Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#41833

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zeszłe lato, szpital w T. Historia jak widać dość stara, ale samo wspomnienie o niej jest dla mnie smutne.

Byliśmy z mężem w drodze na wakacje, ostatnie jakie mieliśmy spędzić tylko we dwoje, jako krótko przed wyjazdem dowiedzieliśmy się że będziemy rodzicami. Okropny upał, zatrzymaliśmy się na stacji, bo zrobiło mi się słabo. Poszłam do toalety opłukać twarz zimną wodą. Nagle zobaczyłam, że po nogach spływają mi strużki krwi- przepraszam z góry, za bardzo wizualny opis, jednak wszystko działo się nagle i bardzo szybko. Zaczęłam płakać, mąż szybko spakował mnie do samochodu i do najbliższego szpitala. Przez całą drogę modliłam się, żeby to nie był koniec mojej ciąży, łudziłam się, mimo że krwotok nie ustawał.

Trafiliśmy na Izbę Przyjęć, gdzie przez pół godziny czekałam na ginekologa. Przez pół godziny zwijałam się z bólu i strachu, podczas kiedy mąż tłumaczył Pani Rejestratorce że dowód ubezpieczenia doślemy pocztą, bo to okazało się na wstępie największym problemem.

W końcu przyszła po mnie położna zabrać mnie na oddział ginekologiczny. Absolutnie nie pozwoliła mężowi iść ze mną. Przytulił mnie, sam miał łzy w oczach, obiecał czekać. Odchodząc usłyszałam od Pani Rejestratorki, że "jeszcze jej podłogę zafajdałam"...

Na oddziale usadzono mnie na krzesłach obok dyżurki Pani Położnej (PP).

PP: I z czym tutaj dziecko do nas przyszłaś?

Dodam, że miałam 23 lata i ewidentnie PP nie była moją matką. Próbowałam jej powtórzyć wszystko to, co Pani Rejestratorce, ale głos mi się już łamał - czas mijał, a nie robiono nic, żeby mi pomóc.

PP: Nie no, z tego już nic nie będzie... Młoda jesteś, nie rycz już.
Ja: Ale to jest moje dziecko...
PP: Dziecko? Zrobi taka test, kreski zobaczy i już dziecko woła! Dziewczyno, to nawet płód nie jest!

Nie byłam w stanie nic powiedzieć, nic zrobić. Po kolejnej godzinie (!) przyszedł Pan Lekarz. Zebrał ode mnie wywiad, ten sam, jaki wcześniej Pani Rejestratorka i Pani Położna. Zbadał mnie, przyznał, że nie wygląda to najlepiej. I że w pierwszych tygodniach to się zdarza. To był chyba moment, kiedy zaczynało do mnie docierać, że już nie jestem w ciąży.

Poszliśmy na USG. Patrzyłam w ekran na moje dziecko, Pan Lekarz przesuwał głowicą po moim płaskim jeszcze brzuchu.

PL: O widzi pani, tutaj? To jest płód. A to serduszko płodu. Widać akcje serca.

Potem pokazał mi też miejsce, z którego jest krwotok, jakieś pęknięte naczynie krwionośne.

Z receptami na leki podtrzymujące ciążę i z zaleceniem wzbraniania się od wszelkiej aktywności ruchowej wyszłam z gabinetu. Usiadłam, i znowu zaczęłam płakać, tym razem ze szczęścia.

Cała ciąża była dla mnie i dla męża okresem walki o nasze dziecko. Udało się, mamy urodzoną przed terminem, ale zdrową córeczkę, którą miałabym ochotę pokazać Pani Położnej.

szpital w łódzkim

Skomentuj (44) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 817 (989)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…