Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#41730

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Od kilku lat w wakacje, bardziej dla przyjemności niż zarobku, jeżdżę jako opiekun na kolonie i obozy. W zeszłym roku miałem pierwszy wyjazd zagraniczny i to nie gdzie indziej, tylko na Majorkę, więc byłem w sumie nie mniej podekscytowany, niż nastolatkowie (15-18 lat) jadący ze mną. Niestety, wyjazd popsuła Pani Kierowniczka oraz jej przyjaciółka jeszcze z czasów liceum. Kwiatków było kilka:

1. Pierwszy wjazd do Hiszpanii (podróż autokarem), postój przy jakimś hipermarkecie. Podopieczni, z którymi już jakoś zdążyłem się zapoznać (nie jestem w końcu dużo od nich starszy), wybrali się na uzupełnienie jedzenia/picia, etc. [PK] Pani Kierowniczka oraz [PO] Pani Opiekunka również, no to poszedłem z wszystkimi. PO i PK kupiły sobie łącznie 26 (sic!) litrów wina, które prosiły, bym im pomógł zanieść do autokaru. Ok, nie jest to może wychowawcze, ale jako że na prezenty po powrocie, niech będzie. Wyjeżdżając z obozu, w autokarze znalazły się z powrotem... 4 litry wina.

2. Z racji niewielkiej różnicy wieku, miałem bardzo dobry kontakt z podopiecznymi. Lubili mnie, ja czasem na coś przymykałem oko, ale za to słuchali mnie bez marudzenia, a gdy powiedziałem stanowczo "nie", to nigdy nie było problemów czy robienia czegoś wbrew mojej wiedzy czy moim zakazom. Najwyraźniej, nie spodobało się to bardzo PK. Pewnego razu trzy dziewczyny przyszły spytać o pozwolenie, by opalać się przy hotelowym basenie. Zasada była taka, że dopóki się opalają, to można bez opieki, ale kąpiel jest dozwolona tylko pod okiem ratownika/opiekuna. Pozwoliłem, bo wiedziałem, że posłuchają.

A tu godzinę później zaprasza mnie do siebie PK i pyta, czy pozwoliłem się dziewczynom opalać przy basenie. Potwierdziłem, na co PK zaczęła, że jak zeszła na basen, to dziewczyny "kąpały się, nurkowały, skakały na główkę". Zły i zawiedziony, poszedłem porozmawiać z dziewczynami. Gdy usłyszały, w czym sprawa, oczy jak pięć złotych, bo PK im przecież pozwoliła, a Przemek kierowca wszystko widział i może potwierdzić. Poszedłem do niego i faktycznie: dziewczyny się opalały przy basenie, kiedy dołączyła do nich PK. Zapytały grzecznie, czy mogą iść popływać, na co Kierowniczka wyraziła wyraźnie zgodę. Ot, PK próbowała mnie zrazić do podopiecznych (poważnie, wzorowa młodzież!).

3. Sytuacja chyba najbardziej piekielna. Mieliśmy wycieczkę autokarową w "góry". Problem był taki, że było tam dużo krętych i wąskich dróg, gdzie zza cienkiej barierki widać było kilkunastometrową przepaść. Kilka dziewczyn w zeszłym roku w takich warunkach miało wypadek, więc bardzo, bardzo nie chciały jechać. PK jednak powiedziała, że wycieczka jest opłacona przez zakład pracy rodziców i dziewczyny mają jechać.

W trakcie jazdy zaczęło się: jedna z dziewczyn wpadła w panikę ze strachu, przez co pozostałe trzy także zaczęły płakać. PK jak usłyszała, odwróciła się tylko i przez ramię krzyknęła "ciszej tam!". I tyle. Obrzuciłem ją spojrzeniem, które miało mówić "zrób coś, do cholery, bo ci zrobię krzywdę", po czym udałem się szybko na tył. Pozasłaniałem okna, poprzesadzałem dziewczyny, by żadna przy oknie nie siedziała... Bardzo pomocni byli też chłopacy, którzy dziewczyny czymś zajmowali - a to dali grę na komórce, a to namawiali na rozwiązywanie krzyżówki, żartowali, pilnowali, by za okno nie wyglądały... Dojechaliśmy na miejsce.

Dziewczyny wyszły z autokaru znowu płacząc. PK zebrała całą ekipę i poszła na szczyt podziwiać widoki, a ja zostałem sam z tą czwórką, która płakała. Oczywiście, PK nie zwróciła na nie uwagi, a ja zostałem, choć ona usilnie nalegała, bym szedł na górę z resztą. W którymś momencie jedna z dziewczyn zadzwoniła do rodziców, po czym miałem okazję chwilę z matką porozmawiać. Poproszono kierowniczkę do telefonu. Ta była już paręset metrów dalej (i kilkadziesiąt wyżej). Nie wiedziałem, czy zostawić dziewczyny same i iść po nią, czy zostać z nimi. W końcu dziewczyny powiedziały, że poradzą sobie, żebym po nią szedł. Pobiegłem, w tym 50-cio stopniowym upale, a gdy dopadłem do PK i powiedziałem, że rodzice chcą z nią rozmawiać, powiedziała:

"Teraz?! Teraz to ja zwiedzam!"

I poszła dalej.

Zły jak cholera, zbiegłem na dół i widzę, że opiekunka jakiejś rosyjskiej wycieczki zainteresowała się dziewczynami. Obca kobieta okazała więcej sympatii i zainteresowania niż ich opiekunka, która miała je w poważaniu.

Ostatecznie, PK i PO dostały ogromny opieprz od rodziców. Poszła oficjalna skarga. Ja dostałem pochwałę, że zostałem przy dziewczynach (tylko dlatego, że dzięki mnie dziewczyny nie zostały bez opieki). I ja się pytam - te dwie kobiety, mające ponad 20 lat doświadczenia jako nauczycielki i opiekunki kolonijne/obozowe, tak się zachowywały?! Tak wygląda wg nich odpowiedzialność? I po całej sprawie PK powiedziała jeszcze, że skoro dziewczyny nie chciały jechać, to po co jechały i czemu nie powiedziały, że nie chcą (zrobiły to przy mnie!).

Z tego, co wiem, obie Panie nadal pracują w tym biurze podróży. Aż się boję, żeby na nie nigdy więcej nie trafić, tylko młodzieży mi szkoda.

wyjazd z biura podróży na Majorkę

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 769 (817)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…