Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Dawno mnie na Piekielnych nie było, a to dlatego, że odczułam właśnie na własnej skórze piekielność jednej z "koleżanek"...

Madzia przyszła do pracy w połowie maja. Z racji tego, że trafiła do mnie na dział, byłam odpowiedzialna za przeszkolenie ją. Mimo tego, że była ode mnie 20 lat starsza, dogadywałyśmy się całkiem nieźle, dopóki... no właśnie.
Kto z nas nie zna tego typu kobiet, które godzą się na łóżkowe randki w zamian za flakonik perfum, sandałki czy nadmorską wycieczkę? Otóż po dwóch tygodniach pracy przy jednym stanowisku, okazało się, że Madzia (Magdalena bądź MADLIN, na "Magdę" nie reagowała) jest jedną z nich. I bynajmniej nie ukrywała tego faktu, była dumna, że jest taka cwana, że mimo, że pracuje za najniższą krajową, w wynajmowanym pokoju znajduje się nowy telewizor czy inny gadżet. Mogłabym mnożyć historyjki o jej kolejnych klientach (bo jak ich inaczej nazwać?), ale ja nie chciałam o tym...

Przeniesiono mnie do biura, zaraz potem wywalili na zbity pysk (zainteresowanych zapraszam do przeczytania poprzedniej historii), a jeszcze chwilę później - po otrzymaniu listu od prawnika - dzwonili skruszeni i prosili, żebym do pracy wróciła. No, dobrze, wróciłam, co mi tam. Stanowisko, jakie dostałam, polegało na wstępnym kontrolowaniu jakości towaru. Miałam kilka zastrzeżeń do pracy Magdy, więc poszłam do niej i dyskretnie, żeby menago nie widział, zwróciłam jej uwagę. DOSŁOWNIE tak:

- Magda, spróbuj wyrywać w drugą stronę, może nie będzie takich zadziorków.
I chyba ją to zabolało czy coś, bo to co usłyszałam zwaliło mnie z nóg:
- Słuchaj, ku*wo głupia, uwagę to ty sobie możesz zwracać swojemu chłoptasiowi, a nie mi, je*ana szczeniaro!
Wszystko w tym guście, a trwało dobre 10 minut, ja nie odezwałam się ani jednym słówkiem.
Wracałam z przerwy, potrąciła mnie ramieniem. Mocno, ciastko wypadło mi z ręki, odwróciłam się i powiedziałam, żeby trochę uważała. Odkrzyknęła, żebym z nią nie zadzierała.

Błędów popełniłam kilka, może gdyby nie one, nie stałoby się to, co się stało. Otóż - czwarty miesiąc ciąży, brzuszek zaokrąglony, ale pod luźnymi bluzami w ogóle się nie odznacza. W firmie dziewczyny o ciąży wiedziały, ale z racji tego, że Magda trzymała się na uboczu i nie rozmawiała z nikim, tylko ze mną, a ja nie czułam się w obowiązku jej o tym informować - podobno o dzidzi pojęcia nie miała. Teraz mam wyrzuty sumienia, że jej nie powiedziałam - błąd numer jeden...

Błąd numer dwa: Na kolejnej przerwie dzwoniłam do mojego "chłoptasia", opowiedziałam mu całą sytuację, nie upewniwszy się, że ona tego nie słyszy. Nie, nie mówiłam nic obraźliwego, bardziej byłam zszokowana jej postawą, opowiadałam wszystko, ze szczegółami i miałam łzy w oczach. Wrażliwe ze mnie dziewczę, a stan błogosławiony tę wrażliwość potęguje.

Poczułam mocne uderzenie. W twarz, a dokładniej chyba gdzieś w okolice ucha. W głowie mi się zakręciło, zobaczyłam Magdę i jej szaleństwo w oczach. Kopała mnie po twarzy, po brzuchu, wyrywała włosy... Na koniec popchnęła na beton i kopała po plecach. Na kilka minut straciłam przytomność, jak się ocknęłam, słyszałam krzyki Magdy w stylu: "zostawcie tą ku*wę, nie widzicie, że udaje?! Nawet jej nie dotknęłam, ona mnie zaatakowała, broniłam się tylko!"

Przyjechała policja, ambulans na sygnale zabrał mnie do szpitala. Zrobili mi wszelkie badania. Efekt? Wstrząśnienie mózgu, złamana ręka, problemy z kręgiem szyjnym, wybity bark, pęknięte 3 żebra, złamane 2 zęby, nie mówiąc o rozcięciach i siniakach, które miałam dosłownie wszędzie.
Co jest w tym wszystkim najgorsze? Straciłam dziecko. Ukochane, upragnione, wyczekiwane.

Magda ma zakaz zbliżania się do mnie, a ja boję się iść do pracy, mimo tego, że została dyscyplinarnie zwolniona. Zmieniłam miejsce zamieszkania natychmiast po wyjściu ze szpitala, każdy szelest sprawia, że kulę się w sobie, cały czas ktoś musi przy mnie być, nawet jak korzystam z toalety.

A teraz, drodzy użytkownicy... wyobraźcie sobie 44-letnią kobietę, 190 cm. wzrostu, figura typowego babochłopa, która zaatakowała ciężarną 24-latkę, 155 cm. w kapeluszu, w dodatku z zaskoczenia i od tyłu...

Skomentuj (89) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 1340 (1502)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…