Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#41857

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w firmie wyposażającej serwisy samochodowe.
Historie z konieczności muszą być ogólnikowe - nie chciałbym, żeby ktoś od razu rozpoznał
opisywanych klientów.

Kilka lat temu wyposażaliśmy spory, nowobudowany salon i serwis pewnej popularnej marki.
Jak to często bywa, montaż urządzeń rozpoczęliśmy, kiedy jeszcze inne ekipy prowadziły budowlaną "wykończeniówkę". Wszyscy po prostu uwielbiali Młodego Kierownika Budowy (MKB), który był święcie przekonany o własnym geniuszu i totalnej głupocie wszystkich naokoło...

Ochrzaniał kogo popadnie, niezależnie od potrzeb.

Niektóre urządzenia wymagały podwieszenia do stropu. Fakt ten był wcześniej uzgodniony z projektantem budynku i PRZEZ NIEGO ZAAKCEPTOWANY. Tak dla jasności - mówimy tu o ciężarze rzędu 50-60 kg podwieszonym do konstrukcji stropu na którym wisi sobie również suwnica o udźwigu 2 ton (nie mówiąc o masie samej suwnicy), obciążając belkę znacznie dalej od punktu podparcia niż nasze urządzenia.

MKB to nie przekonało. Co więcej, powołanie się na rozmowę z projektantem również nie było dla niego decydujące. Przecież on - KIEROWNIK BUDOWY - zna się lepiej niż jakiś tam byle projektant, który do projektu śmiał bezczelnie dołączyć pisemną zgodę na podwieszenie urządzeń (oświadczenie projektanta).

MKB - Ja wam tu nic nie pozwolę wieszać. Konstrukcja jest wyliczona i nie można jej dodatkowo obciążać.
Ja - Ale projektant...
MKB - Ja tu za wszystko odpowiadam a nie projektant
(ciekawe, od kiedy projektant nie odpowiada za wytrzymałość konstrukcji?)

Ja - To co, mamy nie montować urządzeń zgodnie z projektem?
MKB - Jak będę miał czas to usiądę do komputera i wszystko przeliczę... Ja jestem inżynierem budowlanym!
Ja (nieco ironicznie) - Serdecznie panu gratuluję ale my, zgodnie z planem musimy to do jutra zamontować bo inaczej zapłacimy kary umowne. Niech pan weźmie kawałek papieru i dokona niezwykle skomplikowanych obliczeń momentu gnącego belki stropowej.
MKB - Ja tu nie będę z panem dyskutował. Proszę się zająć czymś innym i się nie wymądrzać. Takie obliczenia wymagają odpowiedniego oprogramowania... Trzeba uwzględnić wszystkie siły, nie tylko moment gnący. Ale pan tego nie zrozumie...

Tu małe wyjaśnienie - MKB chyba wyciągnął nieco zbyt daleko idące wnioski z mojego roboczego ubrania. Nie kończyłem co prawda budowlanki, ale na studiach mechanicznych też uczą tak banalnych spraw jak podstawowe obliczenia statyczne i wytrzymałościowe. Postanowiłem być trochę złośliwy.

Ja - No pewnie, takie rzeczy to nie na moją głowę. Ja to bym tylko na chłopski rozum to wziął. Pan wisz, pan rozumisz - wykresik momentów gnących, siły tnącej, moment bezwładności przekroju i zobaczymy. Jak jedna bez trudu przeniesie, to na mój głupi łeb dwie tym bardziej. Ale to pan jest INŻYNIEREM. Ja tam nie wim...

Mówiąc wyrysowałem na kartce wykres momentów gnących uwzględniając wyłącznie obciążenie od nośności suwnicy. Wyliczyłem szacowane wartości. Doliczyłem nasze urządzenia. Zmiana momentu gnącego w miejscu najbardziej obciążonym wyniosła, UWAGA - 0,7%! Siły tnące zmieniły się o jakieś 0,25%. Gdyby uwzględnić obciążenie ciągłe od masy belki stropowej, poszycie dachu oraz masę samej suwnicy, procentowa zmiana byłaby jeszcze mniejsza. Do hipotez wytrzymałościowych już nie doszło...

W oczach MKB widniało przerażenie. Widać było niemalże obracające się trybiki.
MKB - Ale.... Ale... Tak nie można. To trzeba na komputerze.
Ja - Po co?
MKB (bardzo niepewnie) - No bo tak trzeba...

Uznałem, że szkoda czasu. Zadzwoniliśmy do inwestora, inwestor zadzwonił do szefa firmy budowlanej (na szczęście lokalnej), szef firmy budowlanej pojawił się na miejscu i zaprosił MKB na "miłą" rozmowę do kontenerka biurowego. Przebiegu rozmowy mogę się tylko domyślać ale na koniec MKB, czerwony jak burak, zakomunikował nam, że możemy montować urządzenia zgodnie z planem (no rzeczywiście, odkrycie roku!).

Jednak strata 3 godzin nie mogła pozostać bez małej zemsty. Pod koniec dnia zaczął padać śnieg. Po zakończonej pracy postanowiliśmy się odegrać. Czekaliśmy na hali aż MKB raczy się pojawić w pobliżu, udając, że nie wiemy o opadach.

Kiedy przyszedł, niby przypadkiem wyjrzałem na zewnątrz i z przerażeniem wrzasnąłem:
Ja - Chłopaki - musimy sp****! Śnieg pada. Jak tego nie przeliczyli NA KOMPUTERZE to dach zaraz pi**** nam na głowę.

Tu nastąpiła błyskawiczna ewakuacja, połączona z wrzucaniem narzędzi do samochodu "jak leci" i odjazdem z buksującymi kołami.

Przez następne 2 dni MKB unikał nas jak mógł...

budowa

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 829 (893)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…