Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#42582

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dziś o szczycie głupoty ;-)

Parking pod moim blokiem (parkujemy prostopadle do drogi osiedlowej) mieści w porywach do 10 samochodów, więc często trzeba parkować wzdłuż chodnika pod klatką (po drugiej stronie ulicy), bo zwyczajnie brakuje miejsca.
Na wspomnianym parkingu jest jedno miejsce dla inwalidów (jedno z czterech(!) na całym osiedlu). A jest dlatego, że w klatce obok mieszka pan, który "wychodził" to miejsce w ADM. Zbierał podpisy przez prawie miesiąc i udało się! Pracownik ADM łaskawie przyszedł i wymalował kopertę i znak na kostce, że to dla niepełnosprawnych.

Dodać jeszcze muszę, że sąsiad, który "załatwił" to miejsce jest osobą niepełnosprawną. Nikt nie wie tak naprawdę co mu jest, ale jest bezsprzecznie, bo ma zalaminowaną kartę parkingową osoby niepełnosprawnej, którą zawsze ma za szybą samochodu. Jednego z dwóch.
Wspomnę też, że ja takową kartę również posiadam, ale z niej nie korzystam. Wychodzę z założenia, że moja niepełnosprawność nie przeszkadza mi w szukaniu miejsca do zaparkowania, ani też do dojścia kilkunastu metrów do klatki czy innego sklepu. Ale mam ją zawsze w aucie, bo w domu mi nie jest potrzebna ;-)

I tak w poniedziałkowy poranek wychodzę z dzieciakami do przedszkola. Zimno jak nie wiem, więc szybko pakujemy się do auta i ruszamy.
A że auto miałam zaparkowane pod klatką przeciwnie do kierunku w którym mieliśmy jechać, wycofałam na jedyne wolne miejsce. Na święte miejsce pana piekielnego.
Nie zdążyłam zmienić biegu, a już wiedziałam, że będą kłopoty.

Pan sąsiad jakby na to czekał. Podjechał swoim autem i zwyczajnie mnie zablokował.
Gdy już otrząsnęłam się z szoku, wyszłam z auta i zapytałam o co chodzi?
Ano chodzi o to, że zajęłam jego miejsce. Ale przecież nie zajęłam, tylko wycofuję. Zajęłam i koniec. Nie zajęłam. Zajęłam, przecież to jego, JEGO miejsce. Jak jego, skoro nie ma danych rejestracyjnych na miejscu? No bo to on załatwił. Ale nie ma wykupionego abonamentu? Nie, bo nie musi, bo to i tak jego miejsce.

Pomyślałam, że nie będę się z debilem kłócić, tylko pokażę mu, że ja też mogę stawać na tym miejscu. Wyjęłam z auta kartę parkingową i podsunęłam mu pod nos. Efekt? Karta opluta. Dlaczego? Bo on swoją kartę ma dłużej.

Zadzwoniłam więc po straż miejską, niech przyjadą i wyjaśnią sytuację, bo przecież nie będę stała jak ta głupia i kłóciła się z gościem, do którego nic nie dociera.

Straż przyjechała po piętnastu minutach.

Jak zobaczyli, kto zacz, uśmiali się najpierw serdecznie, później kazali mówić.

Wersja sąsiada: wjechała na moje miejsce!
Moja wersja: chciałam tylko wycofać.

Efekt: Mandat dla sąsiada za zablokowanie możliwości wyjazdu.

Do przedszkola spóźniliśmy się prawie godzinę.

parking pod blokiem osiedle

Skomentuj (20) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 946 (984)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…