Jakiś rok temu w okropny, jesienny wieczór wracałam autobusem z uczelni. Byłam absolutnie wykończona i przeziębiona, więc czułam się jak porządnie rozmemłana przez zaślinionego mopsa. Dodatkowo lodówka świeciła pustkami, musiałam więc wysiąść przystanek wcześniej i pójść do marketu (jedyny otwarty o tej porze sklep w okolicy), w autobusie usiadłam więc na wolnym miejscu, aby chociaż chwilę odpocząć.
Jakieś dwa przystanki później wsiadła parę lat starsza ode mnie kobieta, która poprosiła mnie o ustąpienie jej miejsca - wczesna ciąża, źle się czuje i nie wie, jak dotrze do domu, bo zaraz zemdleje - wszystko słabym i smutnym głosikiem. Przygarbiona taka, widać, że cierpi... Jasne, absolutnie i nie ma sprawy - mogła poprosić kogoś innego, bo wokół sami studenci, a ja z całą pewnością byłam zielonkawa, ale oczywiście i proszę bardzo - uprzejmie zwlokłam się z siedzenia. Tak, z asertywnością u mnie kiepsko, mogłam jej powiedzieć, by poprosiła kogoś innego, ale trudno...
Trzy minuty później dotychczas udręczona życiem i ledwie żywa kobieta dokonała przepoczwarzenia i zaczęła szczebiotać przez telefon głosem, którego nie powstydziłby się dziennikarz radiowy.
Trzydzieści minut później spotkałam ją przy wyjściu z marketu - w jednej ręce papieros, w drugiej siata pełna zakupów, żwawa i dziarska.
Chyba zacznę okresowo bywać w ciąży. A może to uzdrawiająca moc MPK i Kauflandu?
Jakieś dwa przystanki później wsiadła parę lat starsza ode mnie kobieta, która poprosiła mnie o ustąpienie jej miejsca - wczesna ciąża, źle się czuje i nie wie, jak dotrze do domu, bo zaraz zemdleje - wszystko słabym i smutnym głosikiem. Przygarbiona taka, widać, że cierpi... Jasne, absolutnie i nie ma sprawy - mogła poprosić kogoś innego, bo wokół sami studenci, a ja z całą pewnością byłam zielonkawa, ale oczywiście i proszę bardzo - uprzejmie zwlokłam się z siedzenia. Tak, z asertywnością u mnie kiepsko, mogłam jej powiedzieć, by poprosiła kogoś innego, ale trudno...
Trzy minuty później dotychczas udręczona życiem i ledwie żywa kobieta dokonała przepoczwarzenia i zaczęła szczebiotać przez telefon głosem, którego nie powstydziłby się dziennikarz radiowy.
Trzydzieści minut później spotkałam ją przy wyjściu z marketu - w jednej ręce papieros, w drugiej siata pełna zakupów, żwawa i dziarska.
Chyba zacznę okresowo bywać w ciąży. A może to uzdrawiająca moc MPK i Kauflandu?
autobus
Ocena:
702
(778)
Komentarze