebiję skórę na wylot, albo igła wysunie się spod skóry. Efektem jest kłucie zwierzaka pięć razy zamiast powiedzmy dwóch.

- "Ja wiem lepiej", czyli on czytał na jakimś forum, że ten zestaw objawów to na pewno to schorzenie. Nie do przetłumaczenia staje się fakt, że w większości przypadków wiele chorób ma podobne objawy i nie każdy pies choruje na to samo.

- "Ale po co tyle badań, nie może pani mu po prostu dać jakichś zastrzyków", czyli niech pani powie, co mu dolega, ale bez żadnych badań dodatkowych, choćby USG czy badanie krwi. O ile argument finansowy mogę zrozumieć, bo niektóre z badań są naprawdę kosztowne, to krew mnie zalewa, gdy widzę, że właścicielowi po prostu się nie chce zostać te 10 minut dłużej, żeby pobrać krew, albo przyjść na drugi dzień rano, żeby zwierzak był na czczo.

- "Oczywiście, że stosowałem się do zaleceń", czyli zapewnienie, że wykonało się wszystko, o co prosiłam, a ja widzę, że nie było to zrobione. Niestety są rzeczy, które właściciel musi robić w domu. Prosząc o coś, zawsze pytam czy właściciel będzie w stanie to realizować, jeśli nie, szukamy innych rozwiązań. Powiedzenie nie dam rady naprawdę nie boli, a przynajmniej wiem na czym stoję.

- "Ten lek w ogóle nie działa" - jeśli ktoś przynosi mi ledwo żywe, schorowane zwierze, to choćbym odtańczyła nad nim taniec szamana, nie uzdrowię go jednym zastrzykiem. Leczenie to proces ciągły, który niestety czasem przebiega powoli.

- "Proszę zostawić, to go boli" - słowo honoru, wycięcie kołtuna nie boli, podobnie obcinanie pazurów (pomijając nieliczne sytuacje skaleczenia żywej części). A fakt, że właściciel panikuje przy każdym moim ruchu tylko prowokuje psa do panikowania razem z właścicielem.

- "A dlaczego tak długo", czyli jak tu wytłumaczyć, że to że zwierze wygląda na zdrowe, wcale nie znaczy, że leczenie jest zakończone. Jeśli ktoś leczenie grzybicy kończy po tygodniu, bo ślady znikły, to obiecuję mu, że spotkamy się za miesiąc z tym samym problemem.

- "Nie szczepię go, bo przecież nie choruje", czyli absurd sam w sobie, ponieważ nie choruje, bo jest szczepiony. No ale jak tu wytłumaczyć komuś jak ważne są szczepienia jeśli nie musiał uśpić zwierzaka po długim i ciężkim leczeniu, które często nie przynosi rezultatu. Szczepimy na choroby nieuleczalne lub ciężkie do leczenia, na które leków nie ma, krótko mówiąc, zwierze pozostawione jest samo sobie, a my możemy mu podawać kroplówki i leki wspomagające, żeby miał więcej siły walczyć.

- "A po co mu szczepienie na wściekliznę, przecież on nie gryzie", czyli odmiana powyższego. Otóż, do wszystkich upartych, to że pies nie gryzie, nie znaczy, że sam nie zostanie ugryziony. W ten sposób też może się zarazić.

- "Ale jak on będzie z tym wyglądał", czyli mam wystawowego zwierzaka. Otóż nie da się pobrać krwi od wyjątkowo kudłatego psa nie goląc mu miejsca wkłucia. I nie chodzi o sterylność. Przez ten gąszcz zwyczajnie nie da się znaleźć żyły, w którą trzeba się wbić. Obiecuję - sierść odrośnie.

I mój faworyt:

- "Co to może być", czyli wpada ktoś bez zwierzaka, przedstawia zdawkowo, że pies się drapie i ma takie dziwne coś. Następnie oczekuje, że przedstawię pełną diagnozę, a najlepiej wyleczę zwierzaka na odległość. Wierzcie mi lub nie, ale obejrzenie tego dziwnego czegoś naprawdę pomaga w ustaleniu czym to dziwne coś jest. Ponadto naukowcy pracują nad podawaniem zastrzyków korespondencyjnie, ale wprowadzenie tej innowacyjnej technologii na rynek jeszcze potrwa.

gabinet weterynarza

Skomentuj (28) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 667 (717)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…