Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#42360

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Stare dzieje, z 10-15 lat temu, Warszawa, ul Modlińska, wylotówka z miasta, komis samochodowy. Mam wolną chwilę, więc spacerkiem zwiedzam jeden z nich, adresu już nie pamiętam, zresztą komis nie istnieje...

W oko wpada mi ładne volvo 850 ciemnozielony metalic (to pamiętam jak dziś), oglądam, oglądam i cały bok naprawiany, dach pofalowany, zderzaki od innego modelu (po lifcie) no i jeszcze jakieś tam pierdołki mi nie pasowały, do tego szyby z różnych roczników, generalnie auto powypadkowe, mocno rozbite było i co najgorsze naprawione byle jak. Za to cena przykładowo 49900 przy rynkowej 40-42 tyś bo volvo „ABSOLUTNIE BEZWYPADKOWE” „maxymalny full wypas” i felgi ameliniowe, idealny stan no i inne tego typu bzdury.

No nic, przecież nie muszę go kupować, idę dalej, oglądam kolejne kwiatki, spadam. Wychodząc widzę jakieś zamieszanie przy oglądanym volvo, trzech gości rozmawia językiem migowym, pokazują na samochód. Podszedłem zobaczyć czy chcą kupić ten samochód i niby oglądam jakiś, co stoi obok. Za chwilę przychodzi właściciel komisu i zaczyna "bajer": Super bryka, pierwszy właściciel, oczywiście powtarza wszystkie bzdury z karteczki zza szyby, a jeden z klientów tłumaczy reszcie. Samochód podoba się panom (nowy lakier, cały wypolerowany), środek ok., targują się, komis nic nie opuści, jak się nie podoba to wynocha, on nie ma czasu na targi, biorą albo nie biorą on nie ma czasu (super obsługa!!!). Wielu klientów o ten samochód pytało, jeden pojechał po pieniądze (akurat). No oni się decydują, tylko jeszcze maska w górę i odpalamy silnik. Silnik ok., dyskretnie zaglądam do środka, a tam pięknie pogięte podłużnice, nawet nie chciało się blacharzowi ich prostować (nie zawsze się da) lub wymienić, masakra, dziwne, że budę jako tako udało im się spasować. Patrzę na klientów, zachwyceni!!! Silnik pracuje równiutko, czyli prawdziwa okazja im się trafiła.

Klient mówi, że chce zobaczyć dowód rejestracyjny i jeżeli numery się zgadzają, zabierają auto. Właściciel komisu idzie po dokumenty, a ja w tym czasie pokazuję facetowi krzywe podłużnice, byle jak spasowane błotniki, fale na dachu, szyby, tłumaczę, że samochód miał robiony przód, bok i dach. Widzę, że facet się nie zna kompletnie. Tłumaczę mu, że najlepiej będzie dla niego jakby poszukał innego samochodu. Facet chyba w lekkim szoku, że "jakiś dzieciak" trochę się zna, podziękował, popatrzył, stwierdził, że samochodu nie kupuje. Zbierają się i wychodzimy razem.
Właściciel komisu leci za nami, macha dowodem rejestracyjnym, oczywiście pada pytanie dlaczego się rozmyślili, a ci idioci pokazują na mnie i mówią, że ten tutaj pokazał im co było w samochodzie naprawiane i oni nie są zainteresowani zakupem. Ten z komisu leci do mnie z rękami i krzyczy:
- Ty taki owaki siaki i ogóle i w szczególe jak cię dorwę to ci ... tak, że cię rodzona matka nie pozna, będziesz mi klientów odstraszał. (wiązanka była dłuższa, ale jakoś nie zapamiętałem wszystkiego :)

Nie czekałem, zwiałem. Zdziwieni panowie zostali, samochodu chyba nie kupili.

Jakiś czas później w którejś gazecie była opisana afera jak ten komis z Modlińskiej zniknął, samochody zginęły, a nieoficjalnym właścicielem była grupa z Mokotowa czy z Żoliborza, a część samochodów pochodziła z kradzieży, co się okazało jak wezwali klientów komisu na przesłuchania.

Ale jakim trzeba być bezczelnym typem, żeby tak kłamać żeby tylko sprzedać "szrota", szczególnie niepełnosprawnym, którym i tak jest trudniej w życiu.

komis przy ul. Modlińskiej

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 448 (496)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…