Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#41847

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Właśnie dzwonił do mnie brat, żeby przekazać radosną nowinę o narodzeniu nowego członka rodziny przez jego małżonkę. Co w tym piekielnego, zobaczcie sami.

Akt I (wrzesień 2011) Bratowa z racji poważnych problemów natury kobiecej podjęła leczenie. Oczywiście z braku miejsc w placówkach publicznych (najbliższy wolny termin - grudzień) leczyła się prywatnie płacąc straszne pieniądze ( jedna wizyta ok 120 zł + dodatkowo za USG lub inne badania + leki , a wizyty czasem były raz w tygodniu ;/). Szanowny PAN DOKTOR stwierdził silny stan zapalny, bratowa po przyjęciu KAŻDYCH przepisanych leków miała objawy niepożądane (od rozwolnienia do omdleń i kołatania serca). Sytuacja patowa, bo do tego dochodzi nosicielstwo wirusa HPV (lekooporna odmiana). PAN DOKTOR stwierdził, że do wyleczenia O DZIECKU MOŻNA POMARZYĆ, a i potem należy przez jakiś rok zajście w ciążę będzie utrudnione.
Brat i bratowa faktem zasmuceni, ale jedną latorośl już mają, więc mogło być gorzej

Akt II (listopad 2011 - luty 2012) Dostają kredyt mieszkaniowy, kupują dom na przedmieściach. Z racji, że rodzina się za szybko nie powiększy, kupują psiaka (owczarek niemiecki) i zaczynają remont nowego przybytku. Sytuacja utrudniona, bo brat pracuje w "delegacji" i jest w domu raz na dwa tygodnie w weekendy. Bratowa nadal leczy się u PANA DOKTORA - rokowania na wyleczenie marne

Akt III (Marzec 2012 - do dziś) Brat dzwoni - będzie dziecko ! Radość w rodzinie wielka cud się ziścił. Z racji zdrowotnych bratowej ciąża dostała status zagrożonej, ale bez zbytniej paniki. Udało im się znaleźć Ginekologa - Położnika w placówce publicznej, czyli troszkę pieniążków mniej pójdzie ( bo wiadomo, później też będą potrzebne). Przy pierwszym wywiadzie i badaniu doktor orzekła datę 17 października na czas porodu.

Bałagan i kolejki to nieodłączny element służby zdrowia, więc za którymś razem nie zmieściła się w numerki na USG, zatem udała się prywatnie do PANA DOKTORA. W trakcie badania PAN DOKTOR ORZEKA : "Duża głowa dziecka - będzie down" - był to ok 3 miesiąc ciąży. Bratowa roztrzęsiona i zapłakana. Wzięła płytkę z zapisem badania i podreptała do swojej Doktor Prowadzącej. Ta powiedziała, że cyt. " On chyba sam ma tego downa, bo najmniejszej głowy to "Piekielny" nie ma". Ciąża rozwija się prawidłowo, a pewne dysproporcje ciała na tym etapie to rzecz normalna. Bratowa absolutnie do grupy ryzyka nie należała, więc na badania prenatalne nie było potrzeby zapisywać ( te bardziej inwazyjne mogłyby zdecydowanie zaszkodzić maleństwu).

Czas leci, badanie za badaniem. Na kolejnym USG widać już płeć, zdecydowanie i bez wątpliwości - chłopak ! Duży chłopak. Ale ale, wtopa z datą. Pani twierdzi, że jednak nie 17 październik, a wcześniej - najpóźniej 25 września, bo chłopiec duży i nadwyraz rozwinięty!

Wrzesień - 26 bodajże - akcji porodowej brak, ale trzeba się przespacerować, żeby zobaczyć, czy wszystko dobrze. Pani doktor mówi, że nie, jeszcze nie czas, może za dzień lub dwa, albo za tydzień ! Obserwować ciało trzeba i przyjść jak czas będzie!

Mija tydzień, bratowa lekkie skurcze czuje - no jak nic czas ! Taryfa i w te pędy do szpitala (przy drugim dziecku należy się pospieszyć). W szpitalu Pani doktor akurat nie miała dyżuru - zbadał inny lekarz - jak czas, jak nie czas! Synek nie gotowy, urodzi się zapewne w drugiej połowie października. Przygotować się musi mentalnie, bo kawał chłopa będzie - jakieś 4 kg, więc może być ciężko. Bratowa zawiedziona i umęczona przeprawą przez miasto wraca do domu.

I dzisiaj jest! Dzwoni brat urodziło się! Pytam, co jak ? Zdrowe, ładne? Tak, śliczna, zdrowa, mała DZIEWCZYNKA o wadze 3120 g !

służba_zdrowia

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 240 (304)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…