Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#42188

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W życiu bardzo różnie bywa - raz pęka serce, raz prezerwatywa.

Dżesika* miała podwójnego pecha w swym krótkim, bo zaledwie siedemnastoletnim żywocie - najpierw zawiodła guma, a trzy miesiące później niedoszły tatuś dał w długą. Cóż było robić, rada-nierada oznajmiła przyszłym dziadkom wieść radosną. Nie było płaczu, rozdzierania szat i słów "bo ja dla ciebie wszystko, a ty mnie tak zawiodłaś, dziecko", nie. Rodzice Dżesiki otoczyli jedynaczkę opieką, jak dotąd zapewniając wikt i dach nad głową. Łożyli też na prywatnych lekarzy, no bo kto to teraz NFZ-owi ufa. Cud, miód, orzeszki - chciałoby się powiedzieć.

Otóż niekoniecznie. Dżesika bowiem lubiła się użalać. Nad sobą, swym marnym losem, nad brakiem przyszłości, no bo kto ją z dzieckiem zechce, no i że edukacja zmarnowana. Nie to, że chciała się uczyć, bo zdarzyło jej się kilka razy szkołę zmieniać z powodu "trudności". Ot taki typ człowieka, który sam sobie robi pod górkę.

Parę miesięcy później na świat przyszła Zuzia. Oczko w głowie dziadków, wrzód na d*pie matki. Dziecko zdrowe, bezproblemowe, śliczne jak z obrazka. Dżesika zajmowała się małą, acz niechętnie. Bo toto jej dupę zawraca, a ona właśnie odkryła nową pasję - erotyczne czaty internetowe. A jak tu kamerkę uruchomić, kiedy bachor w tle majaczy?
Mała Zuzia cały dzień, aż do 16, kiedy dziadkowie wracali z pracy, spędzała w łóżeczku. Babcia się dziwiła, że mała niechętnie chodzi, że nie mówi, że agresywna jakaś taka. Dlatego mama Dżesiki cieszyła się, że może przejść na wcześniejszą emeryturę. Poświęci czas wnuczce, na działce odpocznie, a córka może do szkoły wróci, albo do pracy jakiejś pójdzie, co ma się dziewczyna w domu marnować.

Dżesika jednak uczyć się nie chciała. Nie to, że leniwa i tłuk, to tylko zły świat się na nią uwziął. Bywa. Do pracy to by poszła, no ale na kasie za tysiącstonetto- nie opłaca się. I tak bujała się na alimentach od niedoszłego tatusia i pomocy dla samotnej matki z MOPSu. Co więcej, matka pretensje jakieś miała, że dziecko by wychowywać trzeba, że karmić, uczyć, na spacer wziąć. A Dżesika taka biedna! Nic z życia nie ma. I z rodzicielką coraz więcej koty darła, i imprezki się skończyły. Dramat, powiadam wam.

Zuzia ma już trzy lata. Dżesika rok temu poszła w tango - znaczy gacha znalazła. Ale on, ten gach, niechętny na chowanie cudzego dziecka. Którejś więc nocy spakowała swoje manatki i po prostu wyszła z domu. Zuzia, rzecz jasna, została z dziadkami.
Pojawia się czasem Dżesi na "dzielni". Głównie wtedy, jak jej się finanse skończą albo amant za mocno ryja obije.

Spotkałam ją ostatnio w sklepie. Zupkę pieczarkową, zalewaję taką, brała. Na pytanie ekspedientki (ot tak zapytała, z ciekawości), czy przepada za tą chemią, oburzona Dżesika rzekła (cytat słowo w słowo):
- Co pani, głupia jakaś? Ja bym miała świństwo takie żryć? Młodej dam na obiad, bo starzy na działkę pojechali, a ta ryja drze, że głodna. A ile taki bachor zjeść może, to chyba styka jej, nie?
I, jak bonie dydy, gdybym nie stała za nią w kolejce, to nie uwierzyłabym.

*imię zmienione, acz równie pretensjonalne.

Skomentuj (59) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1072 (1144)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…